Bbabo NET

Wiadomości

Jak Ukraińcy w Rosji sądzą o kryzysie?

Niektórzy twierdzą, że są zdecydowanie po stronie Moskwy, ale w przeszłości urzędnicy rozprawiali się z tymi, którzy krytykują Rosję.

Sankt Petersburg, Rosja – Pomimo obaw, że prezydent Władimir Putin może rozkazać swoim wojskom wkroczyć na Ukrainę, Ukraińcy pozostają największą diasporą w Rosji.

Według urzędników w Kijowie w 2018 r. w Rosji mieszkało około trzech milionów obywateli Ukrainy, w tym robotnicy migrujący wysyłający przekazy pieniężne do domu – a wielu z nich jest wyraźnie prorosyjskich.

Wśród nich są byli mieszkańcy dwóch wspieranych przez Rosję separatystycznych państewek we wschodniej Ukrainie – samozwańczych „republik” Ługańska i Doniecka, którym Moskwa wręczyła paszporty po wojnie w 2014 roku.

67-letni Iwan Aleksiejewicz z Ługańska mieszka od czterech lat w Kirowie, około 800 kilometrów (500 mil) na północny wschód od Moskwy.

„Chociaż jestem teraz obywatelem Rosji, nadal uważam Ukrainę za swoją ojczyznę. Tam się urodziłem, poszedłem do szkoły i otrzymałem dobre wykształcenie” – powiedział Ivan.

„Żyliśmy w Ługańsku spokojnie z naszymi dziećmi, ale w 2014 roku trafiliśmy pod ostrzał moździerzowy. Wyszedłem z mojego mieszkania, a oni przelecieli tuż nad moją głową. Moja żona i ja ukryliśmy się w piwnicy. Ostrzelano nas dzień i noc. Stacjonowałem w Angoli w latach 70. w ramach służby wojskowej, gdy tam była wojna. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że może się to zdarzyć tutaj.”

Prezydent Rosji Władimir Putin wielokrotnie wyrażał pogląd, że Rosjanie i Ukraińcy, a także Białorusini to jeden naród – podzielony naród. Rzeczywiście, wielu znanych Rosjan, takich jak zawodnik MMA Fedor Emelianenko, jest faktycznie pochodzenia ukraińskiego. Pisarz Nikołaj Gogol również miał ukraińskie korzenie.

Języki, historia i kultura sąsiadów, wywodzące się z ich wspólnego pochodzenia w średniowiecznym słowiańskim królestwie Rusi Kijowskiej, są bliskie – choć idea, że ​​wciąż są jednym narodem, może być i jest dyskutowana.

W każdym razie pod rządami Rosji, a potem sowietów, stosunki te były dalekie od równych.

Carowie zabronili języka ukraińskiego, a polityka rolna Józefa Stalina doprowadziła w latach 30. XX wieku do śmierci z głodu milionów w „spichlerze Związku Radzieckiego”.

Na Ukrainie uważa się, że Hołodomor („śmierć z głodu”), jak wiadomo, celowo miał na celu zmiażdżenie ukraińskiego chłopstwa, chociaż głód dotknął także południową Rosję i Kazachstan.

Od czasu uzyskania przez Ukrainę niepodległości w 1991 r. ta bolesna historia tkwi w centrum zaciekłych sporów między oboma krajami, a także na Ukrainie.

Aleksiejewicz podziela pogląd Putina – i jego pogardę dla ukraińskich nacjonalistów.

„Dorastałem w Związku Radzieckim, gdzie wszyscy byliśmy braćmi i siostrami” – powiedział. „Z wyjątkiem lat 70., kiedy służyłem w armii z mężczyznami z zachodniej Ukrainy. Widziałem tę banderową rzeczywistość na własne oczy” – powiedział, używając pogardliwego określenia dla ukraińskich nacjonalistów, który jest czasami używany jako oszczerstwo etniczne przeciwko Ukraińcom mieszkającym w Rosji.

Termin pochodzi z czasów II wojny światowej, kiedy nacjonalistyczni bojownicy na zachodniej Ukrainie pod dowództwem Stepana Bandery stanęli po stronie nazistów przeciwko Armii Czerwonej i popełnili zbrodnie wojenne na Polakach i Żydach.

Po przejęciu przez Rosję kontroli nad Półwyspem Krymskim w następstwie rewolucji Majdanu w 2014 r. rebelianci na wschodniej Ukrainie przeprowadzili własne nieoficjalne referenda, domagając się większej autonomii od Kijowa. Nie zostali uznani przez centralny rząd Ukrainy, który Iwan obwinia za to, co stało się później.

„Te sukinsyny przybyły do ​​Donbasu i otworzyły ogień do nieuzbrojonych staruszków, kobiet i dzieci” – powiedział. „A teraz ta wrzawa trwa już osiem lat. Oni [siły prorosyjskie] powinni byli zająć Mariupol, kiedy mieli okazję”.

Mariupol, miasto w obwodzie donieckim na wybrzeżu Morza Azowskiego, jest ośrodkiem prorosyjskich nastrojów, w ramach którego w latach 2014–2015 siły prorządowe odbiły się na kilku atakach rebeliantów.

30-letnia Lena jest dawną mieszkanką miasta, która obecnie mieszka w Petersburgu. Poprosiła, aby nie używać swojego pełnego imienia i nazwiska, ponieważ ma nadzieję, że pewnego dnia wróci do domu.

„Mój mąż już tu przyjechał do pracy, a ja przyjechałam z naszym dzieckiem, gdy zaczęła się strzelanina” – powiedziała, dodając, że wsparcie władz rosyjskich nie było tak otwarte, jak by sobie tego życzyła.

„Bardzo trudno było znaleźć mieszkanie, gdy masz małe dziecko. Bez dokumentów nie możesz dostać pracy, nie możesz nic dostać. Opieka nad dzieckiem, które trzeba było ubrać i nakarmić, była bardzo stresująca.

„Rozważałem nawet powrót. Musiałem iść do ich biura i złożyć skargę, ale kiedy w końcu dostałem papierkową robotę, wszystko stało się znacznie łatwiejsze”.

Lena opuściła Mariupol z bratem w 2014 roku, gdy szalały bitwy.

„Mam starszą babcię i chciałabym ją odwiedzić, ale się boję” – powiedziała.Co do kogo można winić za obecną sytuację, w której ponad 100 tys. rosyjskich żołnierzy stacjonuje na granicy w napiętym konflikcie z rządami Ukrainy i Zachodu, Lena jest jednoznaczna.

„Ameryka jest w 100 procentach winna, oczywiście, nie ma co do tego wątpliwości” – powiedziała.

Tymczasem Aleksiejewicz postrzega Ukrainę jako agresora.

„Nie wykluczyłbym [wojny], chociaż w to wątpię” – powiedział. „Nie sądzę, żeby Ukraińcy mieli to, czego potrzeba. Wiedzą, że NATO nie wyśle ​​im żołnierzy… Nie sądzę, żeby pójdą na wielką operację, chyba że zostaną popchnięci przez NATO lub Biały Dom”.

Będąc naocznym świadkiem wojny, uczucia Aleksiejewicza i Liny wobec władz Ukrainy mogą być zrozumiałe, ale wielu rosyjskojęzycznych lub etnicznych Rosjan na Ukrainie nadal jest po stronie Kijowa.

A rosyjskie władze zajęły twarde stanowisko wobec ludzi, których uważają za prokijowskich agitatorów.

Na przykład w 2014 roku ukraiński reżyser Oleg Sentsov został aresztowany na Krymie i skazany na pięć lat więzienia za „terroryzm”.

Trudno więc powiedzieć, ilu obywateli Ukrainy mieszkających w Rosji po cichu sprzeciwia się polityce Moskwy wobec ojczyzny.

„Chociaż istnieje wiele aktywnych grup społeczności ukraińskich, zazwyczaj nie angażują się one w politykę. Jeśli maszerujesz na zewnątrz z ukraińską flagą, gdzieś zostaniesz zabrany” – powiedział Viktor Hirzhov, były lider grupy społecznej Ukraińcy z Moskwy.

„Każdy aktywizm jest również niebezpieczny dla twojego zatrudnienia; będziesz pod presją i powiedzą ci, że jeśli nie przestaniesz, zakończysz karierę. Ludzie się boją, więc trzymają swoje myśli dla siebie. Trzeba przyznać, że są wśród nas tacy, którzy popierają politykę Kremla, aneksję Krymu i tak dalej”.

Hirzhov regularnie pojawiał się w talk show, wypowiadając się przeciwko temu, co nazwał rosyjską agresją na Ukrainę, aż do 2015 roku, kiedy na rozkaz FSB zabroniono mu wjazdu do Rosji przez pięć lat, mimo że mieszkał w tym kraju od 20 lat.

„Nie planuję powrotu, na razie jest zbyt niebezpiecznie” – powiedział z Ukrainy.

Andrey Zaichikov, lat 34, z Koktebel na Krymie, wyraża pewną sympatię dla stanowiska ukraińskiego, choć nie staje po żadnej stronie.

Pochodzący z Krymu został obywatelem Ukrainy po rozpadzie ZSRR w 1991 roku, a jego rodzinne miasto nagle stało się de facto częścią Federacji Rosyjskiej w 2014 roku.

„Jako Krym nie mogłem być dotknięty wydarzeniami z 2014 roku” – powiedział. „Wszystko wokół mnie się zmieniło: prawa, waluta, pewne zasady, na których opiera się społeczeństwo. Ale podczas gdy wszystkie te rzeczy się zmieniły, ludzie wokół mnie głównie pozostali tacy sami, z tą samą mentalnością; a nawet niektórzy z tych samych urzędników pozostali u władzy, po prostu zmienili kapelusze.

„Nie mogę powiedzieć, że podoba mi się wszystko we współczesnym rosyjskim Krymie – szczególnie w odniesieniu do polityki i wolności słowa – ale nie mogę powiedzieć, że wszystko jest złe i musi wrócić do tego, jakie było”.

Zaichikov pojechał do Kijowa podczas rewolucji na Majdanie, raczej z ciekawości niż dla wzięcia udziału. Pracując jako przewodnik wycieczek i sam dość dobrze podróżował, niechętnie też traktuje zachodnich Ukraińców jako „banderowców”.

„Mając kilka lat we Lwowie i płynnie mówiący po ukraińsku, rozumiem mentalność ludzi żyjących na Zachodzie” – powiedział. „W ogóle nie uważam ich za wrogów i nie rozumiem tych w Rosji, którzy wyrażają wobec nich wrogość; Myślę, że to ludzie o bardzo zamkniętych umysłach”.

Ale z czysto pragmatycznego punktu widzenia, gdyby stanął na miejscu ukraińskich przywódców, przyznałby, że Krym jest stracony i próbowałby znormalizować stosunki z Rosją.

Jak Ukraińcy w Rosji sądzą o kryzysie?