Bbabo NET

Wiadomości

W Kazachstanie przemoc osłabła, ale pojawiają się pytania

Kazachowie od Ałmaty po regiony wiejskie są w szoku po tym, jak w zeszłym tygodniu rzadkie i krwawe protesty wstrząsnęły 19-milionowym narodem.

W zeszłym tygodniu Nurlan opuścił swoje mieszkanie w Ałmaty, największym mieście i dawnej stolicy Kazachstanu, które tylko dwa razy stało się centralnym punktem gwałtownych protestów, aby szybko kupić artykuły spożywcze i pomknąć z powrotem.

41-letni księgowy, który głównie pracował w domu z powodu pandemii COVID-19, nawet nie rozważał udania się do centrum, gdzie setki uzbrojonych mężczyzn plądrowało sklepy, przejmowało i paliło budynki rządowe oraz starło się z policją.

„Mogłem wyrzucić ze mnie gówno – w najlepszym przypadku. Albo mogli torturować mnie na śmierć”, powiedział Nurlan, który zataił swoje imię, ponieważ obawia się prześladowań za mówienie „niewłaściwych rzeczy” na temat protestów.

Większość zeszłego tygodnia spędził w próżni informacyjnej po tym, jak władze zamknęły dostęp do sieci i komunikację przez telefony komórkowe.

W międzyczasie jego rodzice, mieszkający w innym mieście, bez końca wykręcali jego numer, „wariując” z powodu niepewności w Ałmaty i pozostałej części rozległego, bogatego w ropę, 19-milionowego kraju Azji Środkowej.

Chociaż Nurlan dorastał po uzyskaniu przez Kazachstan niepodległości od Związku Radzieckiego, jego językiem ojczystym jest rosyjski, ogląda filmy rosyjskie i zachodnie i czuł kulturową przepaść między sobą a protestującymi, którzy w większości byli wiejską, bezrobotną młodzieżą mówiącą po kazachsku.

Uważał jednak, że to nie protestujący uciekali się do przemocy.

Prezydent obwinia „zagranicznych bojowników”

Miesze rozpoczęły się 2 stycznia w południowo-zachodnim mieście naftowym i rozprzestrzeniły się na pozostałe ośrodki miejskie Kazachstanu.

Zdezorganizowani demonstranci nie mieli wyraźnych liderów ani agendy i po prostu domagali się wyższych wynagrodzeń i rozwiązania rządu prezydenta Kassym-Jomarta Tokajewa.

Jednak 5 stycznia tysiące uzbrojonych „najemników” przybyło do Ałmaty, by zająć posterunki policji, budynki administracyjne i lotnisko, powiedział Nurlan, popierając oficjalny punkt widzenia.

Powiedział, że niektórzy pochodzili z sąsiedniego Kirgistanu i Uzbekistanu – powtarzając również słowa Tokajewa o „zagranicznych bojownikach” i „terrorystach”.

Tylko nominalnie muzułmański i obojętny na jakąkolwiek religię, Nurlan twierdził, że „najemnikami” byli „brodatymi radykałowie” rzekomo wynajęci przez Kayrata Satybaldy, bratanka pierwszego prezydenta Kazachstanu Nursultana Nazarbayeva.

Potężny biznesmen i były szef ochrony, Satybaldy jest znany jako orędownik surowej wersji islamu.

Nazarbajew ustąpił w 2019 roku, ale zachował ogromną władzę jako szef potężnej Rady Bezpieczeństwa, podczas gdy jego rodzina i protegowani kontrolowali agencje bezpieczeństwa i kluczowe firmy Kazachstanu.

Dwa dni po rozpoczęciu protestów Tokajew wyrzucił Nazarbajewa z Rady Bezpieczeństwa, rozwiązał rząd i zdymisjonował kilku kluczowych szefów bezpieczeństwa mianowanych przez pierwszego prezydenta znanego oficjalnie jako El Basy, „głowa narodu”.

Tokajew nigdy nie oskarżył siostrzeńca prezydenta – którego brat nadal pełni funkcję wiceszefa KNB, czyli Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego – o organizowanie przemocy.

Tokajew wolał nie wymieniać osób ani sił, które stały za „agresorami”.

„Staliśmy w obliczu bezprecedensowego aktu agresji i ataku na naszą państwowość i podjęliśmy pilne działania w celu przywrócenia porządku konstytucyjnego i praworządności” – napisał w poniedziałek Tokajew na Twitterze.

Zamiast tego Tokajew poprosił o pomoc zdominowany przez Rosję blok bezpieczeństwa, Organizację Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (CSTO). Około 2500 żołnierzy z Rosji, Białorusi, Armenii, Kirgistanu i Tadżykistanu przybyło pod koniec ubiegłego tygodnia – i odejdzie w ciągu 10 dni, powiedział Tokajew w poniedziałek.

Nurlan jest entuzjastycznie nastawiony do przybycia sił pokojowych – mimo że Kazachstan może stać się bardziej zależny politycznie od swojego byłego imperialnego władcy.

„Rosjanie są lepsi niż to gówno. Lepiej zapłacimy cenę Rosjanom, niż mieszkamy pod brodatymi” – powiedział Nurlan.

'Pytania będą nadal zadawane'

Luki w wersji wydarzeń Tokajewa, jego aluzje dotyczące roli niezależnych dziennikarzy i obrońców praw człowieka, niechęć jego rządu do publikowania nazwisk dziesiątek zabitych demonstrantów, a szybkość aresztowań – do tej pory ponad 9000 osób zostało zatrzymanych – niepokoi obserwatorów międzynarodowych.

„W tym momencie chcielibyśmy zachęcić Tokajewa, aby wykorzystał ten moment i powiedział prawdę o tym, co wydarzyło się w ciągu ostatniego tygodnia” – powiedział Ivar Dale, starszy doradca ds. polityki w Norweskim Komitecie Helsińskim, który jest strażnikiem praw.

„Wciąż będą zadawane pytania o oficjalną wersję wydarzeń, która w tym momencie wydaje się nie do końca wiarygodna i skłania do zbędnych spekulacji. Konieczne może okazać się niezależne, międzynarodowe śledztwo w sprawie wydarzeń” – dodał.

Wielu Kazachów ostrożnie podchodzi do wymieniania sprawców, a zamiast tego po prostu chwali powrót do normalności.„Miasto żyje, transport publiczny się porusza, jest cicho, artykuły spożywcze są dostarczane do sklepów” – powiedział Alexander, etniczny rosyjski grafik urodzony i wychowany w Ałmaty.

Jednak dla wielu mieszkańców zachodniego Kazachstanu, gdzie rozpoczęły się protesty, powód jest jasny – stagnacja gospodarcza spowodowana korupcją, rosnącą inflacją i brakiem szans dla młodszych Kazachów.

„Chciwość i bezczelność rządu stały się nieograniczone. Ludzie naprawdę nie mają nic do jedzenia, nie mają pracy” – powiedział mieszkaniec Atyrau, kaspijskiego portu i głównego centrum wydobycia i eksportu ropy naftowej.

Miasto Zhanaozen, w którym wybuchły protesty, już widziało podobne niepokoje.

W 2011 roku oddziały rządowe ostrzelały tłum niezadowolonych pracowników naftowych, którzy strajkowali od miesięcy, zabijając co najmniej 14 osób i raniąc setki.

Również w Zhanaozenie w 1989 r. w starciach etnicznych, które zasygnalizowały upadek Związku Radzieckiego, zginęło do 200 osób.

W Kazachstanie przemoc osłabła, ale pojawiają się pytania