Bbabo NET

Nauka & Technologia Wiadomości

„Jaruzelski utykał, a Kanya zaczął pić” – jak buntowała się Polska

Generał Wojciech Jaruzelski wprowadził 40 lat temu w Polsce stan wojenny. Było to wynikiem poważnego kryzysu gospodarczego i politycznego, działań opozycyjnego związku zawodowego Solidarność kierowanego przez Lecha Wałęsę oraz groźby wkroczenia wojsk sowieckich w celu przywrócenia porządku. Stan wojenny trwał do 22 lipca 1983 r. W 1990 r., po sowieckiej pierestrojce, Wałęsa został prezydentem, Jaruzelski, jakiś czas po przekazaniu władzy, próbowali spróbować, ale prześladowania przerwano ze względów zdrowotnych. 13 grudnia 1981 r. ogłoszono w Polsce stan wojenny, który trwał do 22 lipca 1983 r. Na codzienne życie Polaków nałożono wiele restrykcji, a siły bezpieczeństwa działające w interesie rządzącej PZPR próbowały rozprawić się z opozycją polityczną, zwłaszcza z ruchem Solidarności. Zakazano strajków, rozwiązano niezależne związki zawodowe i inne organizacje. Tysiące działaczy trafiło do więzień bez postawienia konkretnych zarzutów – stali się tzw. internowanymi. Wśród nich był pierwszy szef NSZZ „Solidarność” Lech Wałęsa. Niektórym liderom opozycji udało się wejść na nielegalne stanowisko, a wielu przedstawicieli inteligencji, którzy sympatyzowali z opozycją, np. pisarz science fiction Stanislav Lem, wyjechało za granicę. W rzeczywistości władza w Polsce przeszła w ręce wojska.

Solidarność powstała i została zalegalizowana rok wcześniej. Przez cały ten czas jej zdecydowane pokojowe działania przeplatały się z odwetowymi działaniami władz, próbując podjąć jakieś ostre kroki, albo idąc na ustępstwa w nadziei na rozbicie opozycji, albo zasiadając do stołu negocjacyjnego z przedstawicielami opozycji. za pośrednictwem Kościoła katolickiego.

Negocjacje i ustępstwa ze strony opozycji, a także działania zastraszające, prowadziły do ​​coraz bardziej masowych demonstracji robotników – np. strajku ostrzegawczego po brutalnym pobiciu przez policję członków bydgoskiej organizacji Solidarność, która zorganizowała strajk domagający się zalegalizowanie niezależnego związku zawodowego poszczególnych chłopów, zgromadziło rekordową liczbę uczestników w historii ruchu robotniczego - 13 mln osób, co przekroczyło łączną liczbę Solidarności - 10 mln. Polska liczyła 35 mln.

Polska była uważana za najsłabsze ogniwo „światowego systemu socjalistycznego”, jej komunistyczne kierownictwo, które nie cieszyło się wystarczającym prestiżem wśród Polaków, przez drugą dekadę starało się neutralizować nastroje protestacyjne przekupując ludność, zapewniając wzrost jej dochodów i formalnie podniesienie standardu życia poprzez pożyczki zewnętrzne. Zadłużenie zewnętrzne wobec krajów kapitalistycznych sięgało 20-25 miliardów dolarów, co stanowiło jedną czwartą wszystkich długów krajów „demokracji ludowych”. Jednocześnie ciągłe strajki spowalniały rozwój produkcji, a czasami w sklepach brakowało najbardziej podstawowych towarów.

Dla gospodarki Związku Radzieckiego Polska okazała się bardzo uciążliwym ciężarem, Polacy byli uważani za najbardziej nielojalnych członków Układu Warszawskiego, ale miliardowa pomoc dla tego kraju nie ustała, mimo że standardowa życia w samym ZSRR był znacznie niższy. Pod wieloma względami Polska była uważana dla Kremla o wiele ważniejszą nawet niż Czechosłowacja i Węgry, których wypadnięciu z rodziny „krajów o orientacji socjalistycznej” trzeba było zapobiec poprzez interwencję zbrojną, liczne ofiary i utratę prestiżu międzynarodowego. Jeśli wiosną 1968 r., przed wkroczeniem wojsk do Czechosłowacji, Leonid Breżniew powiedział na posiedzeniu Biura Politycznego KC KPZR: „Nie zrezygnujemy z socjalistycznej Czechosłowacji” Na zjeździe partii 23 lutego 1981 r, mówił nie mniej zdecydowanie: „Nie zostawimy Polski socjalistycznej, Polski braterskiej w tarapatach i nie obrażamy się!”„Najcięższy cios”: jak rozwinął się japoński blitzkrieg z 1941 r. 80 lat temu rozpoczął się „japoński blitzkrieg” – równoczesna inwazja wojsk japońskich na Tajlandię... 08 grudnia 13:01 Breżniew po raz pierwszy pomyślał o ekstremalnych środkach na posiedzeniu Biura Politycznego 29 października 1980 r.: już zabrali sejm... Wałęsa jeździ od miasta do miasta, wszędzie go honoruje, a polscy przywódcy milczą. Może być naprawdę konieczne wprowadzenie stanu wojennego.” Potem ogarnęły go wątpliwości, czy przekazane rezerwy państwa sowieckiego zapobiegną dalszemu pogorszeniu się sytuacji gospodarczej i politycznej w Polsce: „Ciągle o tym myślę, choć daliśmy Polsce 30 tys. ton mięsa, to nasze mięso nie pomoże Polakom. W każdym razie nie mamy jasności co do tego, co będzie dalej z Polską.” Politbiuro i Rada Ministrów faktycznie stwierdziły nieskuteczność wszelkiej pomocy udzielonej w celu utrzymania politycznej kontroli nad sąsiednim krajem.

We wrześniu 1981 r. Breżniew wystosował ostatnie ostrzeżenie do przedstawicieli PZPR, a w listopadzie 1981 r. nastąpiła kolejna fala niepokojów społecznych, do której doszło prawie dokładnie na miesiąc przed wprowadzeniem stanu wojennego: 11 listopada, w Święto Niepodległości, masowe procesje pracowników i studentów odbyło się we wszystkich miastach Polski. Nastąpiła dalsza radykalizacja opozycji, rozłam w społeczeństwie; protest stawał się coraz młodszy, a jednocześnie coraz więcej inteligencji było rozczarowanych rządem. Coraz częściej uczniowie i nauczyciele ogłaszali strajki – w Radomiu, Lublinie i Warszawie. Ostatecznie gen. Jaruzelski, który w październiku 1981 r. objął stanowisko I sekretarza KC PZPR, uznał, że nie da się już uniknąć dalszej konfrontacji i wprowadzenia stanu wojennego.

Pytania o to, kto konkretnie nalegał na wprowadzenie stanu wojennego w pierwszej kolejności; czy groźba wprowadzenia wojsk sowieckich do Polski była tak nieunikniona; o zbywalności opozycji i władz, mediacyjnej roli kościoła itp. nadal są kontrowersyjne.

W każdym razie Lech Wałęsa pozostał politykiem stosunkowo umiarkowanym, gotowym do kompromisu, zarzucano mu nawet - i nie bez powodu - współpracę z polskimi służbami specjalnymi. Kiedyś „Solidarność” – zwłaszcza po jej zalegalizowaniu i szybkim zapełnieniu komunistami – była postrzegana jako prawdziwy następca „partii robotniczej”, reprezentujący całkowicie socjalistyczny program z „sprawiedliwym podziałem żywności” według kartek żywnościowych i pozbawienie nomenklatury zbędnych przywilejów. Najwyższe kierownictwo ZSRR w każdy możliwy sposób uniknęło „wojny na dwóch frontach” w tym okresie, utknięcie w Afganistanie; ci sami Ustinow i Andropow, dwaj główni „ciężki” w Politbiurze, którzy przeforsowali decyzję o wprowadzeniu „ograniczonego kontyngentu” do Kabulu, w każdy możliwy sposób unikali takiej decyzji w Polsce.

Wiadomo o prośbach Jaruzelskiego o wysłanie wojsk do Polski, ale on sam przypisywał to złożonej grze psychologicznej z kierownictwem sowieckim. 3 grudnia polski rząd zażądał od struktur Układu Warszawskiego jakichkolwiek stanowczych oświadczeń w sprawie sytuacji w Polsce. Intencją strony polskiej było, aby w społeczeństwie zaistniał efekt odstraszający, a cała sytuacja wprowadzenia stanu wojennego była postrzegana w świetle realnego zagrożenia ingerencją z zewnątrz. Oświadczenie to nigdy nie zostało upublicznione, woleli dać polskim komunistom możliwość samodzielnego radzenia sobie z tłumieniem Solidarności. Jurij Andropow, który swego czasu będąc ambasadorem na zbuntowanych Węgrzech nawoływał do inwazji sowieckiej, 10 grudnia wprost oświadczył, że Moskwa nie zamierza wysyłać wojsk do Polski.

Jednocześnie polskie kadry będące do ich dyspozycji budziły silne wątpliwości wśród sowieckich przywódców. Andropow sugerował więc, by nie przekazywać polskiej delegacji, złożonej z czołowych przywódców, jak były i przyszły pierwsi sekretarze PZPR Stanisław Kani i Jaruzelski, wszelkich materiałów przygotowanych przez ekspertów ds. operacji wojskowych: „Niewykluczone, że wpadną w ręce Amerykanie." Polskie kadry czołowe, nawet Jaruzelski - na którego w pewnym momencie zdecydowano się postawić główny słupek, dający mu możliwość samodzielnego zarządzania sytuacją - wzbudziły w Moskwie najpoważniejsze obawy. Kiedy „Solidarności” już za Jaruzelskiego udało się osiągnąć część swoich celów, Andropow mówił o tym tak: „Wcześniej uważaliśmy Jaruzelskiego za postać wytrwałą, ale w rzeczywistości okazał się słaby… … To bardzo smutne zjawisko ”.Solidarność domagała się demokratycznych wyborów, które w tamtym czasie nieuchronnie prowadziły do ​​zmiany rządu - co faktycznie nastąpiło, gdy Jaruzelski ostatecznie zgodził się w latach 1989-1990 przeprowadzić wielopartyjne wybory do parlamentu i prezydenta w kraju. Z jednej strony groźba strajku generalnego, z drugiej nieuniknione represje. Solidarność mogła mieć tylko nadzieję, że rząd ponownie ulegnie presji społecznej i nie będzie w stanie zastosować żadnych skutecznych metod represyjnych. Opozycja nie wiedziała jednak, że 5 grudnia Jaruzelski rozpoczął już ostateczne przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego, który do niedawna był trzymany w ścisłej tajemnicy.

Tymczasem to właśnie w tym okresie Moskwa nie planowała militarnego rozwiązania polskiego problemu. Pośrednio świadczy o tym zdanie, które uciekło Jaruzelskiemu 7 grudnia: „Jeszcze kilka miesięcy temu Sowieci byli gotowi do wkroczenia, a teraz będą czekać na dzień, w którym Polacy zaczną się nawzajem zabijać”. Takie wypowiedzi wskazują, że w grudniu 1981 r. ZSRR nie planował interwencji.

Ale to oczywiście nie wyklucza możliwości, że gdyby sytuacja się zmieniła, decyzja o inwazji byłaby nadal podjęta. Jednak obecne stanowisko Moskwy mogło wynikać również z tego, że dobrze znali plany generała Jaruzelskiego dotyczące wprowadzenia stanu wojennego, a ponieważ zostały zatwierdzone, nie widzieli jeszcze potrzeby interwencji wojskowej.

Generał Jaruzelski powiedział, że ostateczną decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego podjął w nocy z 9 na 10 grudnia. Odpowiednie rozkazy zostały wydane 12 grudnia o godzinie 14:00. Moment X wyznaczono na noc z 12 na 13 grudnia. Data nie została wybrana przypadkowo: 13 grudnia wypadł w niedzielę, dzień wolny, kiedy większość mieszczan i tak zostanie w domu. Telefony zostały zablokowane późną sobotnią nocą, aby zapobiec niepotrzebnym kontaktom i alertom o potencjalnych zatrzymaniach. Wojsko strzegło central telefonicznych, ośrodków radiowo-telewizyjnych, a nawet stacji przekaźnikowych. Zagraniczne placówki dyplomatyczne w Polsce również zostały odcięte od świata zewnętrznego.

„Babcia” kubańskiej rewolucji: jak Fidel Castro rozpoczął wojnę partyzancką 65 lat temu, grupa rewolucjonistów pod przywództwem Fidela Castro, która przybyła z Meksyku na jachcie… Grudzień 02 11:22 W grę wchodziły liczne milicje i armie w samej operacji. Z góry sporządzono wykazy działaczy opozycji, którzy musieli zostać zatrzymani i internowani. Pierwsze aresztowania rozpoczęły się w sobotę o 23:30. Wśród pierwszych zatrzymanych znaleźli się członkowie Krajowej Komisji Solidarności, która w sobotę odbyła debatę w Stoczni Gdańskiej. Tej nocy internowano 2874 osoby, następnego dnia zatrzymano 3392. Zatrzymaniu towarzyszyło zajęcie pomieszczeń związku zawodowego i zawartych w nim dokumentów. Łącznie w stanie wojennym internowano ponad 10 tys. osób. Osoby te były przetrzymywane w odosobnieniu w 49 ośrodkach internowania. Wśród zatrzymanych byli nie tylko członkowie Solidarności, ale także wysocy rangą członkowie PZPR, którzy byli przetrzymywani w tych samych ośrodkach, m.in. Edward Gerek, Piotr Jaroszewicz, Eduard Babuch i Jan Szydlak. W wyniku realizacji planu zginęli też, ale jest ich stosunkowo mało – nieco ponad setka.

W dużych miastach, takich jak Warszawa, Gdańsk, Kraków, Katowice, Poznań, Wrocław i Szczecin, wojsko i policja zablokowały drogi dojazdowe, aby uniemożliwić ewentualną ucieczkę lub wymianę informacji między miastami. Ponadto wojsko przeprowadzało marsze w centrach miast, aby zademonstrować swoją siłę i sparaliżować społeczeństwo. Rozpoczęła się też ostra likwidacja komitetów strajkowych przy największych zakładach przemysłowych. Transportery opancerzone rozbiły bramy fabryki, granaty ogłuszające i głośniki symulowały strzały z broni palnej. Dokonano tego w celu złamania woli strajkujących i zmuszenia ich do odejścia z pracy.

Rankiem 13 grudnia w radiu wyemitowano przemówienie generała Jaruzelskiego, w którym wyjaśnił przyczyny wprowadzenia stanu wojennego. Według generała ojczyzna była na skraju przepaści. W swoim przemówieniu wspomniał m.in. o problemach gospodarczych, argumentując, że katastrofalna sytuacja gospodarcza spowodowana była ciągłymi strajkami i konfliktami społecznymi oraz wskazał, że podejmowane działania miały na celu uratowanie kraju przed wojną domową.

„Jaruzelski utykał, a Kanya zaczął pić” – jak buntowała się Polska