Bbabo NET

Społeczeństwo Wiadomości

„Do granic możliwości, ani chwili wytchnienia”: relacja ze szpitala Barzilai

Izrael: Izraelskie szpitale doświadczają kolosalnego przeciążenia ze względu na stały wzrost liczby pacjentów z koronawirusem – przede wszystkim tych, którzy przenoszą chorobę w ciężkiej postaci.

Dziennikarz Ynet Adir Janko odwiedził szpital w Barzilai i miał okazję zobaczyć, co dzieje się na „linii frontu” wojny z epidemią, którą prowadzą izraelscy lekarze.

Jego raport został opublikowany w środę, 2 lutego. „Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy, są zatłoczone korytarze, sale i oddziały.

Dużo tu pacjentów, ciągłe zamieszanie, goście, lekarze, pracownicy szpitali...

Praca nie zatrzymuje się nawet na sekundę, cały czas coś się dzieje, wydarzenia następują jedno po drugim.

Przechodzę przez jedną z najbardziej zatłoczonych części szpitala, przedzierając się przez hałaśliwy i nerwowy tłum.

Ale czuję się niewrażliwy – w zeszłym tygodniu wyzdrowiałem z zakażenia koronawirusem.

Mam dużo przeciwciał, miałam trzy szczepienia, moje obawy są bez znaczenia.Dyrektor szpitala, profesor Hezi Levy, kilka minut temu zakończył swoje codzienne spotkanie z ordynatorami oddziałów.

Idę z nim korytarzem na moje codzienne obchody.

Czas na pytania.

Dla wielu z nich prof.

Levy powinien mieć odpowiedzi – do niedawna pełnił funkcję dyrektora generalnego w Ministerstwie Zdrowia, jego zdanie jest też wysłuchiwane na posiedzeniach gabinetu koronawirusa.- Profesorze Levy, czy widzi pan światło na końcu tunelu? chwilę myśli i odpowiada: - Widzę na horyzoncie, jakby światło zapalonej zapałki.W ostatnich dniach Szpital Barzilai, prowadzony przez Chezi Levy, przeżywa ogromne przeciążenie i to nie tylko z powodu koronawirusa.

W szpitalu hospitalizowano 100 pacjentów zarażonych koronawirusem, 8 z nich jest w stanie krytycznym, 13 to dzieci.

W ciągu ostatnich 24 godzin zmarło tu trzech dorosłych pacjentów, którzy również cierpieli na choroby przewlekłe.W oddziale koronawirusa spotyka nas naczelna pielęgniarka Marcel Tehila.

Opowiada o sytuacji i tym, co się tutaj dzieje, mimo stopniowego zanikania fali Omicron. „Koronawirus nie jest bynajmniej prostą chorobą.

Codziennie widzę, co dzieje się z naszymi pacjentami.

Niektórzy, nawiasem mówiąc, nie zostali zaszczepieni.

Moim zdaniem ludzie powinni zrobić wszystko, aby uchronić się przed wirusem.

A żeby zrozumieć, że nawet jeśli większość z łatwością toleruje infekcje, nie jest to gwarancją – nikt nie jest odporny na ciężką chorobę.Nie mamy chwili na odpoczynek, ale lekarze nie narzekają.

Nasz personel jest oddany swojej pracy i robi wszystko, co w jego mocy.” Szpital Barzilai przywiązuje szczególną wagę do oddziałów dziecięcych.

Są pod silnym obciążeniem.

Na oddziale koronawirusa jest 13 małych pacjentów, w większości dzieci, które oczywiście nie zostały jeszcze zaszczepione.

Ale na oddziałach jest dużo dzieci z innymi schorzeniami.Profesor Levy zwiedza oddział, gdzie przygotowują się do rozbudowy szpitala. „Jesteśmy w stanie ciągłego stresu” – mówi Galit Amizug, pielęgniarka na oddziale pediatrycznym – „Dziś rano przyjęliśmy troje dzieci z koronawirusem i problemami z oddychaniem, są one podłączone do aparatu tlenowego.

Cały czas dostaję telefony z izby przyjęć, że przyjechał do nas kolejny chłopiec lub dziewczynka, u których wynik badania na koronawirusa był pozytywny.

Mamy teraz 150% obłożenia”. Opuszczamy oddział dziecięcy, a prof.

Levy podsumowuje to, co zobaczył: „W ogóle nie ma znaczenia, czy pacjent ma koronawirusa, czy nie, przynajmniej nie w sensie reakcji medycznej.

Każdy pacjent potrzebuje miejsca i odpowiedniego leczenia.System jest przeciążony z powodu zachorowalności zimowej, która nakłada się na falę Omicron.

W całym kraju obserwuje się spadek wskaźnika infekcji, ale nie zmienia to faktu, że choroba jest tutaj, a szpitale są przepełnione”. Przeczytaj szczegóły w języku hebrajskim tutaj

„Do granic możliwości, ani chwili wytchnienia”: relacja ze szpitala Barzilai