Bbabo NET

Wiadomości

Po zakończeniu oblężenia Kanady należy się rozliczyć

Za niepowodzenie truckerów odpowiadają potężni mężczyźni w mundurach i garniturach. Muszą zostać pociągnięci do odpowiedzialności.

To też minie – w końcu.

A kiedy ostatni wyraz wolnego od konsekwencji, skrajnie prawicowego motłochu zniknie w widoku z tyłu, lepiej, żeby było ciężko rozliczyć.

Och, tak, lepiej, żeby było ciężko i uczciwie rozliczyć, dlaczego i jak tym zadowolonym z siebie, głównie białym, noszącym stroje maskujące ze sklepów z demobilu łobuzom dano łatwe rządy, by zarazić Kanadę kolejną, tym razem stworzoną przez człowieka, pandemię bezprawia przez ich pomocników, apologetów i mniej tajnych wielbicieli – w mundurach i poza nimi.

Uwaga, zanim przejdę dalej. Jeśli słowo „frajerzy” drażni twoją delikatną wrażliwość lub skłania do oskarżania mnie o – horror felietonistycznych okropności – wyzwiska, przyznaję się do winy. Ta banda 1/6 chętnych zdobyła ten przydomek w piki.

Wśród pierwszych z długiej księgi wpływowych mężczyzn w niebieskich i garniturach, którzy zasłużyli na surową wizytę w biurze dyrektora lub gorzej, jest David Vigneault, dyrektor tak zwanej krajowej agencji „wywiadu” Kanady, Kanadyjskiej Służby Wywiadu Bezpieczeństwa (CSIS). ) z siedzibą w Ottawie – stolicy Kanady, która, jak piszę, wciąż znajduje się w stanie „oblężenia”.

Podejrzewam, że 99,99 procent Kanadyjczyków nie wie, kim jest Vigneault i czym się zajmuje. Podejrzewam też, że Vigneault, podobnie jak jego poprzednicy, woli to w ten sposób. Lepiej, żeby gliniarze przyjęli upał przypominający palnik Bunsena, a nie niewidzialne straszydła, gdy „oblężenie” – to słowo, które określał na to były kochający chuligan premier Ontario Doug Ford, a nie moje – ogarnie kraj.

Zadaniem Vigneaulta jest ochrona bezpieczeństwa narodowego Kanady. Powinno to obejmować, jak sądzę, pomoc w zapobieżeniu „oblężeniu”; lub co najmniej ostrzeżenie swojego szefa, ministra bezpieczeństwa publicznego, który z kolei może ostrzec swojego szefa, premiera, że ​​„oblężenie” ma „sparaliżować” kraj.

Ze zdumionej, jąkającej się reakcji premiera i firmy na trwające „oblężenie” wynika, że ​​Vigneault i jego armia oficerów antyterrorystycznych nie mieli nawet pojęcia, co się dzieje.

To nie jest zaskakujące. CSIS nie tylko „działa” w ciemności, ale też tam pozostaje – z przyzwyczajenia.

Pamiętam, jak nie tak dawno temu jeden zły facet z jedną bronią był w stanie zabić żołnierza, zanim wpadł do foyer Izby Gmin, by zastrzelić go z dobrymi facetami z bronią.

Po tym rzekomym naruszeniu bezpieczeństwa szpecącym charakter narodowy, CSIS jęczało: premierze, trudno jest znaleźć i powstrzymać „samotne wilki”. Potrzebujemy więcej pieniędzy i uprawnień. CSIS zdobył oba.

To, co ostatnio dzieje się w Kanadzie, nie jest wytworem „samotnego wilka”. Jest to szerokie, dobrze zorganizowane, dobrze finansowane, prawicowe „oblężenie” mające na celu pozbycie się obecnego rządu, wykorzystujące „wolność” od mandatów szczepionek jako wygodny i smaczny dla PR-u listek figowy.

Gdzie jest CSIS? Odpowiedź: W ciemności.

Inną częścią pracy Vigneaulta jest identyfikowanie i powstrzymywanie „złych aktorów” – w kraju lub poza nim – przed zakłócaniem lub niszczeniem „istotnej infrastruktury gospodarczej” Kanady.

Przez wiele dni i tygodni łapacze zakładników w wielkich platformach, traktorach i, oczywiście, pick-upach, mogli z carte blanche blokować kluczowe lądowe przejścia graniczne, gdzie wiele rzeczy i ludzi ma przepływać między Kanadą a Kanadą. jej największy i najważniejszy partner handlowy, Stany Zjednoczone. Wyrządzone szkody szacuje się na miliardy.

Biorąc pod uwagę łatwość, z jaką osiągnęli swój zawrotny sukces, wątpię, aby Vigneault i inni mieli jakiekolwiek pojęcie o planach porywaczy zakładników również w tej kwestii.

Oto dlaczego.

Kanadyjscy szpiedzy AWOL przez lata byli zbyt zajęci szpiegowaniem Kanadyjczyków, którzy chcą powstrzymać wojny i rurociągi naftowe oraz utrzymywaniem tajnych informacji na rdzennych „aktywistów”, aby najwyraźniej przejmowali się łączeniem się z legionem 1/6 fanów tego narodu i niedoszłych ludzi i ich kosztowne, dające przerzuty „oblężenie”.

Vigneault musi coś wyjaśnić.

Podobnie jak szefowie policji wielkomiejskiej, prowincjonalnej i federalnej, którzy wykazali się niezwykłą, ale nie zaskakującą powściągliwością w kontaktach z prawicowymi „protestantami”, którzy chcą walnąć premiera, obalić – jak sami przyznają – jego rząd i położyć kres” oblężenie” do kraju, dopóki ich żądania nie zostaną spełnione.

Gdyby biedna, bezdomna i rdzenna ludność lub kolorowi Kanadyjczycy próbowali zrobić wszystko powyższe, wątpię, by gliniarze lub burmistrzowie „negocjowali” z „protestantami” lub zachęcali ich do korzystania z radiowozów policyjnych do robienia selfie, ponieważ chcą unikanie „prowokowania” przemocy.

Nie. Gliniarze zakładaliby swój sprzęt do „zamieszek”, nawet gdyby nie było zamieszek, rozmieszczając oddziały SWAT, dosiadając koni wyszkolonych przez policję, przygotowując pałki i paralizatory przed szarżowaniem na „lewicowych anarchistów”.Jeśli myślisz, że przesadzam, obejrzyj ten film pokazujący, co policja z Toronto zrobiła w lipcu zeszłego roku zatroskanym obywatelom, próbując powstrzymać eksmisję bezdomnych mieszkających w namiotach z miejskiego parku, lub ten film przedstawiający gliniarzy – uniesioną i odbezpieczoną broń o dużej mocy – używających piła łańcuchowa włamała się do domu i aresztowała dziennikarzy i przywódców Pierwszego Narodu Wet'suwet'en, dokumentujących kolejny nalot na suwerenne ziemie rdzennych mieszkańców.

Jeśli te obrazy nie potwierdzają rażących podwójnych standardów zakorzenionych w kanadyjskich siłach policyjnych, mediach i polityce podczas „oswajania” opozycji, wyobraź sobie, że „lewicowi anarchiści” okupowali i tworzyli „obszary inscenizacyjne” w pobliżu siedziby rządu – Parliament Hill – a urząd premiera przewoził kontenery z paliwem i propanem, jakby byli kurierami Uber Eats, gdy przetrzymywali kanadyjskiego zakładnika.

Jak myślisz, co by się stało?

Czy myślisz, że publicyści piszący dla dwóch rzekomo „narodowych” kanadyjskich gazet lub niektórzy z ich zwiedzionych czytelników odrzuciliby zagrożenie, chwaląc pokojowo i grzecznie zachowanie „lewicowych anarchistów” i ich kochanych dzieci w wózkach i na dmuchanych zamkach? ?

Raczej nie.

Czy sądzisz, że znajoma galeria byłych straszydeł i „ekspertów” ds. bezpieczeństwa narodowego – którzy kiedyś pojawili się w telewizji, by powiedzieć, że tajemniczy tunel w Toronto mógł być podziemną pracą widmowych terrorystów planujących atak na niewinnych – wzywałaby do cierpliwości i do wszyscy zachować spokój i iść dalej?

Raczej nie.

Czy myślisz, że Premier Ford – który wie co nieco o łobuzach – pojechałby na skuterach śnieżnych do swojego domku i czekał tygodnie, zanim ogłosi „stan wyjątkowy” w odpowiedzi na stan „oblężenia”?

Raczej nie.

Czy sądzisz, że gładzące konserwatywnych polityków, jak szyderczy apostoł „populizmu”, Pierre Poilievre, nadal składaliby podziękowania i wdzięczność Kanadyjczykom za obronę ich praw i wolności?

Raczej nie.

Ideologicznym świętym patronem, któremu porywacze zakładników oddają się w najwyższym stopniu, jest Donald Trump, a nie Poilievre – nawet jeśli zostanie kolejnym przywódcą torysów.

Możesz zobaczyć i usłyszeć Trumpa w każdym niespójnym przemówieniu, jakie wygłaszają porywacze zakładników, w swoich „żądaniach na pierwszym miejscu”, w ich zarozumiałym, owiniętym flagą odrzuceniu jednoczącego poczucia celu, które większość Kanadyjczyków przyjęła – dobrowolnie i z zapałem – do walczyć z podstępnym i śmiertelnym wirusem.

Zamiast potępiać Trumpa i jego brzydki i dzielący sposób działania jako prezydenta, premier Justin Trudeau starał się go udobruchać.

Swoim milczeniem Trudeau zachęcał złowrogie siły, które z opóźnieniem potępia. On i Kanada płacą teraz sztywną, nieusuwalną cenę za to uspokojenie.

Trudeau też musi się z tym liczyć.

Poglądy wyrażone w tym artykule są poglądami autora i niekoniecznie odzwierciedlają stanowisko redakcyjne.

Po zakończeniu oblężenia Kanady należy się rozliczyć