Bbabo NET

Wiadomości

W mieście wschodniej Ukrainy myśli znów kierują się ku wojnie

DNIPRO, Ukraina – Kiedy siedem lat temu wybuchła wojna na wschodniej Ukrainie, Hanna Teryanik zgłosiła się na ochotnika wraz z mężem i przyjaciółmi do transportu rannych oddziałów rządowych do iz szpitala.

Żołnierze walczący z separatystami wspieranymi przez Rosję byli pstrokatą, źle wyposażoną bandą, wspomina 45-letni Teryanik, który obecnie pracuje jako naukowiec w muzeum wojny w ukraińskim mieście Dniepr.

Wierzy, że w dzisiejszych czasach są o wiele mocniejszym i bardziej profesjonalnym strojem.

„Kiedy przyjechaliśmy do szpitala po żołnierzy, widzieliśmy ich podarte spodnie, spalone mundury, buty wojskowe z oderwanymi spodniami i ponownie przymocowanymi taśmą klejącą” – powiedział Teryanik w wywiadzie.

„Teraz nic takiego nie zobaczysz. Bataliony ochotnicze, które przypominały partyzantów z drugiej wojny światowej, noszących używane mundury europejskie i amerykańskie – to już nie istnieje”.

Zużyte naboje amunicji, zdezelowane pojazdy opancerzone i znaki drogowe podziurawione odłamkami to jedne z pamiątek wojennych wystawionych w muzeum w Dnieprze, około 250 km (155 mil) od twierdzy rebeliantów w Doniecku. Całe ściany wypełniają fotografie poległych ukraińskich żołnierzy.

To, co rozpoczęło się w 2014 r. wraz z rosyjską inwazją na Krym i zajęciem dużej części wschodniej Ukrainy przez separatystów, grozi teraz eskalacją do szerszej wojny, a Ukraina twierdzi, że 92 000 rosyjskich żołnierzy znajduje się w pobliżu jej granicy.

Rosja zaprzecza planowaniu inwazji, ale oskarża Ukrainę o przeprowadzanie prowokacji i przygotowywanie się do próby przejęcia siłą ziem opanowanych przez rebeliantów – co z kolei odrzuca Kijów.

„Dla mnie wojna trwa. Jaki będzie następny etap, nie wiem. Ten etap może być prawdopodobnie jeszcze bardziej intensywny. Ale jesteśmy gotowi. Nie mamy już żadnych wątpliwości, kim jest wróg” – powiedział 50-letni Dmytro Povorotnyi, kapelan wojskowy, który niedawno wrócił po miesiącu z siłami rządowymi na wschodzie.

Chociaż ukraińskie siły zbrojne liczące ponad 200 000 żołnierzy są mniej niż jedną czwartą wielkości rosyjskich, od 2014 r. zostały znacznie wzmocnione przez zachodnią pomoc wojskową, w tym dostawy amerykańskich pocisków przeciwpancernych Javelin i tureckich dronów.

„Nauczyliśmy się posługiwać bronią — wróg nauczył nas posługiwania się bronią w ciągu ostatnich siedmiu lat i walki” — powiedział Povorotnyi. „Ludzie są pewni siebie i gotowi do wypełnienia wszystkich zadań, jakie zostaną postawione przed siłami zbrojnymi. Społeczeństwo też jest gotowe”.

Dniepr, główne miasto w regionie zamieszkałym przez 3,1 miliona ludzi, było postrzegane przez wielu Ukraińców jako wyspa stabilności na wschodzie, kiedy wybuchł konflikt. Jej szpitale leczyły wielu rannych żołnierzy, a ówczesny gubernator regionu Igor Kołomojski oferował żołnierzom nagrody pieniężne za schwytanie „sabotażystów” lub wyzwolenie okupowanych budynków publicznych.

Dziś myśli o wojnie nie są daleko od umysłów mieszkańców.

„Jeśli konflikt się nasili i pozostanie tu niebezpiecznie, najprawdopodobniej odejdę” – powiedziała Anna Hutor. „Nie jestem specjalistą wojskowym. Nie będę w stanie pomóc, wręcz przeciwnie, prawdopodobnie wejdę w drogę.”

Ołeksandr Szabalin powiedział: „Jeśli Rosja zaatakuje Ukrainę, najprawdopodobniej zostanę i pomogę armii ukraińskiej, zrobię wszystko, co w mojej mocy”.

Badaczka muzeum Teryanik powiedziała, że ​​mimo wiary w armię ukraińską martwi się, czy miejscowa ludność jest dobrze przygotowana.

„Czy wiesz na przykład, gdzie w mieście znajduje się schron przeciwbombowy? Ja nie. Myślę, że jeśli zapytamy ludzi na ulicy, to też nie będą wiedzieć… Jest dużo dzieci, jest dużo osób starszych, osób o specjalnych potrzebach. Co powinni zrobić, jeśli coś się zacznie?”

Wiele osób myśli, że nic się nie wydarzy, a rozmowy o wojnie to tylko „bajki” – powiedziała. „Ale widzieliśmy te same bajki w 2014 roku”.

W mieście wschodniej Ukrainy myśli znów kierują się ku wojnie