Bbabo NET

Wiadomości

Aby ocalić swoją demokrację, Wielka Brytania powinna zabić nową ustawę policyjną

Jeśli ustawa stanie się prawodawstwem zgodnie z oczekiwaniami, brytyjska demokracja dozna ciosu bezprecedensowego w najnowszej historii.

Wyobraź sobie, że jest 30 stycznia 1969 r. i idziesz obok siedziby Apple Corps na słynnym londyńskim Saville Row. Nagle słyszysz coś, co zatrzymuje Cię w drodze – The Beatles grają zestaw na żywo na dachu budynku. Dla ciebie, fana Beatlesów, jest to nieoczekiwany, ale bardzo mile widziany prezent. Ale widać, że wielu sklepikarzy wyraźnie irytuje tłumy gromadzące się na ulicach i na dachach pobliskich budynków.

Pomimo narzekania niektórych, którzy postrzegają muzykę jako tylko hałas i niepożądane zakłócenie pracowitego dnia pracy – być może nawet akt buntu fanów muzyki – The Beatles nadal gra. W końcu policjanci wspinają się na dach i każą grupie przestać grać. Ale interwencja następuje jakieś 45 minut po rozpoczęciu nieautoryzowanego występu. Historia już powstała. I nikt nie oczekuje, że ktokolwiek, ani zespół, ani publiczność, poniosą dalsze konsekwencje za udział w koncercie lub zgromadzenie się „nielegalnie” w centrum Londynu. Wszyscy kontynuują swój dzień, jakby nic się nie wydarzyło.

Teraz wyobraź sobie, że ten sam koncert odbędzie się w niedalekiej przyszłości, tuż po uchwaleniu ustawy o policji, przestępczości, wyrokach i sądach rządu Borisa Johnsona, która jest obecnie przedmiotem debaty w Izbie Lordów. Z nowymi uprawnieniami – i zaufaniem – które uzyskali dzięki ustawie, gliniarze wbiegają na dach budynku, nagle przerywają przedstawienie i aresztują wszystkich tam przebywających. Aresztowano również część osób, które „nielegalnie” zgromadziły się na ulicy. Aresztowani, w tym sami Beatlesi, prawdopodobnie spędzą miesiące za kratkami.

To nie tylko ponura fantazja. Ustawa o policji, przestępczości, wyrokach i sądach, jeśli zostanie uchwalona w obecnej formie, da policji uprawnienia, które mogą prowadzić do takich orwellowskich scenariuszy. Rzeczywiście, zgodnie z nową ustawą, osoby uznane za powodujące niedogodności publiczne – poprzez zbyt duży hałas, blokowanie ulic i witryn sklepowych lub ogólnie „irytujące” społeczeństwo – mogą znaleźć się za kratkami.

Oczywiście głównym celem tej ustawy nie jest powstrzymanie zaskakujących występów ukochanych brytyjskich zespołów – jej celem jest zdławienie prawa Brytyjczyków do protestów.

Nowe prawo proponuje nadanie policji nowych uprawnień do zwalczania wszelkich pokojowych zgromadzeń publicznych, które mogą mieć „istotny wpływ na osoby w pobliżu” lub „mogą spowodować poważne zakłócenia w działalności organizacji prowadzonej w sąsiedztwo montażu”. Może być używany do uciszenia prawie każdego pokojowego protestu, w tym pokojowych czuwań. Nowe uprawnienia policji obejmowałyby również ustalanie warunków dotyczących czasu trwania protestów, maksymalnych poziomów hałasu i lokalizacji. Wszystko to niewątpliwie będzie miało mrożący wpływ na wolność Brytyjczyków do pokojowych zgromadzeń, a tym samym uczestniczenia w demokracji.

Co więcej, minister spraw wewnętrznych Priti Patel zdołała dodać 18 stron poprawek do i tak już nieliberalnego projektu ustawy po przejściu przez Izbę Gmin. Nowa wersja ustawy sprawia, że ​​utrudnianie dużych prac transportowych jest nowym przestępstwem. Rozszerza również uprawnienia do zatrzymywania i przeszukiwania bez podejrzeń wokół protestów. Oznacza to, że policja będzie miała prawo zatrzymywać i przeszukiwać osoby, jeśli uznają, że może to zapobiec „poważnym zakłóceniom” lub „uciążliwości publicznej”. Może się to zdarzyć „niezależnie od tego, czy konstabl ma jakiekolwiek podstawy do podejrzeń, że dana osoba … nosi zabroniony przedmiot”.

Kolejna poprawka daje władzom prawo, poprzez „nakazy zapobiegania poważnym zakłóceniom” lub SDPO, do zakazania określonym osobom udziału w protestach, a nawet korzystania z Internetu w celu zachęcania innych do tego. SDPO może zostać nałożone przez sądy na każdego skazanego za „przestępstwo związane z protestami”. Ta kategoria jest niezwykle szeroka – obejmuje „naruszenia”, takie jak posiadanie superkleju w pobliżu demonstracji.

Projekt proponuje również wprowadzenie nowych przepisów zakazujących zatrzymywania się na terenach prywatnych i publicznych bez zezwolenia, z karami obejmującymi konfiskatę pojazdów. Skutkowałoby to kryminalizacją sposobu życia Cyganów, Romów i Trawelerów. Jak wyjaśnił The Guardian w niedawnym artykule redakcyjnym, takie ekstremalne ograniczenia nałożone na koczowniczy styl życia „ryzykują podsycaniem uprzedzeń wobec społeczności i jednostek, które już teraz borykają się z poważnymi trudnościami”.

Jeśli ustawa ta zostanie uchwalona zgodnie z oczekiwaniami jeszcze w tym miesiącu, brytyjska demokracja dozna ciosu bezprecedensowego w najnowszej historii. Na końcu tej drogi czai się filozofia zapobiegania przestępczości, która przywodzi na myśl dystopijny film Stevena Spielberga Raport mniejszości.

Patel zdołał doprowadzić tę drakońską ustawę do tego etapu, wykorzystując powszechny sprzeciw wobec destrukcyjnych akcji protestacyjnych grupy ekologicznej Insulate Britain.Od czasu powstania grupy w 2019 roku aktywiści Insulate Britain blokują główne autostrady i zakłócają transport publiczny, aby ich głos był słyszalny. Ich protesty rozzłościły znaczną większość brytyjskiej opinii publicznej. Sondaż przeprowadzony przez YouGov w październiku 2021 r. wykazał, że 72 proc. ankietowanych sprzeciwiało się działaniom protestujących.

Zrozumiałe jest, że w zatomizowanym społeczeństwie wielu jest oburzonych, a nawet postrzeganych jako zagrożenie, protestami, które zakłócają ich codzienne zajęcia. Prawdą jest również to, że ludzie na ogół nie chcą czuć się tak, jakby utknęli w przeciąganiu liny między protestującymi a władzami. Nie chcą, aby na ich codzienne życie w jakikolwiek sposób wpływały protesty, które mogą wspierać lub nie.

To nowe proponowane prawodawstwo nie ma jednak tak naprawdę na celu ochrony społeczeństwa przed ekscesami protestujących. Ustawa ta daje jedynie rządowi znaczące uprawnienia do arbitralnego ograniczania wolności – a zwłaszcza wolności protestowania – obywateli.

W przypadku jungowskiej synchroniczności pierwsze pojawienie się projektu ustawy w parlamencie zbiegło się z haniebną reakcją policji na czuwanie dla Sarah Everard – 33-letniej londyńczyka, która została porwana i zamordowana przez funkcjonariusza policji 4 marca. 13 marca policjanci zaatakowali i siłą aresztowali kobiety, które pokojowo uczestniczyły w „nielegalnym” czuwaniu dla Everarda w Clapham Common. Tego samego dnia brytyjscy posłowie dyskutowali nad projektem ustawy, która dałaby policji dodatkowe uprawnienia do ograniczenia takich czuwań. Pod wieloma względami to, co wydarzyło się tego dnia, było złowrogą próbą generalną tego, co ma być objęte nową ustawą.

Od końca 30-letniego okresu wzrostu gospodarczego i demokratycznych zdobyczy na Zachodzie w latach 1945-1975 – okresu, który francuski ekonomista Jean Fourastie nazwał słynną „Wielką Trzydziestką” – demokracja w świecie zachodnim gwałtownie upada .

W tym czasie zachodnie rządy zaczęły szybko odchodzić od wspierania aktywnej demokracji i po cichu stwarzały obywatelom warunki do biernego uczestnictwa w demokracji. Ostatecznie powszechne uczestnictwo w zarządzaniu ograniczyło się do oddania głosu na jednego z kilku wstępnie wybranych kandydatów co cztery lub pięć lat. Przesłaniem, które wysłano do obywateli było to, że po oddaniu głosu powinni po prostu stać z boku i pozwolić wybranym urzędnikom wykonać swoją pracę.

Ustawa o Policji, Przestępczości, Wyrokach i Sądach jest niczym innym jak rozszerzeniem tego nastawienia. Wyraźnie mówi brytyjskiej opinii publicznej: po oddaniu głosu nie waż się ingerować w działania rządzących. Ale to nie jest demokracja. Społeczeństwo powinno zawsze zachować prawo do korygowania biegu swoich rządów poprzez protesty w krajach demokratycznych.

Wielka Brytania ma długą i udaną historię destrukcyjnych protestów. Na przykład brytyjscy protestujący – stosując tę ​​samą taktykę, którą rząd Johnsona próbuje teraz zakazać – przekonali ówczesnego premiera Johna Majora do porzucenia bezsensownego i destrukcyjnego dla środowiska programu budowy dróg, który rozpoczął się na początku lat dziewięćdziesiątych.

Oprócz garstki doświadczonych aktywistów i wyspecjalizowanych grup kampanijnych, kilku głosów sprzeciwu na lewicy oraz gazety Guardian, która w ostatnim artykule redakcyjnym wyraziła sprzeciw wobec projektu, ustawa zmierza w kierunku legislacji bez większego oporu.

To jest niedopuszczalne. Rząd Johnsona, pod przewodnictwem skrajnie prawicowego ministra spraw wewnętrznych Patela, po cichu, ale pewnie dąży do odebrania Brytyjczykom prawa do pokojowego protestowania i korygowania kursu swojego rządu. Jak wyjaśniła brytyjska grupa praw obywatelskich Liberty, ten projekt ustawy „dotknie nas wszystkich, likwidując z trudem wywalczone i głęboko cenione prawa do swobodnego gromadzenia się i wyrażania sprzeciwu”.

Brytyjczycy muszą się obudzić i odeprzeć atak na ich prawa i wolności, zanim będzie za późno. Jeśli nie podejmą działań teraz i nie zrobią wszystkiego, co w ich mocy, aby powstrzymać tę ustawę, mogą w najbliższej przyszłości stanąć przed poważnymi konsekwencjami wypowiadania się przeciwko rządowi – lub po prostu odważą się sprzeciwić mu w jakikolwiek pomniejszy sposób.

Poglądy wyrażone w tym artykule są poglądami autora i niekoniecznie odzwierciedlają stanowisko redakcyjne.

Aby ocalić swoją demokrację, Wielka Brytania powinna zabić nową ustawę policyjną