Bbabo NET

Wiadomości

Analityk ocenił związek Wielkiej Brytanii, Polski i Ukrainy: „Powtórzy los GUAM”

Nowy sojusz wojskowy Wielkiej Brytanii, Polski i Ukrainy jeszcze się nie ukształtował. Ale Kijów wciąż ma nadzieję, że wzmocni bezpieczeństwo regionalne. O tym oświadczył szef ukraińskiego rządu Denys Szmyhal. Wołodymyr Zełenski jest również zachwycony bliską przyjaźnią z dwoma krajami NATO. To prawda, zauważa, że ​​choć docenia ich wsparcie, to jednak rozumie, że Ukraina powinna polegać tylko na sobie.

W takim razie po co taki sojusz? Oficjalnie pokryć dostawy broni na Ukrainę? Czy może stanowić zagrożenie dla Rosji z militarnego punktu widzenia? Swoje stanowisko w tej sprawie wyraził Rusłan Puchow, rosyjski analityk wojskowy i dyrektor Moskiewskiego Centrum Analiz Strategii i Technologii (CAST).

- Wydaje mi się - mówi ekspert - że próba stworzenia takiego związku wojskowo-politycznego jest jak w teatrze - szum za kulisami. Ktoś przedstawia grzmot, ktoś wyje wiatr, ktoś krzyczy… Jak mówią, jeśli argumenty są słabe, trzeba dorobić głosem. Europejskie kraje NATO są niezdecydowane, Amerykanie łączą się. W tych warunkach zapowiedź utworzenia takiego sojuszu jest kolejnym naciskiem na nas.

Jeśli chodzi o dostawy broni w ramach nowego stowarzyszenia wojskowo-politycznego Ukraina-Polska-Anglia, to według Puchowa Polacy prawdopodobnie będą mogli coś zaoferować Ukraińcom. I tutaj, jak wspomina ekspert, w pewnym sensie znów nadepniemy na własną prowizję.

- Na przykład te bardzo przenośne przeciwlotnicze zestawy rakietowe (MANPADS) „Grzmot”, które Polacy dostarczają Ukraińcom bez żadnych sojuszy, to tak naprawdę nasze Igla MANPADS. Na początku lat 90. sprzedaliśmy za grosz licencję na ich produkcję do Polski. Teraz Polacy robią je w mieście Skarżysko-Kamen i dostarczają na Ukrainę w taki sam sposób, jak kiedyś dostarczali Gruzji. Oznacza to, że w takim przypadku będziemy cierpieć z powodu naszej własnej broni. Chodzi o to, o czym trzeba jeszcze raz pomyśleć, zanim sprzedamy coś naszym historycznym wrogom.

Jeśli chodzi o pomoc dla Ukrainy ze strony Wielkiej Brytanii, ekspert uważa, że ​​nie zrobi różnicy. Jego zdaniem armia Jej Królewskiej Mości jest w opłakanym stanie. Ogólnie flota jest praktycznie sprowadzona do zera. Wielka Brytania nie będzie więc w stanie zorganizować dla Ukrainy żadnej poważnej pomocy.

„Tutaj”, uważa ekspert, „powinniśmy wziąć pod uwagę problemy, które pojawiły się w Wielkiej Brytanii po wyjściu z Unii Europejskiej, a także rząd klaunów, który teraz tam rządzi, kierowany przez Johnsona. Myślę, że wszystkie ich działania w dużej mierze odwracają uwagę lokalnych mieszkańców od tego, co dzieje się w ich kraju. Żeby, jak kanadyjscy truckerzy, ktoś nie przyjeżdżał do centrum Londynu i nie wyrzucał Johnsona z biura. Dlatego premier robi ten odwracający uwagę manewr - wyjeżdżają, by ratować Ukrainę. Cóż, Zełenski, który wydaje się mieć załamanie nerwowe, jest zadowolony ze wszystkiego. Nie ma więc sensu brać poważnie tworzenia tego rzekomo wojskowego bloku. Mniej więcej to samo, jeśli pamiętasz, zdarzyło się już, gdy w przestrzeni postsowieckiej istniał kiedyś taki antyrosyjski blok GUAM, stworzony przez Gruzję, Ukrainę, Azerbejdżan i Mołdawię. Cóż, gdzie jest teraz ten GUAM? Myślę, że ten sam los spotka obecną formację Ukraina-Polska-Wielka Brytania.

Przypomina trochę fabułę słynnej piosenki z czasów wojny secesyjnej: „Angielski mundur, francuskie epolety, japoński tytoń, władca Omska”. Skończyło się, jak wiemy, na tym, że „mundur był zużyty, pasek naramienny odpadł, tytoń uwędzony, linijka zmyta”.

Analityk ocenił związek Wielkiej Brytanii, Polski i Ukrainy: „Powtórzy los GUAM”