Bbabo NET

Wiadomości

Rosja – W Samarze zaproponowali powrót niepełnosprawnych dzieci ze szkół z internatem do ich rodzin

Rosja (bbabo.net), - W psycho-neurologicznych szkołach z internatem, zwłaszcza dla dzieci, fakt ich istnienia jest już zły. To instytucje rządowe, w których nędza otoczenia miesza się ze strachem w oczach. A także - obojętny personel, horrory o narkotykach, które blokują każdą aktywność i pasy, które cię wiążą. Sam skrót „PNI” budzi grozę nawet dla nieświadomej osoby – „zdecydowanie nie jesteśmy tu mile widziani”.

Te instytucje rządowe nazywane są, przynajmniej w prowincji Samara, staroświeckim sposobem - szkoła z internatem dla dzieci upośledzonych umysłowo. Można dyskutować o zachowaniu inteligencji u osób z upośledzeniem umysłowym, ale jedno jest jasne: przy ogólnym „niskim starcie” szanse na rozwój rodzica i dziecka w stanie państwowym znacznie się różnią.

- Czy wiesz, że w tej sytuacji winne są nie tylko internaty, których kadra nie lubi swoich podopiecznych? I nie tylko państwo, które niewiele i nie zawsze w odpowiedniej formie pomaga rodzicom takich maluszków. Jakoś zwyczajowo milczy o rodzinach, do których los przysłał takiego syna lub córkę, a ma ich połowa mieszkańców, np. Samara PNI: żywych i zdrowych, niepozbawionych praw rodzicielskich, czasem całkiem zamożnych.

Tym smutnym wstępem rozpoczęła się moja rozmowa z dyrektorem funduszu charytatywnego EVITA, Olgą Shelest, niesamowitą osobą, dla której nie ma cudzego nieszczęścia i cudzych dzieci. I choć głównym profilem jej organizacji jest pomoc paliatywnym dzieciom i ich rodzicom, nie mogła też przejść obojętnie obok problemów PNI.

Cebulowe biada

Wszystko zaczęło się od jej wizyty w szkole z internatem w Samarze zeszłej wiosny, która do tego czasu była już zamknięta z powodu kwarantanny przez rok, a zatem nie była pod kontrolą ani właściwe Ministerstwo Rozwoju Społecznego i Demograficznego lub wolontariusze. Spośród stwierdzonych wówczas naruszeń sałatka cebulowa i pusta zupa z kaszą manną są prawdopodobnie najmniejsze. Dzieci chodziły w odrzutach, odleżyny były leczone zieloną farbą, nic nie słyszały o spacerach, leczeniu i edukacji. Dyrektorka internatu po interwencji prokuratury straciła swoje miejsce. Pielęgniarka, która przywiązała nieposłusznego do łóżek, wysiadła z wyrokiem w zawieszeniu. Ale niezaprzeczalne problemy pozostają ...

- Jestem pewien, że takie instytucje, nawet jeśli są tam przestrzegane wszystkie zasady i przepisy (w PNI przeznacza się na utrzymanie dziecka 90 tysięcy rubli miesięcznie - nie każdą rodzinę na to stać), powinny pozostać przynajmniej. To jest dla tych, którzy nie będą mogli wrócić do rodziny ani znaleźć rodziców zastępczych. Faktem jest, że forma takiej żywej aranżacji się wyczerpała - Olga Yuryevna jest pewna. - A więc pierwszą rzeczą, którą staraliśmy się zrobić, było przywrócenie rodzinie wyjątkowych facetów.

Ale czym innym jest pisać gniewne komentarze w sieciach społecznościowych o okropnościach „państwowego domu”, a co innego publikować na swojej stronie (a Shelest jest popularnym blogerem z tysiącami subskrybentów) z propozycją przyjęcia do jednej ze szkół z internatem studenci do odwiedzenia. Dla wielu pomysł wydawał się nieoczekiwany, a nawet urojony. Ale autor nie liczył na serdeczną odpowiedź większości. Świat jest zmieniany przez jednostki.

- Z czwórki dzieci, które następnie zostały zabrane, dwoje poszło do rodziny. Jedną dziewczynkę zabrała w odwiedziny jej matka, która ma dwóch zdrowych synów. A kobieta, w ciągu sześciu miesięcy, uspołeczniła ją, dziką, tak że jej przyjaciółka matka z regionu Uljanowsk zabrała ją do rodziny zastępczej, nawet nie zabierając jej do pensjonatu - mówi Olga Yuryevna i na moje pytanie "czy będzie szczęśliwe historie z innymi dziećmi w przyszłości?” ze smutkiem machnęła ręką: - Trzeba to zrobić. Wszystkie działy wydają się być zainteresowane, ale nikt nie jest gotowy, aby pogrążyć się w problemie. Np. przydzielić do naszego funduszu pracownika organów opiekuńczych, które posiadają bazę rodzin zastępczych, rodzin z dziećmi niepełnosprawnymi, w celu indywidualnej pracy nad każdą sprawą.

Naszym głównym celem jest budowanie relacji z rodzicami. Faktem jest, że na 137 dzieci w wieku od 4 do 18 lat mieszkających w pensjonacie prawie połowa ma mamy i tatusiów. A dzieci mieszkają tam z powodu trudnej sytuacji życiowej (DLS), która trwa latami i dekadami. Kiedy zapytałem, jak „sytuacja” może być nieskończona, rozmówca gorzko podsumowuje: „zgodnie z prawem”.- Schematycznie wygląda to tak. Rodzice przychodzą do ośrodka „Rodzina” i mówią, że nie radzą sobie w trudnej sytuacji życiowej. Powiedzmy, że spłonął dom, stracili pracę, samotna matka pilnie musi jechać do szpitala. Ale coraz częściej trudną sytuacją życiową jest właśnie dziecko niepełnosprawne, na które rodzina nie jest przygotowana moralnie i psychicznie. A specjalne dziecko jest umieszczane w PNI najpierw na sześć miesięcy, a następnie przedłużane na kolejne sześć miesięcy i dłużej - wyjaśnia Olga Shelest. - Ale główna definicja TJS jest sprecyzowana w prawie - to nie tylko dziecko niepełnosprawne, ale także "niezdolność do samodzielnego radzenia sobie z tą sytuacją", choć jasne jest, że taki stan nie może trwać w nieskończoność, gdyż z reguły wystarczy sześć miesięcy. A jeśli nie wystarczy, to albo takiej sytuacji w ogóle nie było, albo rodzice nie chcą tego zmieniać. Często wszystko zależy od problemów psychologicznych dorosłych, którzy nie mogą zaakceptować dziecka takim, jakim jest, uważaj to za upadek ich rodzicielstwa. I tutaj trzeba nie umieszczać dziecka w państwowym domu, ale pracować z dorosłymi jako psycholog. Jeśli chodzi o sytuacje naprawdę trudne, to spośród wszystkich rodzin, które przeszły już konsultację specjalistów, do tej pory są tylko dwie. Ale w jednym, na przykład, matka 13-letniego nastolatka chorego na schizofrenię i związaną z tym agresję znalazła opcję nieoddzielania się od syna. Zabiera go codziennie – spaceruje, bawi się, karmi, rozmawia, uczy i zabiera do pensjonatu, aby spędzić noc i odzyskać siły. Ale takie historie w PNI są rzadkością, częściej rodzice nie porzucają dziecka, otrzymują wszystkie należne świadczenia od państwa, ale nie utrzymują z dzieckiem żadnych relacji.

Dodatkowa Misza

„13-letni syn puchowy trzyma lufę pistoletu w skroni swoich rodziców. ich praw rodzicielskich.Ale też zabrać dziecko do swojego przytulnego mieszkania - nie chcą.

„Ochraniam przed nim moją rodzinę, ale co z nami? Z innymi naszymi dziećmi? Dlaczego miałby czuć się dobrze, chociaż w ogóle nic nie rozumie i wszyscy musimy cierpieć?” - powiedział tata.

Reżyser ma na stole pulchną teczkę - akta osobiste Mishy. Przed tatą leży dwukrotnie grubsza teczka z dowodami od 10 lat, że jego rodzina jest w trudnym stanie życia i nie może wychować Miszy” – to słowa z postu Olgi Shelest.

Tymczasem Misha ma ubytek słuchu i musi udać się do lekarza. Ale dyrektor PNI nie może przyjąć skierowania na badanie w szpitalu, bo dziecko ma rodziców. Misha potrzebuje aparatów słuchowych, ale jego rodzice ich nie kupią. Więc żyje w ciszy.

A rodzice pracują, zabierają zdrowe dzieci na sekcje i zajęcia rozwojowe, odpoczywają, chodzą do kina i za umową zabierają syna do domu na 24 godziny w tygodniu. I sami cierpią i torturują Mishę, ponieważ go nie kochają, ale on to czuje.

„Nie jest jasne, kto wpadł na pomysł, że TJS może przetrwać lata i dekady? Kto wpadł na pomysł, że dziecku jest lepiej w sierocińcu? Kto wpadł na pomysł, że ci ludzie są rodzicami?” - pyta Olga Shelest.

Ale schodząc z retorycznych wyżyn na ziemię, nagle odkrywamy całkiem zrozumiałe ziemskie korzyści.

Matematyka nieudanego rodzicielstwa

- Renta niepełnosprawnego dziecka wynosi 17 tysięcy rubli, kolejne 10 tysięcy może otrzymać jedno z rodziców na opiekę (lata są liczone jako staż pracy). 27 tysięcy miesięcznie w naszym regionie to pensja nauczyciela lub pracownika w fabryce, dobra poduszka bezpieczeństwa od państwa - kontynuuje Olga Shelest. - Plus, rehabilitacja lecznicza i społeczna, bezpłatne bony do sanatoriów, pieluchy, wózki. A także ogólne opłaty za dzieci i matkapital. Jako matka niepełnosprawnego dziecka bardzo dobrze rozumiem, że to nie wystarczy. Ale przecież jeśli nie inwestujesz, a umieszczasz dziecko w PNI, gdzie państwo za nie płaci, to jest to całkiem przyzwoita nagroda. To prawda, że ​​nie jest jasne, dlaczego? A w przypadku odmowy ze strony „niewygodnego dziecka” rodzice będą musieli zapłacić za niego alimenty. Ale wtedy dziecko będzie miało szansę znaleźć nową rodzinę. Wiesz, pierwszym niepełnosprawnym dzieckiem, które udało mi się umieścić w rodzinie zastępczej w mojej praktyce wolontariusza, była Kiryusha. I bardzo się cieszę, że biologiczni rodzice natychmiast go porzucili. W wieku pięciu miesięcy poznałam dziecko, a w wieku ośmiu lat zamieszkał ze swoją prawdziwą mamą i tatą. W tym roku facet poszedł do szkoły, taki dobry koleś! Wszystko, co dotyczy wszelkich zaburzeń zdrowotnych – najcenniejsze są pierwsze lata na rehabilitację.

Rosja – W Samarze zaproponowali powrót niepełnosprawnych dzieci ze szkół z internatem do ich rodzin