Bbabo NET

Wiadomości

Antychiński manekin

Apokaliptyczne scenariusze zbliżającej się wojny nuklearnej między Stanami Zjednoczonymi a Rosją, które politycy i analitycy wykorzystują do koszmaru opinii publicznej, są coraz mniej akceptowane przez amerykańskie społeczeństwo.

Ale coraz częściej wierzy w prawdopodobieństwo wybuchu wojny z Chinami.

Sondaż przeprowadzony przez socjologów z Instytutu Ronalda Reagana pokazuje, że 52% obywateli USA uważa czerwone supermocarstwo Wschodu za główne zagrożenie dla ich kraju.

Liczba wierzących w prawdopodobieństwo wojny z Rosją wynosi tylko 14%. I to pomimo faktu, że potencjał militarny Rosji jest o rząd wielkości wyższy niż Chin.

Wyniki sondażu ilustrują zmianę tektoniczną, jaka zaszła w umysłach Amerykanów. W 2018 roku nazywali Rosję głównym zagrożeniem, a Chiny były na drugim miejscu. Można to w dużej mierze wytłumaczyć inercją świadomości społecznej, w której idea ta zakorzeniła się od czasów klasycznej zimnej wojny: dwoma głównymi rywalami militarnymi na świecie są Rosja i Stany Zjednoczone.

Moskwa nawet nie próbowała tego obalić. Na przykład w 2018 roku głośne oświadczenie wygłosił prezydent Rosji Władimir Putin, który przyznał możliwość użycia broni jądrowej w odpowiedzi na odpowiednią agresję: „My, męczennicy, pójdziemy do nieba, ale oni po prostu umrą. " Perspektywa „po prostu umierania” i nie pójścia do nieba nie mogła uszczęśliwić nikogo w Ameryce.

Pekin, cały czas zachowując pełen szacunku dystans od konfrontacji między Moskwą a Waszyngtonem, w pewnym momencie uwierzył w nienaruszalności takiej sytuacji...

Po Krymie i Donbasie, jak wierzono w Pekinie, Ameryka będzie stale wysyłać wszystkie psy do Rosji. A Chiny otrzymają przynajmniej istotne wytchnienie we własnej konfrontacji ze Stanami Zjednoczonymi i nadal będą mogły liczyć na dodatkowe dywidendy w relacjach z Moskwą, która będzie zmuszona szukać „chińskiego światła w oknie”.

Kiedy Rosyjskie Siły Powietrzno-Kosmiczne rozpoczęły operację w Syrii w 2015 roku, Pekin ograniczył się do wsparcia politycznego i dyplomatycznego i postanowił nie wspierać Moskwy w walce z terroryzmem i próbami zapobieżenia obaleniu prezydenta Baszara al- Assad, nie do przyjęcia dla Stanów Zjednoczonych. Chociaż prawdopodobnie mógł to zrobić. Ale z drugiej strony, po co Chiny miałyby drażnić gęsi w Waszyngtonie?

A teraz, po tylu latach – taki zniechęcający wynik dla Pekinu. Za główne zagrożenie dla ChRL uważają nie tylko politycy, ale także zwykli obywatele USA. Amerykańska publiczność stała się antychińską atrapą, z aprobatą kiwa głową na wzmiankę o chińskim zagrożeniu.

I to pomimo faktu, że w Ameryce istnieje liczna chińska diaspora – znacznie bardziej widoczna niż Rosyjski. Przez dziesięciolecia kraj ten miał wpływowe chińskie lobby, na czele którego stał Henry Kissinger, który jeszcze w 1971 roku stał na czele polityki normalizacji stosunków z Pekinem. Po odejściu ze stanowiska sekretarza stanu niezmiennie pojawiał się na scenie, ostrzegając, że konflikt między Stanami Zjednoczonymi a Chinami to najgorsza rzecz, jaka może się przydarzyć w XXI wieku.

Jednak pomiary opinii publicznej Z opinii w Stanach Zjednoczonych wynika, że ​​stosunki Kissingera z Chinami już nie pomogą.

Co więcej, chiński przywódca Xi Jinping, który nie czekał na normalizację stosunków z Ameryką, doszedł do wniosku, że konieczne jest uzbrojenie się i dostrojenie do długiej konfrontacji. Oznacza to, że przygotuj się na wojnę, w którą wierzy większość Amerykanów.

Antychiński manekin