Bbabo NET

Wiadomości

W zrujnowanym przez przemoc centrum Mali ofiary opowiadają o swoim życiu

Moti, Mali: Niektórzy to zbrojni, którzy chwycili za broń z potrzeby lub w jakiejś sprawie. Inni to po prostu zwykli cywile, walczący o przetrwanie z dnia na dzień i zrozumienie chaosu.

Są to mieszkańcy centralnego Mali, które w 2015 r. pogrążyły się w przemocy, waśniach etnicznych i mordach w stylu tit za wet. W ciągu 18 miesięcy AFP przeprowadziło wywiady z ośmioma osobami, które pochodzą z bardzo różnych środowisk, a jednak wszystkie doświadczyły rozdziału horroru w regionie.

Przemoc wybuchła w malijskim ośrodku beczek prochowych, kiedy kaznodzieja podżegający imieniem Amadou Koufa założył grupę bojowników sprzymierzoną z Al-Kaidą.

Pochodzący ze społeczności koczowniczych pasterzy Fulani, znanych również jako Peul, zaognionych od wieków napięcia między pasterzami i rolnikami oraz między grupami etnicznymi. Po pierwsze, Koufa w dużej mierze rekrutował się wśród swoich ludzi, a szersza społeczność Fulani została smoła z powodu ich ataków.

Inne grupy etniczne, zwłaszcza tradycyjni łowcy Dogonów i Bambara, utworzyły tak zwane siły samoobrony. Jedna z tych grup, prodogońska milicja Dan Nan Ambassagou, została oskarżona przez organizacje pozarządowe i ONZ o dokonywanie masakr w wioskach Fulani, czemu zaprzecza.

Chociaż oficjalnie rozwiązana, siła pozostaje aktywna. Armia malijska była również oskarżana przez organizacje pozarządowe o okazjonalną współpracę z Dan Nan Ambassagou przeciwko bojownikom, którzy od 2012 roku są plagą malijskiego rządu i jego zachodnich sojuszników.

Prawie 200 000 ludzi uciekło przed przemocą w środkowym Mali, a tysiące zostało zabitych. Tutaj wybraliśmy relacje ośmiu osób, z którymi przeprowadzono wywiady w stolicy Bamako lub podczas wycieczek do niestabilnych centralnych miast Mopti i miasta Sevare.

AFP zgodziła się nie ujawniać tożsamości ośmiu. Nazwiska w tej historii zostały zmienione ze względów bezpieczeństwa, a cytaty zostały zredagowane dla jasności. Życie Georgesa, właściciela hotelu po czterdziestce, zmieniło się w 2017 roku, kiedy turyści przestali przychodzić do jego domu w buszu, a zamiast niego pojawiła się broń. W końcu dołączył do milicji Dogonów.

„Nigdy nie było problemów między Fulani i Dogonami, w wiosce było cicho. Ale stopniowo pojawiły się problemy. Tutaj był przypadek Fulani, który zabił starszego Dogonów. „Fulani przybyli jako następni, powiedziano nam, że zaatakowali sąsiednie wioski. Musieliśmy się bronić.

„Jako najstarszy odziedziczyłem ochronne amulety i strzelbę myśliwską mojego ojca. Spadła na mnie odpowiedzialność, musiałem iść i walczyć w grupie. Przybyło czternastu innych ze wsi. Każdy przyniósł swoją ochronę i broń.

„Zostaliśmy w drodze, prosiliśmy ludzi, aby dali nam coś do kupienia papierosów i jedzenia. Było OK, zadziałało. W każdym razie chronił nas amulet. „Ale później doszło do walki. Niektórzy za dużo pili, wykorzystując swoją moc. Zmuszali ludzi do ich szacunku, nakładając bezsensowne grzywny.

„W pewnym momencie stało się jasne. Nie walczyliśmy już z dżihadystami, wyłudzaliśmy pieniądze od ludzi, w tym od Dogonów. Nie przyłączyłem się do Dan Nan Ambassagou, aby wyrządzić krzywdę, chciałem pomagać ludziom.

„Poszedłem do lidera i powiedziałem mu, że mam coś do kupienia w Bamako. Nie wróciłem”. Georges mieszka obecnie w Bamako, gdzie podejmuje pracę na budowach. Wciąż ma swoje amulety ochronne.

Czternastoletnia Fatoumata nieśmiało wpatruje się w ziemię, opowiadając dzień w marcu 2019 r., kiedy uzbrojeni mężczyźni przypuścili atak o świcie na połowę wioski Fulani w Ogossagou.

Za atak obwiniono Dan Nan Ambassagou, ale ustalenia śledztwa nie zostały jeszcze upublicznione.

„Kiedy zaatakowano sąsiednią wioskę, schroniliśmy się u innych Fulani w Ogossagou. Wszyscy zrobili to samo. Wszędzie opustoszały wioski Fulani. „Atak (na Ogossagou) miał miejsce kilka miesięcy później, na początku zbiorów. Był świt, po porannych modlitwach. Otoczyli wioskę, wszędzie strzelali.

„Kiedy się zaczęło, spaliśmy w chacie. Strzelali do niego z zewnątrz. Wybiegłem, poszedłem z mamą do innej chaty. Zeszliśmy, ale mężczyźni weszli, strzelali do wszystkich ludzi.

„W chacie było osiem osób. Sześć zmarło. Bolały mnie obie nogi, zemdlałem. Musieli myśleć, że nie żyję. Kiedy doszedłem do siebie, nadeszła pomoc. Otworzyłem oczy, moja mama była obok mnie, martwa”.

Zginęło co najmniej 157 osób. Fatoumata doznał złamanych dwóch nóg i nadal kuleje. Znalazła schronienie w obozie dla przesiedleńców w Mopti.

W zrujnowanym przez przemoc centrum Mali ofiary opowiadają o swoim życiu