Bbabo NET

Wiadomości

Japonia – Watanabe Kazan: dwuznaczny bunt jednego uczonego

Japonia (bbabo.net), - Jak mało wiedzieli o świecie! Jak bardzo odczuwali brak wiedzy i pragnęli dowiedzieć się więcej!

To było niemożliwe. Pogoń za wiedzą — chyba że Konfucjusz jej nauczał, albo jak mówili jego oficjalni japońscy tłumacze — była zbrodnią. Oznaczało krytykę rządu — przestępstwo zagrożone karą śmierci.

To dziwaczny stan rzeczy w Japonii z początku i połowy XIX wieku. Obawiając się chrześcijańskiego imperializmu, naród dwa wieki wcześniej zamknął się w sobie. „Kraj zamknięty” jest dominującym tematem okresu Edo (1603-1868). Żadnych obcokrajowców, żadnych Japończyków, pod groźbą śmierci.

Zrodziła żywą kulturę — ​​popkulturę. Kupcy się wzbogacili; lordowski samuraj pogrążył się w ubóstwie. Po raz pierwszy w życiu Japonia dobrze się bawiła. Sztuki kabuki, tanie powieści, szalona rozrywka uliczna, licencjonowane pokoje dla przyjemności, które podniosły komercyjny seks do formy sztuki — oto radosne nagrody w postaci pokoju, bogactwa i bezpieczeństwa izolacji. Kogo obchodziło, że rządzący szogunat Tokugawa był dyktaturą, która nie tolerowała sprzeciwu i karała śmiercią nawet za jej przejawy? Bardzo mało — na początku.

Przez 200 lat nikt nie niepokoił Japonii. Jedynymi Europejczykami w kraju była garstka holenderskich kupców, których zamknięto na klaustrofobicznej małej wyspie niedaleko Nagasaki. Świat zewnętrzny zniknął ze świadomości. Co z oczu to z serca.

Był tam i zajęty. Wielka Brytania skolonizowała Indie i rzuciła Chiny na kolana. Węgiel i żelazo wykuły rewolucję przemysłową. Amerykańskie wielorybniki penetrowały wody azjatyckie. Rosja rozszerzyła się na wschód. Japonia prawie nie zauważyła — na początku.

Swoistym punktem zwrotnym był rok 1808. Ilu Japończyków słyszałoby o Napoleonie i globalnej wojnie, którą wywołał? W szczytowym momencie, w 1808 roku, do portu Nagasaki wpłynęła brytyjska fregata HMS Phaeton. Holandia została zaanektowana przez napoleońską Francję, holenderska żegluga była uczciwą grą. Po to był „Faeton”. W Nagasaki pokazał broń i zażądał jedzenia, wody i paliwa. Początkową reakcją najwyższego lokalnego urzędnika japońskiego było nakazanie, aby intruz został ostrzelany. To było mało realistyczne. Japońskie pistolety były starożytne. Miecze samurajskie i osławiony Yamato-damashii (japoński duch) nie mogły się równać z nowoczesną, technologiczną potęgą militarną. „Faeton”, którego zapotrzebowanie na dostawy zostało zaspokojone, odleciał, pozostawiając Japonię refleksjom.

Krystalizowały się powoli — ku rozpaczy garstki mężczyzn, nie więcej niż 100, którzy byli mniej lub bardziej potajemnie zaangażowani w rangaku (studia niderlandzkie), tak zwane, ponieważ Holendrzy w Nagasaki i język niderlandzki o których niektórzy uczeni rangaku zdołali się dowiedzieć, były jedynym dostępem Japonii do zachodniej nauki, która, jak byli przekonani, może uratować Japonię przed losem Indii i Chin.

Samo ich istnienie było wywrotowe. Obrona narodowa była oficjalną, a nie naukową sprawą. Niech uczeni studiują Konfucjusza — albo ryzykują więzieniem, jeśli nie śmiercią.

To tło godne absurdalnego teatru. Watanabe Kazan — samuraj, konfucjanista, artysta, znawca rangaku — zasługiwał na lepszy los niż urodzenie się w nim.

Jest bohaterem tragicznym — bohaterem tragicznym w dramacie absurdalnym. Urodził się w 1793 roku w Edo (dzisiejsze Tokio), gdzie toczyło się większość jego życia, ale domena, do której należał, Tahara (dzisiejsza prefektura Aichi), była biedna, podobnie jak on, mimo wysokiej rangi samurajów. Od najmłodszych lat był jedynym zwolennikiem licznych braci i sióstr oraz matki, którą szanował — jak wymagała konfucjańska synowska pobożność. Wcześnie odkrył w sobie talent do rysowania i został rzemieślnikiem malującym na żądanie za grosze. Utrzymywał głód na dystans.

Czy wyczuł w sobie geniusz? Był tam, kiełkował — powoli. Również jako uczony był uzdolniony, przesiąknięty naukami konfucjańskimi, które były sercem edukacji samurajów. Pozostał zagorzałym konfucjanistą przez całe życie.

Ale płynęły w nim inne prądy. Co najpierw przyciągnęło go do rangaku? Być może sztuka zachodnia — jako pierwszy Japończyk malował portrety w stylu zachodnim, używając światła i cienia, przedstawiające osoby, a nie typy. Być może zachodnia medycyna. Dolegliwość żołądka skłoniła go do skonsultowania się z japońskim lekarzem, który był pionierem w zachodniej medycynie, czego wyniki przeczyły uznawaniu przez konfucjanistów obcokrajowców za „barbarzyńców”.

A może to było po prostu coś w powietrzu, wszechobecny, zaraźliwy niepokój. Dziesięć lat przed narodzinami Kazania, w 1783 r., uczony zajmujący się rangaku, Otsuki Gentaki, napisał: „Ukryci konfucjaniści… nie mają pojęcia o ogromie świata”. Czterdzieści lat później sam Kazań pisał o uczonych konfucjańskich: „Mają płytkie aspiracje i wybierają małe, a nie wielkie. … Skoro tak jest, zastanawiam się, jak długo będziemy czekać z założonymi rękami na przybycie najeźdźcy?Był przerażony własną śmiałością. To posuwało się za daleko. Konfucjusz i „ogrom świata” walczyły w nim. Konfucjusz wygrał. Nie publikował. To nie miało znaczenia. Wszędzie byli szpiedzy. Wiadomość się rozeszła. Został aresztowany. Był rok 1837. Zostały mu cztery lata życia.

Sztuka portretowa Kazania jest oszałamiająca. (Można go przytoczyć w biografii Donalda Keene'a z 2006 roku, „Żaba w studni: Portrety Japonii autorstwa Watanabe Kazana, 1793-1841”). Nigdy wcześniej w sztuce japońskiej tematy nie były tak mocno zindywidualizowane. Uczony konfucjański, z oczami zwróconymi do wewnątrz, wydaje się zagubiony w myśli konfucjańskiej. Różni samurajowie są najpierw ludźmi, potem samurajami. Jeden ma ponad siedem stóp wysokości; wyraz jego twarzy sugeruje, że ktoś na próżno szuka kryjówki. Inny jest chory, pozuje sztywno i słabo, jakby przeciw samej śmierci. Trzeci — cud cudów — uśmiecha się: „nie cicho uśmiecha się jak Mona Lisa, ale szczerzy zęby w uśmiechu” — komentuje Keene, zdumiony tą nieoczekiwaną lekkością wbrew ponurym konwencjom samurajskiego zachowania.

W 1821 r. Kazań, lat 28, towarzyszył swemu panu domeny w podróży, która obejmowała postój w Kamakura, skąd grupa udała się na małą wyspę Enoshima. Kazań spojrzał na morze. "Jak cudownie! Jak cudownie!” wykrzyknął. „Stąd na południowy wschód jest to, co ludzie Zachodu nazywają Oceanem Spokojnym i stanami amerykańskimi! Muszą być bardzo blisko!”

Byli bliżej, niż sądził, choć nie dożyłby ich najazdu i końca Japonii, którą znał, kochał i, prawie wbrew swojej woli, zbuntował się.

Japonia – Watanabe Kazan: dwuznaczny bunt jednego uczonego