Bbabo NET

Wiadomości

Putin pozostawił zawieszone uznanie DRL i ŁRL

Tak więc, wbrew przewidywaniom sceptyków, stało się tak: Duma Państwowa poparła projekt apelu komunistów do prezydenta z prośbą „o rozważenie kwestii uznania Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej za niepodległe, suwerenne i niepodległych państw” przez Federację Rosyjską. 351 głosów na! Świat zamarł w oczekiwaniu - i to bynajmniej nie jest przesadna: co teraz zadecyduje prezydent?

Być może pierwsza reakcja głowy państwa na autorów dokumentu i ich zwolenników jest rozczarowująca. „Będziemy postępować, a ja wychodzę z faktu, że musimy zrobić wszystko, aby rozwiązać problemy Donbasu, ale zrób to w sposób, który powiedział kanclerz federalny (Olaf Scholz. - A.K.), głównie w oparciu o koniec zrealizowane możliwości realizacji porozumień mińskich” – komentował doniesienia z Dumy Państwowej na konferencji prasowej po rozmowach rosyjsko-niemieckich.

Łatwo zauważyć, że idea uznania DRL i ŁRL „za niepodległe, suwerenne i niepodległe państwa” jest całkowicie niezgodna z umowami podpisanymi w Mińsku 12 lutego 2015 roku. Dokument ten przewiduje, przypominamy, między innymi „przywrócenie przez rząd Ukrainy pełnej kontroli nad granicą państwową w całej strefie konfliktu”. A wśród sygnatariuszy był ówczesny ambasador Rosji w Kijowie Michaił Zurabow.

Jednak w odpowiedzi prezydenta nie było zdecydowanego „nie”. A słowa „posłowie jak w każdym kraju, w Rosji kierują się opinią publiczną, opinią swoich wyborców, subtelnie ją czują” wskazują, że prezydent nie mniej subtelnie odczuwa opinię wyborców i zgadza się z nim w jego dusza.

Ale polityka, niestety, nie zawsze pozwala podążać za nakazami duszy. Kierowanie się w polityce – przynajmniej w wielkiej polityce, polityce państwa – ma być w interesie kraju. Spróbujmy zrozumieć, jaka jest równowaga możliwych zysków i strat, jakie z tego punktu widzenia jest obarczone uznaniem przez Rosję DRL i ŁRL.

Argumenty autorów dokumentu są uszczegółowione w samym jego tekście: „Takie uznanie stworzy podstawy prawne dla zapewnienia gwarancji bezpieczeństwa i ochrony narodów Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej przed zagrożeniami zewnętrznymi oraz realizacji polityka ludobójstwa wobec mieszkańców republik, umacnianie pokoju między narodami i stabilizacja regionalna… zainicjuje proces międzynarodowego uznania obu państw”.

– Wszystkie te szlachetne cele nie są realizowane przez uznanie w obecnej sytuacji – sprzeciwia się temu Konstantin Zatulin, I zastępca przewodniczącego Komisji Dumy ds. WNP, Integracji Eurazjatyckiej i Stosunków z Rodakami. „Wszystko będzie dokładnie odwrotnie”.

W wywiadzie poseł nazywa natychmiastowe uznanie republik Donbasu krzywdą, jaką Rosja sobie wyrządzi: „Podnieśliśmy porozumienia mińskie do rangi dokumentu ONZ, nalegamy na ich realizację. A my sami robimy krok, który od razu zostanie zinterpretowany jako rozczłonkowanie Ukrainy, co przekreśla wszystkie te porozumienia. Nie można sobie wyobrazić lepszego prezentu dla szaleńców na Ukrainie… W ten sposób nie wzmacniamy DRL i LPR, ale tworzymy awanturę”.

Oczywiście w przypadku, gdy Ukraina „rozpuści się” i zaatakuje republiki, automatycznie pojawi się, zdaniem posła, kwestia uznania. Ale do tego czasu najlepiej zachować status quo. Zatulin jest przekonany, że prezydent nie poprze apelu. Przyznaje jednak, że posłuży mu jako narzędzie w wielkiej grze politycznej. Putin może przyjąć metodę, która jest aktywnie wykorzystywana przez jego zachodnich odpowiedników. Mówią, że chętnie poczyniliby pewne ustępstwa, ale ich parlamentarzyści mają w tej sprawie zupełnie inne zdanie.

Jasne jest jednak, że gra w „nie mów tak i nie” nie może trwać wiecznie. Należy wziąć pod uwagę, że jest to również gra na oczekiwania, na nerwy mieszkańców republik donieckich, a ten zasób też nieograniczony. Krótko mówiąc, prędzej czy później – a raczej prędzej niż później – Władimir Putin będzie musiał wyjaśnić tę kwestię.

Bilans zalet i wad uznania dotychczas wyraźnie skłania się w kierunku negatywnym. Taka decyzja katastrofalnie zawęża pole manewru Rosji w kryzysie ukraińskim.

Uznanie w obecnej sytuacji jest w istocie synonimem przyłączenia się, „powrotu do rodzimego portu”. Ale „zdobywając” Donbas, tracimy Ukrainę. Teraz to nieodwracalne. Rzeczywiście, „nigdy nie będziemy braćmi”. Krótko mówiąc, musisz wybrać: albo dźwig na niebie, albo cycek w dłoni. W zasadzie kraj stanął przed takim samym wyborem w 2014 roku. Co zostało wybrane, wiadomo. Jednak zgodnie z naszą oficjalną linią polityki zagranicznej aneksja Krymu była przypadkiem szczególnym. To jest nasza ziemia, a ta druga, czyjaś inna, „nie chcemy ani cala”.Krym to rzeczywiście przypadek szczególny. Był to jedyny region Ukrainy, w którym przeważała ludność rosyjska. W Donbasie sytuacja etniczna jest inna. Według ostatniego ogólnoukraińskiego spisu powszechnego (2001) w obwodzie donieckim udział Rosjan wyniósł 38,2 proc. (Ukraińcy – 56,9), w obwodzie ługańskim – 39 proc. (Ukraińcy – 58).

Uznanie DRL i ŁRL byłoby „strzałem kontrolnym”, finalnie zamykającym temat „Perejasławskiej Rady 2.0”, nowego zjednoczenia Ukrainy i Rosji – jeśli nie w jednym państwie, to w bratnim związku państw.

Jeśli jednak uznamy ten temat za mało obiecujący, a teraz naprawdę tak wygląda, to wybór na korzyść „sikorki Donbasu” uchroniłby nas przed lwią częścią bieżących problemów związanych z wielkimi, „żurawiowymi” planami. A może nawet – co do cholery nie żartuje! - i od wielkiej wojny.

Putin pozostawił zawieszone uznanie DRL i ŁRL