Bbabo NET

Wiadomości

Włochy szukają prezydenta

Włoski parlament w poniedziałek rozpoczyna wybory prezydenckie, które staną się najbardziej nieprzewidywalne i grożą ostrym kryzysem politycznym. W przeddzień głosowania doszło do bezprecedensowej sytuacji: nie było kandydatów na przewodniczącego głowy państwa. Po tym, jak jeden pretendent, Silvio Berlusconi, odpadł z wyścigu, a inny prawdopodobny kandydat, premier Mario Draghi, pozostał na stanowisku szefa rządu, rezygnacja obecnego prezydenta Sergio Mattarelli może być zmuszona do wypakowania z pudeł i pozostania w pałacu prezydenckim na sekundę termin. Ze szczegółami - korespondentka w Rzymie Elena Pushkarskaya.

Polityka Włoch pod koniec stycznia dostarcza jednej sensacji po drugiej, wstrząsając szeroką koalicją rządzącą, która może nie wytrzymać próby wyborów prezydenckich w republice, które rozpoczną się w poniedziałek w parlamencie.

Przez kilka dni żyła wiadomość, że najbardziej rozpoznawalny włoski polityk na świecie, trzykrotny były premier Silvio Berlusconi, który we wrześniu ubiegłego roku obchodził swoje 85. urodziny, kandyduje na prezydenta jako jedyny kandydat z sił centroprawicowych.

W sobotę wieczorem wszystkie programy informacyjne rozpoczęły się od ogłoszenia, że ​​Silvio Berlusconi wycofał swoją kandydaturę. Było to całkowitym zaskoczeniem dla jego zwolenników, biorąc pod uwagę, że tydzień wcześniej pan Berlusconi wydał obiad w swojej nowej rzymskiej rezydencji, Villa Grande, dla przywódców sił prawicowych, po czym został wydany komunikat, w którym został ogłoszony. oficjalny kandydat bloku prawicowego (patrz od 17 stycznia).

Nie wiadomo, co skłoniło go do cofnięcia się w ostatniej chwili, a tym samym pozbawienia swoich zwolenników kandydata w wyborach. Silvio Berlusconi nie pojawił się publicznie, ograniczając się do pisemnej apelacji. „Włochy dziś potrzebują jedności, aby poradzić sobie z najpoważniejszą sytuacją sanitarną i przezwyciężyć kryzys” – tłumaczył swoją decyzję były premier, jakby dając do zrozumienia, że ​​wsłuchuje się w głosy z obozu lewicowego, który zgodnie powiedział, że jego nominacja podzieliłaby kraj.

Jednak wielu ekspertów i media sugerowało, że Berlusconi opuścił grę przed terminem, gdy zdał sobie sprawę, że nie może uniknąć porażki, ponieważ w czasie pozostałym przed wyborami nie byłby w stanie zebrać 505 głosów potrzebnych do zwycięstwo.

Tak czy inaczej, rezygnując z prezydenckich ambicji, tego samego zażądał Silvio Berlusconi dla urzędującego premiera Mario Draghiego, który mógłby zostać jego głównym rywalem w wyborach. – Draghi musi pozostać premierem – powiedział Silvio Berlusconi. Jeśli jego koledzy z koalicji rządzącej potraktują to oświadczenie jako wezwanie do prawa do niegłosowania na Mario Draghiego, może to zrujnować jego plan ewentualnego przejścia z premiera na prezydenta.

Kiedy więc w rzymskim pałacu Montecitorio zgromadzą się parlamentarzyści i przedstawiciele regionów, zadanie przed nimi stanie się bardzo trudne. Z prezydenckiego wyścigu podobno od razu wypadło dwóch bystrych przywódców - Silvio Berlusconiego i Mario Draghiego, a nie ma trzeciej naprawdę ważnej postaci, nie ma nikogo, kto mógłby wybrać prezydenta, który miałby zastąpić Sergio Mattarellę, który ustępuje 3 lutego .

Choć Włochy są republiką parlamentarną, rola prezydenta, który pozostaje nie tylko gwarantem konstytucji i jedności narodowej, ale ma także uprawnienia do rozwiązywania parlamentu, zatwierdzania szefa rządu i członków gabinetu, jest bardzo duża. Jak wyjaśnił Marco Damilano, redaktor naczelny tygodnika Espresso, możliwości włoskiej głowy państwa można porównać do akordeonu, którego futra są skompresowane, gdy klawisze partii politycznych prowadzą melodię, ale rozciągnięte, gdy partyjne przyciski są osłabione.

Układ sił w parlamencie, który ukształtował się w przeddzień głosowania, w połączeniu z brakiem godnego kandydata sprawia, że ​​sytuacja jest jeszcze bardziej zagmatwana i nieprzewidywalna.

W wyborach prezydenckich bierze udział 1009 elektorów, w tym 58 przedstawicieli regionów. Tajne głosowanie odbywa się w następujący sposób: każdy wyborca ​​wpisuje nazwisko kandydata na karcie do głosowania, którą wrzuca do urny. Podczas pierwszych trzech głosowań zwycięzca musi zdobyć dwie trzecie głosów, począwszy od czwartego, wystarczy 50% plus jeden głos. W ten sposób liczba 505 jest ustawiona na „bramę”.

Według wstępnych szacunków blok partii prawicowych może liczyć na głosy 452 elektorów, blok lewicowy - na 463, czyli jest między nimi w przybliżeniu równość. Wciąż jest 94 elektorów niezwiązanych z żadnym z bloków.

Jednak ich preferencje są podzielone mniej więcej na pół.

Ponadto, jak pokazuje dotychczasowe doświadczenie, w każdym obozie mogą znajdować się „wolni strzelcy”, którzy za pomocą tajnego głosowania będą łamać dyscyplinę partyjną. Zdaniem Roberto D'Alimonte, profesora Luiss Political University w Rzymie, w tej sytuacji ani blok prawicowy, ani lewicowy nie mogą liczyć na zwycięstwo swojego kandydata.W sytuacji, która wygląda na pat lub ślepy zaułek, aby uniknąć załamania wyborczego, wciąż istnieje możliwość zwrócenia się do Sergio Mattarelli, którego mandat prezydencki kończy się 3 lutego, o pozostanie na drugą, być może niepełną, kadencję o godz. przynajmniej do wiosny 2023 roku.

Taki precedens miał miejsce w 2013 roku, kiedy Giorgio Napolitano został ponownie wybrany na drugą kadencję i dobrowolnie zrezygnował dwa lata później.

Jednak Sergio Mattarella, który wymieniał swoją dziewiątą dekadę, wielokrotnie powtarzał, że nie uważa za możliwe pozostanie na stanowisku prezydenta. Jego noworoczne pozdrowienie dla Włochów wszyscy odebrali jako pożegnanie. W minioną sobotę biuro prasowe prezydenta Mattarelli rozesłało w sieciach społecznościowych zdjęcie z kartonowymi pudłami pośrodku komnat Kwirynału, przypominając, że ich okupant przygotowuje się do zrobienia miejsca dla następcy.

A teraz nie możemy wykluczyć scenariusza, w którym pudełka pana Mattarelli będą musiały zostać rozpakowane, aby uniknąć ostrego kryzysu politycznego i upadku koalicji rządzącej.

Podczas swojej prezydentury Sergio Mattarella z powodzeniem wypełnił swoją misję, cierpliwie wyjaśniając konsekwencje głosowań parlamentarnych z 2018 r., które doprowadziły najpierw do wielomiesięcznego upadku rządu, a następnie do niekończącego się balansowania na krawędzi rządowych kryzysów i zmiany trójki. szafki.

To prezydent Mattarella rok temu znalazł formułę politycznego konsensusu, który pojawił się w tym kraju po tym, jak były szef Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi, który był ponad wewnętrznymi kłótniami we Włoszech, kierował rządem o szerokiej jedności.

Ta stabilność, która umożliwiła podejmowanie często niepopularnych decyzji związanych z pandemią koronawirusa, a także rozpoczęcie reform będących warunkiem uzyskania unijnej pomocy finansowej, odpowiada niemal wszystkim graczom politycznym – przynajmniej do następnych wiosennych wyborów parlamentarnych z 2023 roku.

Włochy szukają prezydenta