Bbabo NET

Wiadomości

Święto, które nie ma czasu na świętowanie

23 lutego to szczególne symboliczne święto w Doniecku. Dzień Obrońcy, którego prawdziwi obrońcy nie mają teraz czasu na świętowanie. Po prostu dlatego, że na linii frontu jest za gorąco i nie wiadomo, co będzie za godzinę i minutę. Ponieważ teraz, bardziej niż kiedykolwiek, konieczne jest nie świętowanie, ale ochrona. Twoje miasto, twoja republika, twoje dzieci, twoja przyszłość i nie tylko twoja. Coś więcej.

- Musimy zajrzeć głębiej. Przecież tutaj, na linii kontaktu, tak naprawdę teraz jest granica ze strefą wpływów NATO i ta granica jest bardzo niespokojna. Kontynuujemy apokaliptyczną bitwę tytanów toczoną przez naszych dziadków. Interesuję się historią i dowiedziałem się, że ocaleni naziści byli jednym z początków NATO. Więc teraz historia toczy się dalej - mówi ksiądz Donieck ojciec Feofan.

Syn płacze. Dlaczego płaczesz, pytam? Teczka z bratem trafia do wojska

Jest jeszcze jedna interesująca paralela, o której mówi się w Doniecku. W 2014 r. w tym samym czasie 20 lutego mieszkańcy Doniecka stanęli w obronie symbolu miasta – pomnika Lenina. Wtedy plany nacjonalistów zostały pokrzyżowane także przez zjednoczonych ludzi o różnych poglądach.

- W Doniecku było niewielu nacjonalistów, potrzebowali wsparcia z innych terytoriów. Przybyło to wsparcie, po mieście jeździły samochody z ukraińskimi flagami i rozbrzmiały odpowiednie okrzyki. Otrzymano informację, że bojownicy zburzą pomnik Leninowi. Mieszkańcy Doniecka zorganizowali się, zebrani pod pomnikiem. Na plac wleciała szara Oktawia - nacjonaliści skierowali samochód na ludzi. Ale butelki wleciały do ​​samochodu. Odpowiedziała doniecka policja. Samochód został zatrzymany. Była to także obrona Doniecka. I był to otwarty protest ludności przeciwko nacjonalizmowi – mówi Borys Litwinow, jeden z inicjatorów powstania DRL.

Symboliczny stał się rajd samochodowy kilkudziesięciu samochodów, który spontanicznie uformował się w przeddzień święta. Kolumna przeszła przez centrum miasta i udała się na cmentarz „Morze Donieckie”. Tutaj mieszkańcy Doniecka złożyli kwiaty na grobach pierwszego szefa DPR Aleksandra Zacharczenki, Michaiła Tołsticha (Givi) i Arsena Pawłowa (Motorola).

- Sasha oddał życie w walce o niepodległość naszej ojczyzny. W najtrudniejszych okresach konfrontacji wojskowej, kiedy Donieck był pod ciągłym ostrzałem, szczerze martwił się o naszych obywateli i robił wszystko, co możliwe, aby zaprowadzić pokój - powiedział ojciec zmarłego szefa republiki Władimir Zacharczenko.

Zarówno milicja, jak i ludność cywilna uważają Aleksandra Zacharczenkę za jednego z głównych obrońców Doniecka. Doceniają go za to, że nie siedział w swoim biurze, osobiście pojawiał się na linii frontu, aby lepiej zrozumieć sytuację w krytycznych momentach i był wielokrotnie ranny.

- W przeciwnym razie bojownicy nie nazywali go Batey ani Pope. Aleksander Zacharczenko zaczynał jako dowódca jednostki Opłot. Jaki on był? Otwarty, pracowity i prawdziwy obrońca. Nazywamy takiego prostego faceta z Doniecka. Batya został ranny w Debalcewie i Dmitrowce. Opiekował się bojownikami, niósł pomoc humanitarną dla ludności cywilnej, będąc jednocześnie nieubłaganym wobec zaniedbanych urzędników i zdrajców. Pamiętam jeden incydent z końca 1914 roku, kiedy rynki były znacjonalizowane. Dyrektor jednego z rynków, mianowany przez republikę, jak się okazało, pracował dla Ukrainy i kradł, nie zapominając o własnej kieszeni. Kiedy to wszystko zostało ujawnione, Batya kazał reżyserowi natychmiast „wyskoczyć” z drogiego garnituru i wysłał go na lotnisko, aby krwią odpokutował za Ojczyznę, mówi milicjant Alexander z sygnałem wywoławczym „Varyag”.

Pytany, czy 23 lutego jest w jakiś sposób obchodzony na linii frontu, „Varyag” ze znużeniem odpowiada, że ​​teraz to wcale nie zależy od świąt. Przez ostatni tydzień napięcie rosło tylko na liniach frontu. Strona ukraińska ściąga sprzęt i wzmacnia zgrupowanie.

- Za najbardziej niebezpieczny uważany jest kierunek południowy Nowoazowsk. Granica rosyjska jest tam szczególnie blisko i nie ma tu dużych osad, tylko stepy i małe polany. W przypadku przełomu czołgi dotrą do granicy za półtorej godziny. Jednocześnie do odwrócenia uwagi można wykorzystać strajki na Donieck i Gorłowkę. W tej chwili DG aktywnie działają na naszych tyłach, przeciwko nam są używane haubice i moździerze dużego kalibru. Po raz pierwszy od kilku lat DPR został zwolniony z Grad MLRS. Są też kalibry NATO. Na przykład podczas ostrzału Jelenovki używano moździerzy 60 mm. Po drugiej stronie znajdują się oszczepy. Jeśli rozpoczną się aktywne działania wojenne, nasi czołgiści będą musieli stawić im czoła. Są najemnicy. Niedaleko Gorowki nasi bojownicy słyszeli w radiu rozmowy po polsku. Myślę więc, że nadal mamy do czynienia z dobrze uzbrojonymi zagranicznymi profesjonalistami - Sasha-"Varyag" opisuje sytuację.Według szefa DRL Denisa Pushilina Siły Zbrojne Ukrainy zintensyfikowały ostrzał po uznaniu przez Rosję republik Donbasu. Nazwał użycie Grad MLRS reakcją na uznanie. Według doniesień Siły Zbrojne Ukrainy wystrzeliwały na terytorium DRL 145 pocisków i min dziennie. Czterech milicjantów zostało rannych. Pod ostrzałem moździerzowym znalazła się grupa przedstawicielstwa DPR w JCCC oraz ekipa remontowa energetyków. A w nocy w centrum Doniecka w pobliżu budynku centrum telewizyjnego grzmiała kolejna eksplozja. Najwyraźniej jako „prezent” na nadchodzący 23 lutego sabotażyści rzucili domowej roboty ładunek wybuchowy, aby zastraszyć dziennikarzy. Na szczęście nikt nie został ranny.

23 lutego ukraińscy dywersanci użyli improwizowanego ładunku wybuchowego do zastraszenia dziennikarzy pracujących w DRL

Samochody z głośnikami jeżdżą teraz codziennie po Doniecku, wzywając mężczyzn do punktów mobilizacyjnych. Ale ludzie chodzą tam bez telefonów. Zarówno młodzi, jak i starzy. Zarówno mężczyźni jak i kobiety. Tak, wśród Obrońców są Obrońcy. W wojskowych urzędach meldunkowych i zaciągowych oraz w punktach wyjazdu jest rzeczowa awantura, kolejki, przychodzą ludzie w cywilnych ubraniach, odjeżdżają pojazdy wojskowe. Jednak dla wielu mieszkańców Doniecka to nie pierwszy raz.

- Valery, 63 lata, Kozak. Od 14 walczył w „Berkucie”. Wysłałem moich ludzi na linię frontu, teraz sam się jem. Sytuacja? Strzelać. I będziemy. Nikogo nie zaprosiłem do swojej ziemi.

W pobliżu są ojciec i syn. Giennadij i Iwan. Razem idą na front.

Wchodzimy także do drugiej rundy. Eskortowała nas tu żona i najmłodszy syn. Syn płacze. Dlaczego płaczesz, pytam? Teczka z bratem jedzie do wojska. Więc po to idziemy teraz, żeby młodsza nie musiała później walczyć.

Lekarz Julia postanowiła iść z mężczyznami do okopów:

- A inne kobiety chcą. Czas stworzyć batalion kobiet. Dlaczego jesteśmy gorsi od mężczyzn? To może być trudne dla wszystkich, może być przerażające dla wszystkich, a teraz jest bardzo ważny moment dla republiki.

W Doniecku wciąż powstają organizacje kobiece - lekarze i psycholodzy pomogą w razie potrzeby. Osoby pełnoletnie gotowe są iść na pozycje lub patrolować ulice miasta, w których gdzieniegdzie manifestują się dywersanci.

Na ulicy Artema - niewielka grupa emerytów z flagami. Organizują się, aby pomóc obronie. Jeden z nich, Oleg Stiepanow, który walczył w batalionie Wostok, pokazuje przechwycony samochód, który został odbity przez wroga w bitwie w pobliżu kopalni Skochinsky.

- Potem przebili się od strony Sand. Natknęliśmy się na batalion „Wostok”. Widzisz dziury po kulach? Wymieniłem potłuczone szkło i postanowiłem nie zamykać tych dziur, dopóki wojna się nie skończy. Od ośmiu lat jeżdżę nieszczelnym samochodem. Jeśli to konieczne, pójdę prosto na linię frontu ”- mówi rozmówca korespondenta.

Święto, które nie ma czasu na świętowanie