Bbabo NET

Społeczeństwo Wiadomości

Ukryta opowieść o trójnożnym tygrysie

Tygrysy znów są w wiadomościach. Po pierwsze, rzadki materiał z fotopułapki, który ukazał się w zeszłym tygodniu, ukazywał trzynożną ofiarę kłusownictwa, samicę tygrysa, przeskakującą przez dżungle zachodniej Tajlandii, zjadającą zwierzęta domowe (i prawdopodobnie atakującą również ludzi). Kilka dni później: tajne popiersie handlarzy z tygrysimi skórami w tym samym regionie. Aby podtrzymać nadzieję dla krytycznie zagrożonego wielkiego kota, władze muszą teraz działać na dwóch poziomach. Najpierw muszą uratować osobę po amputacji, zanim ona lub kłusownicy zaatakują ponownie. Po drugie, muszą zająć się przyczynami kłusownictwa, zanim ucierpią inne tygrysy, zwierzęta i ludzie.

Na pierwszy rzut oka historia „I-Douana”, kuśtykającego tygrysa indochińskiego w Parku Narodowym Khao Laem, wygląda tak: niepełnosprawny, głodny mięsożerca prześladujący miejscowe bydło i ludzi, teraz walczący z rozgniewanymi wieśniakami, którzy boją się utraty środków do życia i żyje. Przygotowywana jest idealna konfiguracja dla mafii z linczami tygrysów.

Aby dzika przyroda I-Douan i Tajlandii mogła przetrwać, władze muszą wspierać i wykorzystywać zdolnych obrońców przyrody tego kraju – zarówno rząd, jak i społeczeństwo obywatelskie. Aby tak się stało, progresywna większość w Departamencie Parków Narodowych (DNP) musi odzyskać swoją pozycję nad konserwatystami, którzy przedkładają wizerunek narodowy nad wpływ ochrony.

Mój zespół pomógł strażnikom Khao Laem zrobić zdjęcia I-Douana. Od 22 lat współpracujemy z tajlandzkimi parkami, aby inwentaryzować obecność dzikich zwierząt i szkolić strażników do ich ochrony. Ogromne ilości danych ujawniają magiczne, naturalne cuda dzikiej przyrody tego hrabstwa, a także zagrożenia, z jakimi codziennie borykają się ciężko pracujący i niedofinansowani funkcjonariusze parku.

I-Douan przeżył kłusownictwo. Straciła nogę w pułapce zastawionej przez ludzi, którzy noszą broń, pasą bydło i regularnie przenoszą psy myśliwskie przez parki narodowe. Niektórzy pasterze oportunistycznie zastawiają pułapki na dzikie zwierzęta, podczas gdy inni dołączają do pasterzy i odchodzą, gdy znajdą się w parku, aby realizować swoją prawdziwą misję: łapanie cennych zwierząt zamówionych przez handlarzy.

I-Douan nie jest samotną ofiarą: dwa inne tygrysy zostały zabite 12 stycznia w Parku Narodowym Thong Pha Phum, który sąsiaduje z Khao Laem. Następnego dnia złapano pięciu kłusowników. Twierdzili, że duże koty atakują ich zwierzęta domowe, więc musieli je zabić. Okazało się, że dwóch mężczyzn posiadało profesjonalnie przygotowane skóry i kości tygrysa. W obliczu obaw, że funkcjonariusze będą bardziej współczuć dzikiemu zwierzęciu niż miejscowej ludności, śledztwo na tym się zakończyło. Po cichu kontynuowaliśmy z policją z Kanchanaburi, aby znaleźć kupujących, co doprowadziło do wtorkowego popiersia. Czas pokaże, skąd wzięły się ich tygrysie skóry i kości.

Wielu „lokalnych” pasterzy nie jest właścicielami bydła. Każda krowa i bawół kosztuje od 20 000 do 30 000 bahtów, a niektóre stada sięgają setek. Właściciele to bogaci ludzie z Bangkoku i Kanchanaburi, którzy płacą robotnikom dziennym za nadzorowanie wypasu. Wielu pasterzy to w rzeczywistości pracownicy migrujący. Społeczności lokalne nie czerpią korzyści z hodowli bydła.

Słyszeliśmy już tę historię. I sygnalizujemy alarm dla Khao Laem i innych parków, ale niektóre władze zajmujące się dziką fauną i florą nie chcą tego słyszeć ani sobie z tym radzić. Więcej kłusownictwa i konfliktów z lokalnymi społecznościami będzie miało miejsce, jeśli nie zastosujemy ważnych wniosków wyciągniętych z ostatnich dziesięcioleci. Najważniejszy: słuchaj i wspieraj linię frontu.

Współpraca mojej organizacji z DNP rozpoczęła się 22 lata temu, kiedy połączyliśmy siły, aby monitorować i chronić tygrysy w Parku Narodowym Khao Yai. To było ścisłe partnerstwo między agencją rządową a organizacją pozarządową. Będąc wtedy przybyszem do Tajlandii, od razu zrobiło na mnie wrażenie talent i pasja pracowników DNP oraz ich otwartość na współpracę z nami; zwłaszcza personel parkowy.

Było jednak jasne, że w DNP doszło do rozłamu między bardziej konserwatywną strażą, która nie lubiła organizacji pozarządowych ani obcokrajowców, a postępową większością, która była chętna do połączenia sił. Ta większość i my zgodziliśmy się, że transgraniczny charakter handlu dziką fauną i florą, który zagrażał zwierzętom królestwa i uczynił z Tajlandii główny punkt tranzytowy, sugeruje potrzebę współpracy. Kierownictwo DNP czuło się komfortowo z partnerstwem, o ile dostarczaliśmy sprzęt i szkolenia oraz informowaliśmy ich o tym. Delegacja centrali do funkcjonariuszy parku w celu realizacji projektu tygrysa ułatwiła wydajną pracę na pierwszej linii.

Szacunki DNP dotyczące tygrysów w Khao Yai wynosiły wtedy 32, ale przyznali, że potrzebują ponownego przeliczenia. Nasz drugi partner, Towarzystwo Ochrony Przyrody (WCS), wykonał fotopułapkę, podczas gdy my szkoliliśmy strażników parku w przeciwdziałaniu kłusownictwu.Stworzyliśmy również program alternatywnych źródeł utrzymania, aby mieszkańcy przestali wchodzić do Khao Yai w celu polowania i ścinania drzew. Wspólny zespół DNP-NGO uzyskał cenne spostrzeżenia po prostu rozmawiając z doświadczonymi strażnikami i lokalnymi mieszkańcami wsi. Dowiedzieliśmy się, że kłusownictwo w parku było bardzo dobrze zorganizowane i sponsorowane przez handlarzy spoza tego obszaru. Wytropiono już duże słonie ciosów, pozostawiając za sobą małe ciosy. Przestępcy skupili się na wydobyciu drzew aloesu z parku, które zostały przetworzone na drogie perfumy i sprzedane na Bliski Wschód, a także na dolną Sukhumvit Road. Lokalnym mieszkańcom wioski płacono jako tropicieli i tragarzy za gangi kłusowników. Kilku wybranych ukończyło studia, aby zostać głównymi kłusownikami i podróżowało do innych tajlandzkich parków i Malezji, aby polować i ciąć. Powiedzieli nam, że spóźniliśmy się z tygrysem. Mieli rację: po trzech latach intensywnych ankiet znaleźliśmy tylko jeden.

Nasze lekcje oparte na danych przenieśliśmy do innych części kompleksu leśnego Dong Phayayen Khao Yai, wpisanego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. W Parku Narodowym Thap Lan nasze fotopułapki odkryły inne zagrożenie: tysiące bydła pasącego się przez park i powiązany z tym brak dzikich zwierząt wzdłuż wypasu. Na podstawie tych danych szef parku zaprosił lokalnych mieszkańców wsi i właścicieli bydła na szereg spotkań, aby omówić nielegalność i pokazać im wpływ ich stada na środowisko. Kilku właścicieli spełniło prośby o wyprowadzenie zwierząt, inni kontynuowali. Dodatkowe przyjazne spotkania w ciągu 18 miesięcy, w połączeniu z narzuconymi terminami, doprowadziły do ​​usunięcia praktycznie wszystkich krajowych zapasów z Thap Lan. W ciągu 18 miesięcy fotopułapki dokumentowały jelenie, pantery mgliste i tygrysy w okolicy. Nie doszło do żadnych konfliktów między tygrysami a ludźmi. Żaden wieśniak nie był głodny. Dziś Thap Lan i przylegające do niego obszary chronione mogą pochwalić się liczącą się na całym świecie populacją tygrysów indochińskich.

Po niedawnym wspólnym badaniu tygrysów w Khao Laem, funkcjonariusze DNP i Freeland planowali zastosować te same środki łagodzenia konfliktów, które działały w Thap Lan w Khao Laem. Covid spowolnił plany. Ale tak samo zrobiło coś innego: dokument brytyjskiej telewizji, który wzbudził gniew niektórych oficerów w Kwaterze Głównej DNP. Historia przedstawiała, jako pozytywny rozwój wydarzeń, postępujące odrodzenie tygrysów w Tajlandii. Pokazał również, że nielegalne hodowle tygrysów i kłusownictwo nadal stanowią zagrożenie, ale tajscy oficerowie byli na nim i dokonywali aresztowań. Uczestniczyliśmy już w programie telewizyjnym o ochronie przyrody w Tajlandii, zwracając uwagę na dzielnych strażników i policjantów na patrolach. Tym razem było inaczej. Konserwatyści byli u władzy. Wszystko, co pokazywało mniej niż doskonały obraz, było nie do przyjęcia. Ponieważ zabraliśmy korespondenta telewizyjnego do Khao Laem, zostaliśmy wyrzuceni ze spotkania DNP poświęconego ochronie tygrysów, gdzie dane są udostępniane. To zasygnalizowało innym organizacjom pozarządowym ukrywanie negatywnych informacji.

Trzy rzeczy muszą się wydarzyć, jeśli I-Douan i dzika przyroda Tajlandii ma zostać uratowana. Najpierw należy przeprowadzić akcję ratowniczą. Po drugie, DNP musi wykorzystać potencjał frontowych oficerów ochrony przyrody i organizacji pozarządowych tego kraju.

Po trzecie, minister środowiska, wspierany przez pełny gabinet, musi stawić czoła niszczycielom chronionych obszarów Tajlandii. Ta sama odwaga, która poparła strażnika parku za aresztowanie grubego kota, który zastrzelił rzadkiego lamparta w parku narodowym, musi zostać odniesiona do szerszej elity, która niszczy naturalne dziedzictwo królestwa. Wrogami rządu są oszuści i intruzi siedlisk, a nie prostolinijne organizacje pozarządowe. Gdyby I-Douan mógł z nami porozmawiać, krzyknęłaby o jakąkolwiek pomoc, jaką mogłaby uzyskać. Uratujmy ją teraz.

Steven R. Galster jest założycielem Freeland, międzynarodowej organizacji pozarządowej z siedzibą w Tajlandii, która zwalcza dziką przyrodę i handel ludźmi.

Ukryta opowieść o trójnożnym tygrysie