Bbabo NET

Wiadomości

Mołdawia – Kroniki zamieszek w Ałmaty:

Mołdawia (bbabo.net), - Władza wróciła i wkroczyła do miasta jak nóż w maśle. Z grubsza, okrutnie, jakby pragnąc nie tylko ożywić Alma-Atę. I żeby na zawsze zapamiętała te dni.

Średniowiecze. Rano przechodnie tłoczyli się w przerażeniu przy zwłokach. Jeden leżał na skrzyżowaniu przykryty plandeką. Drugi siedział w samochodzie 100 metrów od placu. Zwłoki usuwano dopiero w południe, jakby demonstrując miastu: patrz, myśl.

Do tego momentu mecz „buntownicy – ​​władza” ciągnął się ze zmiennym powodzeniem.

4 stycznia w Ałma-Acie odbyła się skromna stuosobowa demonstracja, podążając za resztą zbuntowanych miast i prowincji Kazachstanu. Zdając sobie sprawę, że to dopiero początek, władze postanowiły działać zdecydowanie – gumowe kule, aresztowania, gaz łzawiący. Ale to nie zadziałało. Następnego ranka 10-20 tysięcy złych Kazachów, zmiatając po drodze policję i całe jednostki wojskowe (podeszli właśnie do żołnierzy, zapytali: „Czy strzelasz?” - i podnieśli ręce), zajęło miasto .

5 stycznia Ałma-Ata torturowana przez maruderów widziała krwawą bitwę pod rezydencją Nazarbajewa. Karabiny myśliwskie przeciwko karabinom maszynowym. Ile tam zginęło kilkadziesiąt osób… Wszystko wciąż jest zakrwawione.

6 stycznia Kazachowie zdali sobie sprawę, że to za dużo. Proszono o negocjacje. Na plac wkroczyła spokojna część protestu, coraz więcej pełnoletnich osób iz plakatem białego olbrzyma: „Nie jesteśmy terrorystami, usuń armię”. Mieli nadzieję, że wyjdą i porozmawiają z nimi. Tak je zapamiętałem - stoją w kolejce, jakby pod ścianą, trzymając plakat i coś śpiewając...

Panie, dlaczego wyszli?

Nazywali szabrowników łajdakami; a tych, którzy zaciekle walczyli z siłami bezpieczeństwa, tych, którzy okopali się w zbroi na ulicy Taszkienckiej, nazywano idiotami. Myśleli, że teraz władze wyjdą do nich i zawrą pokój.

I tak się stało.

Jedynie kazachskie siły specjalne, które w starciach z buntownikami straciły już kilkudziesięciu kolegów, były wściekłe i na swój sposób widziały osiągnięcie pokoju. Udało mi się uciec, gdy karabin maszynowy transportera opancerzonego otworzył ogień (na szczęście początkowo z nabojami). Wtedy zaczęło się piekło. Przede mną biegła matka z dzieckiem, a my byliśmy oblani wybuchami…

Gdy następnego dnia państwowe kanały podały, że terroryści, którzy osiedlili się w budynku firmy telewizyjnej, zostali zlikwidowani na placu, zdałem sobie sprawę, że niewiele tam zostało ocalałych.

A teraz jest poranek. Fantastyczny obraz. Ludzie z białymi bandażami na rękawach z demonstracyjnym spokojem wkładają śmieci do worków obok zwłok. Strzelają do nich ślepakami i rozkazują „Wynoś się!” Ktoś biegnie. Ktoś dalej zbiera śmieci...

Wkrótce jednak na ulicach rezydencji Nazarbajewa nie było przechodniów. Wybuchy, strzały, syreny, patrole wypełniły miasto. Władze przeszły przez Ałma-Atę groźnie, strzelając do wszystkiego. Ale cztery przecznice od mojego bohatersko działającego hotelu (gdzie wieczorami barykadują się setki przerażonych gości) otworzył sklep spożywczy. Gdzie akceptowane - Alleluja - Karty kredytowe! Powinniście widzieć, z jakim szczęściem lud Ałma-Aty się tam rzucił! Rozglądając się uważnie, przebiegli przez ulicę i tam pospieszyli. I próbując zdążyć przed zmrokiem, stłoczyli się przy kasie, przyciskając do piersi górę niedostatku - chleba, mleka, śmietany, piwa.

Moc nie przyszła z pustymi rękami. To właśnie mnie uszczęśliwia. Ale nie cieszy się na długo - do godziny policyjnej.

My, okopani w hotelu, znowu zgaśniemy światło, zasuniemy zasłony iz uwagą wsłuchując się w strzelające miasto będziemy czekać na świt.

WIĘCEJ NA TEMAT

Urzędnicy w Kazachstanie wiedzieli o zbliżającej się wojnie klanów i masowo uciekali za granicę

Oświadczenie Tokajewa o „spisku sił bezpieczeństwa” postawiło wszystko na swoim miejscu. Ale Ałma-Acie zostaje bez telewizji i jedzenia, ludzie zaczynają panikować, relacjonuje specjalny korespondent kp.ru Władimir Worsobin (szczegóły)

Mołdawia – Kroniki zamieszek w Ałmaty: