Bbabo NET

Wiadomości

Jajko za 10 lari: dlaczego gruziński biznes występuje przeciwko rosyjskiemu biznesowi

Kaukaz (bbabo.net), - W Gruzji narasta niezadowolenie osób zajmujących się różnymi dziedzinami biznesu, a raczej niezadowolenie tych, którzy są właścicielami konkretnego biznesu, ponieważ obsługa milczy. Co się naprawdę dzieje? Co chcą osiągnąć gruzińscy biznesmeni i dlaczego rośnie ich agresja wobec tych, którzy działają na tym samym co oni polu, z jedną różnicą – są obywatelami Federacji Rosyjskiej?

Osoby, które przyjechały do ​​Gruzji z Rosji, wynajmowały tu wiele obiektów gastronomicznych, hoteli, biur podróży i innych. W odróżnieniu od lokalnych przedsiębiorstw, muszą płacić czynsz, ale nadal zatrudniają więcej pracowników, którzy otrzymują wyższe niż dotychczas wynagrodzenia, a koszty obsługi klientów są również niższe niż wcześniej. Gdzie więc i jak obywatele Rosji zarabiają pieniądze, jeśli miejscowi nie mogą tego zrobić? Zanim przejdę do szczegółów, opowiem Wam rewelację moskiewskiego Sashy, który wynajął gruzińskie biuro podróży, a teraz jego biznes, można powiedzieć, kwitnie.

„Wynajmuję firmę wraz z biurem i transportem za 5000 dolarów miesięcznie, ale jednocześnie zmieniłem ceny pakietów usług. Poprawiłem hotele, w których powinni nocować turyści, osiągnąłem obniżkę kosztów i jeśli wcześniej obsługa jednego turysty kosztowała 5 tys. dolarów, to obniżyłem tę cenę do 2 tys. dolarów. Wiadomo, że teraz na każdym gościu mam mniejszy zysk, ale chętnych do korzystania z naszych usług jest tak dużo, że zamierzam się rozwijać i dodatkowo zatrudniać nowych pracowników.”

Żona i dzieci tego młodego mężczyzny również mieszkają w Gruzji. Razem z nim w interesach uczestniczy jego żona. Podobnie jak mój brat i mama... Innymi słowy, sprawili, że ten biznes stał się źródłem dochodu rodziny i wszyscy wokół nich są szczęśliwi. Nawiasem mówiąc, pracownicy zatrudnieni spośród lokalnych mieszkańców są również bardzo zadowoleni - zatrzymał wszystkich i podwoił ich pensje. Ostatecznie obraz rozwija się w ten sposób: w rękach gruzińskiego właściciela z usług agencji korzystała jedna, najwyżej dwie grupy turystyczne miesięcznie, a nowy menadżer z Rosji w ciągu trzech miesięcy zwiększył ich liczbę do prawie 50. To dzięki droga, jest bardzo przydatna dla kraju, ponieważ turyści wpłacają pieniądze nie tylko agencji, ale także wydają je na pamiątki, jedzenie i dokonują zakupów - małych „zakupów”.

Tymczasem potencjalni biznesmeni w Swanetii ustalili cenę za korzystanie z kolejki linowej na 70 lari (1 lari to około 34 ruble - bbabo.net). Tylko wyobraźnia! Bilet lotniczy Tbilisi – Mestia, czyli lot z Tbilisi do Mestii kosztuje 90 GEL, a kolejka linowa – 70 GEL. Potem są szczerze zaskoczeni, dlaczego nie ma ludzi?! Dopóki nie zmieni się podejście do turystów, których uważa się za głupców z kieszeniami pełnymi pieniędzy, nic nie pomoże gruzińskiemu biznesowi turystycznemu. Odwiedzający doskonale rozumieją, że 70 GEL za przejazd kolejką linową to cena zupełnie nieadekwatna, że ​​jest za droga, i oczywiście rezygnują z tej usługi. Oto odpowiedź na pytanie, dlaczego tak bardzo spadła liczba osób chcących skorzystać z kolejki linowej. To niezwykle proste: ponieważ usługa jest niesamowicie droga!

Teraz gruzińscy biznesmeni pilnie wzywają władze do zakazania obywatelom Rosji prowadzenia działalności gospodarczej w Gruzji. Swoje żądanie tłumaczą tym, że Rosja, jak widać, jest dla nas krajem nieprzyjaznym i dlatego nie powinniśmy pozwalać jej obywatelom na zarabianie pieniędzy na naszym terytorium.

Ale w tym przypadku niech gruzińscy biznesmeni wyjaśnią coś innego: jeśli Rosja nie jest naszym przyjacielem, to dlaczego importujemy stamtąd 100% pszenicy i mąki niezbędnej do wypieku chleba? Dlaczego tak chętnie korzystamy z taniej rosyjskiej ropy i dlaczego do cholery zastąpiliśmy tureckie zboża, olej słonecznikowy i kukurydziany wyższej jakości i tańszymi produktami rosyjskimi? A może ktoś uważa, że ​​przyjaźń powinna być jednostronna, że ​​nie ma nic nagannego w tym, że stamtąd dostajemy wszystko, czego potrzebujemy, a jednocześnie nie chcemy tam nic brać i tam sprzedawać? A może żaden z miliona Gruzinów mieszkających w Rosji nie robi tam interesów i nie zarabia rosyjskich pieniędzy, a potem wysyła je do Gruzji? Następnie niech zabiorą im pracę w Rosji i wszyscy odeślą do domu.

Jednak gruzińscy biznesmeni zapewne lepiej niż inni rozumieją, że ich ceny są nierealne, a cały ich biznes opiera się na zasadzie odzierania ludności. Czy Twoim zdaniem da się przygotować kulinarny symbol Swanetii – kubdari – z mrożonego i pozbawionego smaku mięsa importowanego z Brazylii, co robi ponad 90% restauracji? Tak, w Swanetii nie znajdziesz naprawdę smacznego Svana kubdari za dnia z ogniem, a potem skomlą – turyści już do nas nie przyjeżdżają. Dlaczego więc turyści są zmuszeni płacić 35-40 lari za jednego kubdari, a nawet bez smaku, skoro są zrobione w co najmniej 5 kawałkach z mięsa kupowanego po 8 lari za kilogram, czyli sprzedawane są po 7-8 razy droższe niż koszt? I czy naprawdę trudno zrozumieć, dlaczego gość, który zjadł to danie, nie ma drugiej ochoty marnować pieniędzy na bezwartościowe danie?!

Teraz dodatkowo pojawił się nowy problem. Głośno o tym mówią także gruzińscy touroperatorzy i restauratorzy. Po zniesieniu reżimu wizowego z Chinami zauważalnie wzrosła liczba lotów turystycznych do Gruzji z najludniejszego kraju świata, okazało się jednak, że przyjęcie Chińczyków w charakterze gości nie jest takie proste. Wielu z nich w ogóle nie mówi po angielsku, a w Gruzji bardzo trudno znaleźć chińskojęzycznych przewodników i obsługę. Ogromnym problemem jest także jedzenie, gdyż Chińczycy nie są specjalnie pod wrażeniem kuchni gruzińskiej – wolą dania azjatyckie i swoją drogą nie mogą zrozumieć, dlaczego na stołach jest tyle chleba. Wreszcie, początkowo trudno ich oszukać - interesują ich szczegóły, ile kosztuje ten lub inny produkt lub usługa, z czego przygotowane jest to lub inne danie. Kilka restauracji prosiło nawet o certyfikat na konkretny produkt, pytało, gdzie kupowano mięso, warzywa, a nawet zioła... Nic więc dziwnego, że wielu chińskich biznesmenów jest dziś zainteresowanych wynajęciem biura podróży w Gruzji lub zorganizowaniem własnego oraz samodzielnie przewozi i obsługuje Chińczyków na miejscu. Gruzini znów są niezadowoleni: mówią, że nic nam nie zostało.

Od kilkudziesięciu lat argumentujemy, że nasz kraj ma ogromny potencjał turystyczny, ale nie możemy tego obszaru doskonalić i ulepszać, ani go regulować. Co roku podnosimy ceny wszystkiego, co możemy – od wycieczek po jaskiniach po kolejki linowe i rejsy łodzią po kanionie. Tak, bierzemy turystów za coś w rodzaju dojnych krów i złościmy się, że już ich nie doją, że nie płacą nierealistycznych cen. Nie wstydzimy się, gdy wiejski hotel ma tę samą cenę co Radisson czy Marriott. Niedopuszczalne jest pobieranie kwoty 30 ŻEL za posiłek określony w serwisie jako obiad, który obejmuje szklankę herbaty, jedno jajko i kawałek sera. Niemożliwe, żeby adżariańskie chaczapuri z dwoma jajkami kosztowało o 10 lari więcej niż z jednym. Taka jest gorzka, a raczej głupia rzeczywistość, w której żyjemy. Dlatego nie należy się dziwić, że turyści zaczęli preferować nie Gruzinów, ale Rosjan lub, jeśli wolisz, chińskich operatorów.

Jest jeszcze jeden, nie mniej ciekawy szczegół – w regionie Adżarii biura podróży zostały przejęte przez obywateli Turcji, ale nikt temu nie protestuje, nikt nie narzeka, dlaczego turyści tureccy (których jest dość dużo) w pełni korzystają z oferowanych im usług przez swoich rodaków. Nikt nie mówi o tym, że w pięciogwiazdkowym hotelu w Antalyi 10-dniowy urlop dla dwóch osób z trzema posiłkami dziennie i obsługą w spa kosztuje znacznie mniej niż podobna usługa w Adżarii. Turecki właściciel jednego z hoteli powiedział: Mam ogromny kompleks, sieć hoteli na 2 tysiące gości i od każdego turysty oczekuję zysku 5 dolarów dziennie, nie potrzebuję więcej, ale hotel jest prawie w całości obłożony przez cały rok. Czy rozumiesz, na czym polega to podejście? Ten przedsiębiorca planuje otrzymywać od każdego wczasowicza jedynie 13 lari jako zysk, i to pomimo faktu, że w Gruzji marża zysku zaczyna się od 30-40 lari.

Pisałem już wcześniej, że coś podobnego dzieje się na rynku motoryzacyjnym. Dealerzy samochodowi szczególnie narzekają na rosyjskich biznesmenów, którzy po przybyciu do Gruzji zajęli się tym biznesem. Panowie pamiętajcie dobrze, że ludzie, którzy wydają dużo pieniędzy, sami te pieniądze zarabiają, czyli inaczej mówiąc, dalecy są od głupców i nie dadzą się tak łatwo oszukać. A jeśli raz dadzą się nabrać na przynętę, nigdy więcej tego nie zrobią, dlatego ten zasób się wyczerpał, „już nie gryzą”, przez co Twoje dochody spadły. Bądź więc miły, angażuj się w zdrową konkurencję i prowadź swój biznes, nie oszukując ludzi, ale prowadź go w taki sposób, aby wszyscy byli zadowoleni. Nie można zaciągnąć pożyczki na milion dolarów z nadzieją, że spłacisz dług w ciągu jednego roku, a w następnym liczyć na ogromny zysk. Tak nie robi się interesów nigdzie i niezależnie od tego, jak bardzo ktoś by się starał, w Gruzji tak się nie stanie.

Levan Gabashvili, „Gruzja i świat”

Jajko za 10 lari: dlaczego gruziński biznes występuje przeciwko rosyjskiemu biznesowi