Bbabo NET

Wiadomości

Trzy typy antysemitów w USA i polityka „rebusu na psychoteście”: Izrael w centrum uwagi

Greater Middle East (bbabo.net), - Gazeta Jewish World opublikowała artykuł analityczny amerykańsko-izraelskiej dziennikarki Caroline Glick, zastępcy redaktora The Jerusalem Post, przetłumaczony przez Alexandra Nepomniachtchi, pod tytułem „Gaslighting Anti-Semitism in Ameryka".

(Gaslighting to forma psychicznego znęcania się, która zmusza osobę do wątpienia w adekwatność postrzegania otaczającej rzeczywistości poprzez deprecjonowanie żartów, oskarżeń i zastraszania).

Malik Faisal Akram, obywatel brytyjski, który podczas nabożeństwa szabatowego wziął na muszkę czterech zakładników w społeczności Beth Israel w Colleyville w Teksasie, otwarcie mówił, kim jest i czego chce.

Akram wszedł do synagogi z pistoletem i twierdził, że ma w plecaku bombę. Potem zaczął narzekać na żydowski spisek i żydowską dominację nad światem, a następnie zażądał uwolnienia terrorysty z Al-Kaidy, odsiadującego 86 lat więzienia w więzieniu federalnym 20 mil od Beth Israel.

Aby osiągnąć swój cel, wziął rabina i trzech parafian jako zakładników i zażądał, aby rabin nazwał Nowy Jork „rabinem z głównej nowojorskiej synagogi”.

Nie trzeba być zawodowym studentem antysemityzmu, żeby odgadnąć: osoba, która sprzeciwia się „żydowskiej dominacji”, a następnie domaga się wstawiennictwa „rabina z głównej nowojorskiej synagogi” za terrorystą Al-Kaidy nienawidzi, obawia się i ma obsesję na punkcie Żydów.

Nie potrzebujesz żadnego specjalnego szkolenia, aby zrozumieć prosty fakt: Akram faktycznie wierzył, że potężna żydowska klika kontroluje cały świat. Właśnie to przekonanie skłoniło go do zajęcia synagogi obok więzienia, w którym odbywa swoją karę znana terrorystka. Co więcej, schwytać w czasie nabożeństwa szabatowego, aby z pewnością wziąć jako zakładników jej żydowskich parafian.

Innymi słowy, każdy, kto miał oczy, mógł łatwo dostrzec, że motywy Akrama ataku na synagogę i wzięcia żydowskich zakładników były wyraźnie antysemickie. Było też jasne, że działał umyślnie. Wybrał cel i z góry opracował cały plan.

Jednak FBI zdołało to wszystko przeoczyć. Na konferencji prasowej po tym, jak zakładnikom udało się uciec, a Akram został zabity przez funkcjonariuszy FBI, agent specjalny FBI odpowiedzialny za Matt De Sarno odrzucił antysemityzm jako motyw jego działań.

Akram, według De Sarno, był „wyjątkowo skupiony na jednej kwestii”, która nie była „konkretnie związana ze społecznością żydowską”. „Nadal pracujemy nad znalezieniem motywu” – zakończył.

Prezydent Joe Biden ze swojej strony słusznie nazwał ten atak atakiem terrorystycznym. Jednak Biden w swoim przemówieniu powiedział, że jest za wcześnie, aby wyciągać wnioski na temat „dlaczego używał wypowiedzi antysemickich i antyizraelskich”.

Wraz z pojawianiem się coraz większej ilości informacji o tożsamości terrorysty, który przyleciał do Ameryki z Wielkiej Brytanii, narastało poczucie, że FBI i Biden zajmowali się jawnym gaslightingiem, czyli celową odmową uznania antysemickiego charakteru ataku terrorystycznego, kupił broń i wziął żydowskich zakładników w synagodze w Teksasie w nadziei na uwolnienie terrorysty.

Aafia Siddiqui, znana również jako Dama Al-Kaidy, została skazana w 2010 roku na 86 lat więzienia za próbę zamachu na członków amerykańskiej służby w Afganistanie. Podczas pobytu w afgańskim areszcie Siddiqi wyrwał karabin amerykańskiemu oficerowi, który towarzyszył jej wraz z grupą innych funkcjonariuszy w drodze z więzienia na przesłuchanie. Udało jej się oddać dwa strzały, zanim inny amerykański myśliwiec, odpowiadając ogniem, zneutralizował ją.

Afgańska policja aresztowała Siddiqi w pobliżu rezydencji gubernatora afgańskiej prowincji po tym, jak znalazła w jej torebce plany produkcji radioaktywnych „brudnych” bomb, a także listę zabytków w USA.

Podczas procesu w Nowym Jorku w 2010 r. Siddiqi zażądała, aby ława przysięgłych była nieżydowska, a potencjalni przysięgli przeszli testy DNA, aby udowodnić, że nie mają żydowskich powiązań.

Po ogłoszeniu wyroku Siddiqui oświadczyła, że ​​została potępiona przez wszechpotężną klikę żydowską zasiadającą w żydowskim państwie Izrael. „Ten werdykt” – powiedział Siddiqi – „pochodzi z Izraela, a nie z Ameryki. To mnie denerwuje”.

Akram nie był pierwszym islamskim terrorystą, który zabiegał o uwolnienie Siddiquiego. „Państwo Islamskie” (organizacja zakazana w Federacji Rosyjskiej – bbabo.net) dwukrotnie proponowało wymianę amerykańskich zakładników na Siddiqi. Talibowie (organizacja zakazana w Federacji Rosyjskiej. - bbabo.net) i Al-Kaida zaproponowały również wymianę zakładników ze Stanów Zjednoczonych i innych krajów zachodnich na Lady Al-Kaidę, która otrzymała stopnie naukowe z Instytutu Massachusetts Technologii i Brandeis.Ale nie tylko indywidualni terroryści i grupy terrorystyczne dążą do uwolnienia Siddiqi. Podobno umiarkowane grupy amerykańskich muzułmanów lobbują również za jej interesami. Notoryczna Rada Stosunków Amerykańsko-Islamskich (CAIR) wielokrotnie organizowała wiece w celu uwolnienia Siddiqui.

Wybitna amerykańska aktywistka muzułmańska, dobrze znana ze swojej otwartej antysemickiej narracji, Linda Sarsour przemawiała na wiecu internetowym CAIR w listopadzie w celu poparcia uwolnienia Siddiquiego. Inne duże grupy islamskie również aktywnie protestowały przeciwko uwięzieniu Siddiqui i lobbowały za jej uwolnieniem.

Dlatego też Stowarzyszenie Muzułmańsko-Amerykańskie (MAS), Amerykańscy Muzułmanie dla Palestyny ​​(AMP) i Islamski Krąg Ameryki Północnej (ICNA) były również zaangażowane w wysiłki na rzecz jej uwolnienia. Aby promować jej zainteresowania i lobbować za jej uwolnieniem, utworzono nawet Fundację Aafia. W meczetach od Bostonu do Los Angeles odbywały się wydarzenia wzywające do uwolnienia Siddiqi.

Zaangażowanie wszystkich tych amerykańskich grup muzułmańskich w wysiłki na rzecz uwolnienia Siddiqi pomaga nam zrozumieć, dlaczego De Sarno tak bardzo starał się zaprzeczyć antysemickim motywom przejęcia przez Akram synagogi podczas nabożeństwa szabatowego i wzięcia czterech Żydów jako zakładników.

Mimo wszystko, pomimo faktu, że pewnego razu CAIR został nazwany przez FBI przykrywką dla grup Hamasu w Stanach Zjednoczonych i był w procesie finansowanym przez Holy Land Foundation w 2008 roku jako wspólnik, któremu nie postawiono zarzutów, FBI ma długą i długą drogę. bardzo brudną historię bliskiej współpracy z tą islamistyczną organizacją wspierającą terror.

CAIR prowadzi nie tylko kampanię na rzecz terrorystów takich jak Siddiqi. Wielu przywódców CAIR otwarcie głosi antysemickie wypowiedzi w duchu Akram i Siddiqi. Na przykład, niecałe dwa miesiące temu Zahra Billu, szefowa oddziału CAIR w San Francisco, wygłosiła zaciekle antyżydowskie przemówienie na imprezie American Muslims for Palestine. Billu zaatakowała wszystkich „syjonistów”, których określiła jako każdego, kto popiera samo istnienie żydowskiego państwa Izrael. Wezwała amerykańskich muzułmanów do odmowy i unikania wszelkich kontaktów, nawet z tak zwanymi „uprzejmymi syjonistami”.

„Musimy zwrócić uwagę na Ligę Przeciw Zniesławieniu. Musimy zwrócić uwagę na federacje żydowskie… syjonistyczne synagogi… rozdziały Hillel na naszych kampusach… Ci, którzy popierają rozwiązanie dwupaństwowe, są również naszymi wrogami, powiedziała Billa.

Oczywiście FBI nie było łatwo nazwać Akrama islamskim terrorystą kierującym się antysemityzmem, podczas gdy samo FBI współpracuje z grupami, które są równie zaciekle antysemickie, a także wspierają islamskich terrorystów.

FBI znalazło się pod ostrzałem po irytującym oświadczeniu De Sarno. Pośród tej powszechnej krytyki FBI zmieniło kurs, przyznając, że Akram rzeczywiście był terrorystą napędzanym antysemityzmem.

Niestety, dopóki FBI nie zdecyduje się całkowicie zaprzestać współpracy z amerykańskimi grupami muzułmańskimi podzielającymi antyżydowsko-islamski światopogląd Akram i Siddiqui, będzie niezwykle trudno uwierzyć w szczerość zmiany stanowiska FBI, a jeszcze trudniej wierzyć, że ta zmiana zostanie poparta wiarygodnymi, trwającymi wysiłkami na rzecz ochrony amerykańskich Żydów i instytucji żydowskich przed groźbą islamistycznych ataków antysemickich.

A jeśli tak jest z FBI, to sytuacja z Partią Demokratyczną, aw szczególności z administracją Bidena, jest dużo, dużo gorsza. Status CAIR jako nieoskarżonego wspólnika w największym procesie finansowania terroryzmu w historii USA skłonił FBI do nieznacznego ograniczenia współpracy z grupą. Ale Demokraci nie mają takich wyrzutów sumienia. Ponad 100 demokratycznych prawodawców z obu izb Kongresu oficjalnie zadeklarowało swoje poparcie dla CAIR.

Wiceprezydent Kamala Harris utrzymywała bliskie stosunki z CAIR zarówno podczas jej kadencji jako prokurator generalny Kalifornii, jak i podczas jej kadencji w Senacie USA. Wyżsi urzędnicy administracji Biden również utrzymują bliskie związki z CAIR.

CAIR współpracował z demokratą z Minnesoty Ilhanem Omarem nad projektem ustawy, która została niedawno zatwierdzona przez Izbę Reprezentantów w bezpośrednim, partyzanckim głosowaniu. Projekt ustawy Omara wymaga od prezydenta wyznaczenia specjalnego przedstawiciela do walki z islamofobią. Krytycy ustawy, tacy jak dr M. Zuhdi Jasser, ostrzegają, że jeśli ustawa przeciwko międzynarodowej islamofobii zostanie uchwalona, ​​krytyka islamu zostanie skutecznie zakazana w USA. Co więcej, w rzeczywistości Stany Zjednoczone będą wspierać bojowych dżihadystów, którzy każdą krytykę islamu definiują jako bluźnierstwo.W ciągu ostatnich trzech lat antysemiccy terroryści czterokrotnie atakowali Żydów w amerykańskich synagogach. Dwa z tych ataków zostały przeprowadzone przez białych rasistów, jeden przez czarnego rasistę, a ostatni przez Akrama, islamskiego nienawidzącego Żydów.

Białych zwolenników supremacji, którzy zaatakowali synagogi w Pittsburghu i Poway w Kalifornii, słusznie nazwano terrorystami i potępiono od wybrzeża do wybrzeża. Ich działania były szeroko komentowane w mediach.

Czarny rasista, który zaatakował Żydów w Monsey w stanie Nowy Jork, został skazany na chorobę psychiczną, by stanąć przed sądem pod federalnymi zarzutami o przestępstwa z nienawiści. Czarni rasiści, którzy w tym samym czasie zabili dwóch Żydów i nieżydowskiego kasjera w koszernym supermarkecie w Jersey City, otrzymali wsparcie od lokalnej społeczności czarnych, w tym od członka lokalnej rady szkolnej.

Wreszcie, atak Akrama na Beth Israel został celowo źle scharakteryzowany zarówno przez FBI, jak i prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Wszystko to wskazuje na jawną i niezwykle destrukcyjną rzeczywistość. Żydzi w Stanach Zjednoczonych są prześladowani przez trzy różne typy antysemitów. Ale są chronieni tylko przed jedną z tych grup. (Autor: Caroline Glick. Źródło w języku angielskim - NEWSWEEK)

Portal newsru.co.il publikuje cotygodniowy przegląd sytuacji politycznej w Izraelu, przygotowany przez dziennikarkę Gaby Wolfson.

Dwa ważne wydarzenia z zeszłego tygodnia – ewolucja skandalu związanego z hakerami na smartfony i opublikowanie rządowego programu gospodarczego – pozostawiły prawie niezauważone wydarzenie, które ucieszyło premiera Naftali Bennetta bardziej niż cokolwiek innego.

Fakt, że Kneset zatwierdził w pierwszym czytaniu ustawę (lub ustawy) o obywatelstwie, nie budził wątpliwości. Było to tym bardziej widoczne po tym, jak zastępca premiera Yair Lapid wycofał swój apel o głosowanie nad ustawą. Jednak głównym pytaniem było głosowanie, a przede wszystkim dalsze kroki partii MERETZ i RAAM. Na lewej flance byli źli i obiecali ostre kroki odwetowe, jeśli ustawy zostaną zatwierdzone.

Samo głosowanie wyglądało dość komicznie. Posłowie lewicowych partii koalicyjnych planowali głosować przeciw, pozostawiając prawą flankę, aby uchwalić ustawę głosami opozycji. Dałoby to lewicy możliwość ostrej krytyki kierownictwa koalicji, do której ona sama należy.

Jednak wszystkie plany zostały zdezorientowane przez członka Knesetu Ahmada Tibi (Wspólna Lista), który ogłosił to wotum nieufności dla rządu. Meretz i RAAM zrezygnowali z możliwości głosowania przeciwko ustawie, ponieważ oznaczałoby to, że głosowali za wotum nieufności. Likud, Shas, Ya'adut HaTorah i Zionut Datit stracili możliwość głosowania za ustawą, ponieważ oznaczałoby to, że sprzeciwiają się wotum nieufności. Polityka izraelska czasami wygląda jak rebus na psychoteście przed wejściem na uniwersytet.

Meretz i RAAM z jednej strony, a prawicowy blok religijny z drugiej wyszli z sali na czas głosowania, a projekty zostały zatwierdzone w pierwszym czytaniu głosami prawicy i centrum. partie koalicyjne. Arabska „Wspólna Lista” głosowała przeciw. W systemie politycznym dalsze kroki MERETZ były bacznie obserwowane. W dniach poprzedzających głosowanie Mosi Raz, Michał Rozin i Tamar Zandberg bardzo wojowniczo wyjaśniali, jakim rażącym naruszeniem porozumień koalicyjnych i innych porozumień w ramach koalicji jest przyjęcie tej ustawy. Nikt nie spodziewał się, że Meretz odejdzie z rządu, ale wielu uważało, że „akcja odwetowa” w postaci głosowania z opozycją przeciwko koalicji jest nieunikniona.

Nic takiego się nie wydarzyło. Szefowa frakcji Tamar Zandberg wyjaśniła, że ​​„partia jest bardzo zraniona zarówno samym faktem zatwierdzenia ustawy, jak i formą, w jakiej została ona uchwalona”. „Jednak nie zamierzamy zadowolić nikogo pospiesznymi, bezmyślnymi krokami” – dodał Zandberg. Znaczenie tych stwierdzeń jest oczywiste: samo w sobie niezadowolenie, same w sobie ostre ruchy. Po ponad dwóch dekadach w opozycji Meretz nie będzie się spieszył do powrotu tam ponownie. I nawet deputowany Knesetu Mosi Raz, być może najbardziej radykalny wśród członków frakcji MERETZ, zauważył w rozmowie z Kanem REKĄ, że nie zamierza odejść, nawet jeśli kompromis w sprawie Evyataru zostanie zrealizowany. „Jestem gotowy na upadek rządu, jeśli wraz z nim upadnie Eviatar, ale nie ma sensu opuszczać rządu, jeśli upadnie i pozostanie Eviatar” – powiedział Raz.Po takich wypowiedziach krytyka nowego kompromisu w sprawie Homesza (proponuje się przeniesienie jesziwy do Evyatar) nie brzmi zbyt groźnie. Naftali Bennet może być spokojny: dziś nic nie zagraża stabilności jego koalicji z tej strony. Niemniej jednak ziarna wzajemnego niezadowolenia w koalicji nie są dla nikogo tajemnicą. Można przypuszczać, że im bliższa rotacja i zmiana władzy, tym silniej się zamanifestują i wpłyną na układ sił w koalicji. Obraz jedności i harmonii, jaki od ośmiu miesięcy malują posłowie i ministrowie koalicji, jest coraz mniej wiarygodny.

Pod koniec tygodnia przywódcy koalicji – w szczególności Naftali Bennet i Avigdor Lieberman – podjęli próbę przywrócenia agendy publicznej tematu, który zapoczątkował tworzenie obecnego rządu: gospodarki. Bez oceniania przedstawionego programu z ekonomicznego punktu widzenia… z politycznego punktu widzenia, należy zwrócić uwagę na dwa aspekty. Przede wszystkim Lieberman i Bennett są konsekwentni w swoim pragnieniu zapewnienia świadczeń dla pracujących, a najlepiej również służących w armii izraelskiej. Nawiasem mówiąc, szef NDI poprzedził prezentację programu lekkim ostrzałem w formie kampanii, by przypomnieć obywatelom, że ultraortodoksyjny działa mniej niż świeccy. Wyjaśniając logikę propozycji emitowanych na antenie radia Kan REKA, minister finansów wspomniał, że do tej pory świadczenia otrzymywały głównie osady „o zwartej populacji ludności ultraortodoksyjnej i arabskiej”. Linia polityczna i PR partii NDI pozostaje bez zmian.

Drugim aspektem jest to, że reformy zainicjowane przez Bennetta i Liebermana nie prowadzą do rezultatów, które irytują masy, ale odwrotnie. Innymi słowy, szef NDI z całych sił stara się złamać zasadę, która wydawała się do tej pory niewzruszona, według której minister finansów to stanowisko, które nieuchronnie prowadzi do załamania wyborczego.

Minister sprawiedliwości Gideon Saar zakończył w tym tygodniu swój główny projekt swoich pierwszych miesięcy urzędowania: powołanie prawnika Gali Baarav-Miary na stanowisko doradcy prawnego rządu. Pytanie, czym właściwie była atrakcyjna dla Ministra Sprawiedliwości, pozostawało otwarte, a wywiad, którego Saar udzielił w tym tygodniu Kanowi REKA, nie dał na nie odpowiedzi. „Jest doświadczonym prawnikiem, na którego profesjonalizmie i uczciwości polegam.” Chciałbym mieć nadzieję, że w Izraelu jest wielu doświadczonych, profesjonalnych i uczciwych prawników, ale wybór Saara padł na Gali Baarav-Miar. Czy chodzi o chęć dokończenia przez Ministra Sprawiedliwości procesu rozdzielenia funkcji radcy prawnego, gdy stanowisko to pełni prawnik bez szerokiego poparcia społecznego? Czy to oznacza, że ​​Saar widzi perspektywę wznowienia negocjacji w sprawie ugody przedprocesowej między prokuraturą a Benjaminem Netanjahu i chce, aby negocjacje te prowadził radca prawny niedoświadczony w sprawach karnych, który będzie bardziej skłonny wysłuchać opinia "starszych towarzyszy" z prokuratury? Pokaże czas. Na tym etapie Gideon Saar forsuje ustawę, która ograniczy kadencję premiera do ośmiu lat. Partia Saary przygotowuje także projekt ustawy, która podwoiłaby do 14 lat okres zakazu kandydowania do Knesetu dla polityka uznanego za winnego „haniebnych” przestępstw. Czasami wydaje się, że obecna koalicja ściga się, by negocjować umowę przedprocesową dla Benjamina Netanjahu. Co wydarzy się najpierw: Netanjahu i prokuratura dojdą do porozumienia przedprocesowego, czy koalicja (czytaj: Saar) utrudni Netanjahu powrót do polityki po procesie tak bardzo, jak to tylko możliwe?

Główny skandal tego tygodnia, związany ze sprawą nielegalnej penetracji policji do smartfonów obywateli, na pierwszy rzut oka wykracza poza pole polityczne i dotyczy głównie policji, prokuratury i wymiaru sprawiedliwości. Jednak w Izraelu struktury te od dawna stały się niemal legalnym graczem politycznym. A biorąc pod uwagę fakt, że jedyną oficjalnie uznaną przez policję „ofiarą” nieuprawnionej penetracji treści telefonu był były dyrektor generalny Ministerstwa Łączności, a obecnie świadek państwowy w „sprawie 4000” Shlomo Filber, to Oczywiste jest, że skandal wykracza poza legalność.

Trzy pytania zajmują teraz wszystkich związanych z tą historią. W jakim stopniu publikacje w gazecie Kalkalist są prawdziwe? Twierdzenie policji, że były tylko trzy przypadki, a nie 26, i że tylko jeden z tych trzech (Shlomo Filber) zakończył się sukcesem, nie uspokaja, ale także sprawia wrażenie, że policja stara się jak najlepiej ukryć coś.Drugie pytanie dotyczy odpowiedzialności osobistej. Kto wydawał rozkazy? Kto wiedział, co się dzieje (rządowy radca prawny? prokurator?)? Jak działał system? Czy chodzi o grupę młodych i przesadnie ambitnych policjantów, którzy stracili wyobrażenie o tym, co jest możliwe, a co nie, czy o system, kulturę organizacyjną, jaką wniósł były wiceszef Szabaka Roni Alsheikh na policje? W tym miejscu warto przypomnieć, że to właśnie za kadencji Alsheikha jako Generalnego Inspektora Policji rozpoczęło się świadome ograniczanie uprawnień departamentu Ministerstwa Sprawiedliwości w zakresie dochodzenia w sprawie przestępstw popełnionych przez funkcjonariuszy policji (MAHASH).

I trzecie pytanie, najbardziej bezpośrednio związane z systemem politycznym: czy w taki sposób zbierano dowody przeciwko obecnemu premierowi kraju?

Na wszystkie te pytania nie może odpowiedzieć grupa robocza powołana przez radcę prawnego rządu. Ani prokuratura, ani MAHASH, ani niestety policja, nie może zbadać takiej sprawy. Obecnie dyskutowana jest możliwość powołania państwowej komisji śledczej.

W systemie politycznym panuje konsensus, że afera podsłuchowa dała byłemu premierowi Benjaminowi Netanjahu silną rękę w negocjacjach w sprawie porozumienia z prokuraturą. Nawet jeśli telefon Shlomo Filbera okaże się jedynym (co jest mało prawdopodobne) zhakowanym telefonem, to nawet jeśli okaże się, że wyciągnięte z tego smartfona informacje nie posłużyły jako dowód podczas śledztwa i procesu, coraz więcej nieprzyjemnych momentów śledztwa i prokuratury w tej sprawie. Od wysoce proceduralnie wątpliwego procesu Avichaia Mandelblita wydawania zgody na wszczęcie śledztwa, przez skrajnie bezprawne metody stosowane przez policję w celu przekształcenia podejrzanych w świadków państwowych, po autoryzowane przez sąd włamanie do telefonu Filbera, a być może bardziej jego. Zbyt wiele w śledztwie Netanjahu wskazuje, że ktoś w policji i prokuraturze zidentyfikował cel i rzucił się do niego, nie przejmując się zbytnio wyborem środków. Dlatego teraz, być może, organy ścigania chętnie dojdą do porozumienia, zanim pojawią się kolejne „niekomfortowe” epizody.

Ze swojej strony Netanjahu z radością zakończy proces porozumieniem, które zostało osiągnięte, gdy będzie miał silną pozycję. Jednocześnie kwestia cierpliwego „kalonu”, czyli uznania działań Netanjahu za haniebne, wciąż jest na porządku dziennym i jest główną przeszkodą do zawarcia układu, który w Likudzie jest oczekiwany z większym niepokojem niż w rodzina Benjamina Netanjahu. Chociaż nie ma umowy, a na czele Likudu stoi Netanjahu, Edelstein, Barkat, Katz i reszta mogą tylko pomarzyć o krześle w biurze szefa Likudu.

I ostatni. Siły bezpieczeństwa zabiły w tym tygodniu w Nablusie trzech terrorystów z Brygad Męczenników Al-Aksa (FATAH). Zastępca Ahmad Tibi powiedział, że działania IDF są aktem terroru, a eliminacja bojowników to egzekucja z zimną krwią. Były doradca Arafata pozostaje wierny sobie. Jednak fakt, że poseł o takich poglądach jest posłem do parlamentu państwa żydowskiego, jest oburzający i po prostu narusza prawo państwa. (newsru.co.il)

Trzy typy antysemitów w USA i polityka „rebusu na psychoteście”: Izrael w centrum uwagi