Bbabo NET

Społeczeństwo Wiadomości

Barbados powiedział królowej, aby wybrała się na wędrówkę, inni powinni pójść za nią

Barbados zrobił to, czego Kanada i Australia – które pozostają przywiązane do absurdalnego pomysłu, że królowa oznacza stałość i prawie mistyczną więź, która łączy odległe ludy – odmawiają: dorosnąć i opuścić „dom”.

W czasach, gdy uparty wirus uniemożliwił wiele życia, mieszkańcy Barbadosu przypomnieli nam, że wciąż możemy tańczyć do tego, co możliwe.

W miarę zbliżania się nowego roku znużony świat mierzy się ze znaną litanią smutnych, trudnych wyzwań, które w połączeniu wyssały nadzieję i radość z teraźniejszości poza nawet odległy horyzont.

Ale mała, skąpana w słońcu wyspa na wschodnich Karaibach, licząca zaledwie 285 tysięcy mieszkańców, odrzuciła panujący pesymizm, wybierając świętowanie swego rodzaju odrodzenia, które przebiło się przez uporczywy mrok jak odprysk tak potrzebnego optymizmu.

Podczas późnej wieczornej ceremonii 30 listopada – przepełnionej cichą godnością i historycznym znaczeniem – Barbadianie zrealizowali marzenie, które długo się urzeczywistniało i zrodziło moc wyobraźni i inspirujące zaangażowanie w samostanowienie.

Kilkadziesiąt lat po ogłoszeniu niepodległości w 1966 r. premier Mia Mottley obiecała w zeszłym roku spełnić obietnicę złożoną przez pierwszego premiera kraju Errola Barrowa, który powiedział odwiedzającemu brytyjskiemu ministrowi, że pewnego dnia Barbados „nie będzie wałęsał się po własnościach kolonialnych po zamknięciu”.

I tak, o północy, Royal Standard został powoli obniżony, sygnalizując nadejście Barbadosu jako republiki parlamentarnej, wreszcie uwolnionej od ostatnich symbolicznych więzi z wysłużoną monarchią brytyjską, która przez wieki narzucała – okrutną siłą i zastraszaniem – obce zwyczaje i tradycje i wyrządził takie szkody i krzywdy.

Gdy w ciepłym nocnym powietrzu rozległ się salut z 21 karabinami, Dame Sandra Mason, ostatnia gubernator generalny, została zaprzysiężona na prezydenta – zastępując królową Elżbietę II jako tytularną głowę państwa – przez głównego sędziego i złożyła przysięgę wierności do nowo wyzwolonego kraju.

Setki lat nieludzkich rządów brytyjskich, w których niegdyś wolny naród został oszpecony i pod batem stał się brutalnym ośrodkiem niewolnictwa przez białych, bogatych, anglojęzycznych najeźdźców, którzy dla zysku splądrowali odległą wyspę, zaczęły odchodzić w pamięć.

Mimo to inny biały, bogaty Anglik, książę Karol, był naocznym świadkiem dumnego przejścia Barbadosu z kolonii do pełnoprawnej republiki. Dla wielu jego obecność była niemile widziana, ponieważ ucieleśniał wszystko to, co zdecydowani Barbadczycy zdecydowali się zdecydowanie opuścić.

W akcie spóźnionej pokuty, następca słabnącego, nieistotnego tronu, książę Karol uznał „przerażające okrucieństwo niewolnictwa, które na zawsze plami naszą historię” i pozwolił, by „stworzenie tej republiki dało nowy początek”.

Barbadosski pisarz i poeta, Winston Farrell, uchwycił głębię tego „nowego początku” w przejmującym wierszu.

„Zatrzymaj całą tę kolonialną stronę”, powiedział Farrell do przepełnionej publiczności zgromadzonej na Placu Bohaterów w stolicy, Bridgetown. „Niektórzy wyrośli głupio pod Union Jack, zagubieni w zamku swojej skóry”.

„Chodzi o nas, wynurzających się z pól trzcinowych, odzyskujących naszą historię” – powiedział. – Skończ z tym wszystkim, o czym ma na myśli.

Barbados zrobił to, czego Kanada i Australia – które pozostają przywiązane do absurdalnego pomysłu, że królowa oznacza stałość i prawie mistyczną więź, która łączy odległe narody – odmawiają: dorosnąć i opuścić „dom”.

Zamiast tego, jak niespokojne dzieci, które kurczowo trzymają się fartucha dla wygody i bezpieczeństwa, ci bojaźliwi członkowie Rzeczypospolitej, którzy przyrzekają niezłomną lojalność miłej, starzejącej się królowej, przedkładają sentymentalizm nad dojrzałość.

Brytyjska monarchia to bezużyteczna farsa, zamieszkana przez bogatych, przechodnich celebrytów, z których część została ekskomunikowana za ujawnienie usłużnym ankieterom, że woleliby uciec przed głupawą „bajką”, niż dalej żyć w choreograficznym kłamstwie.

Jeden „książę” przede wszystkim reprezentuje eksponaty od A do Z nędznej natury wyniosłej, wyczerpanej instytucji, która, jak można było przewidzieć, osłania rozpieszczonego przestępcę w swoim ochronnym, aksamitnym kokonie.

W dzisiejszych czasach książę Andrzej, który podobnie jak jego pozłacany krewny ma być oddany bezinteresownej służbie publicznej – w większości zniknął w królewskim odpowiedniku ochrony świadków. Jednak na początku tego tygodnia sfotografowano uśmiechniętego księcia Andrzeja, jadącego z przyjaciółmi na terenie zamku Windsor, jego wiecznie gościnnej matki.

Ukradkowy książę był trzymany z dala od widoku, ponieważ stoi przed trudnym postępowaniem prawnym wniesionym przez Virginię Giuffre, która twierdzi, że w wieku 17 lat była „niewolnicą seksualną” przez cały 2001 rok dla księcia Andrzeja i innych uprzywilejowanych dyletantów i powierników zhańbionych i zmarłych Amerykanów finansista, który został alfonsem, Jeffrey Epstein.

„Ludzie” księcia Andrzeja, de rigueur, odmalowali jego przekonującą oskarżycielkę jako nierządnicę, która pozywa syna królowej, „aby uzyskać kolejną wypłatę na własny koszt”.Jest to, jak sądzę, dowód solidarności księcia Andrzeja z ruchem #MeToo – oczernia odważną kobietę za to, że odważyła się rzucić wyzwanie wszechmocnej potędze królestwa – i najwyraźniej panujący monarcha (ta miła, starsza pani) aprobuje.

Nie oczerniając ofiary, prawnicy księcia Andrzeja twierdzą teraz, że prawo nowojorskie, na którym pani Giuffre oparła się, aby wszcząć pozew, jest niezgodne z konstytucją, ponieważ jako 17-latka była wystarczająco dorosła, by wyrazić zgodę, i jako taka mogła nie być w tym czasie uznawanym przez państwo za małoletniego.

Chciałbym sądzić, że chora obrona księcia Andrzeja nie tylko da rozsądnym monarchistom przerwę na rozważenie jego brakującego charakteru, ale także zakwestionuje skandaliczną decyzję królowej, by zaoferować swemu zuchwałemu synowi cichą przystań pośród skandalu i plugastwa, które go otaczają. rozbudowa, Pałac Buckingham.

Choć są zaślepieni głupią fantazją, którą podtrzymują królewska przepych i okoliczności, bez wątpienia będą nadal szukać wygodnie w inny sposób, aby uniknąć konfrontacji z prawdą o monarchii, która pogrąża się coraz bardziej w hańbie i trywialności.

Cyrk wędrowny, znany jako „Firma”, jest utrzymywany przy życiu dzięki gorliwej pomocy nostalgicznej i zjełczałej prasy brukowej w Wielkiej Brytanii oraz nieco bardziej wytwornych producentów telewizyjnych i filmowych, którzy do znudzenia próbują nadać całej ładnej fasadzie patynę celu i waga.

Wieki temu mądrzy Barbadyjczycy rozumieli, że był to i pozostaje mirażem stworzonym przez białych. Z czasem postanowili pozbyć się archaicznej, zamożnej rodziny, której przodkowie budowali swoje bogactwa, po części podbijając, a następnie zniewalając ukochaną ojczyznę.

W zeszłym miesiącu Barbados polecił królowej i jej rozpieszczonym książętom i księżniczkom, oczywiście, grzecznie, aby odbyli zasłużoną wędrówkę.

Gdyby tylko Kanada i Australia, wśród wielu gwiaździstych narodów, miały wolę i mądrość, by pójść za ich przykładem.

Poglądy wyrażone w tym artykule są poglądami autora i niekoniecznie odzwierciedlają stanowisko redakcyjne.

Barbados powiedział królowej, aby wybrała się na wędrówkę, inni powinni pójść za nią