Kambodża (bbabo.net) – Usiedliśmy nad bujną rzeką w południowych górach Kardamonu, skuleni przy lunchu złożonym z kurczaka i ryżu, gdy wiadomość tekstowa nadeszła: Ktoś przeszedł obok obozu kłusowników.
W ciągu kilku minut cała grupa — łącznie z Darianem Thackwellem, głównym strażnikiem i czterema uzbrojonymi członkami jego drużyny — ruszyła w górę rzeki. W końcu ukryliśmy naszą łódź między labiryntem namorzynów i poszliśmy dalej pieszo, brnąc tak cicho, jak to możliwe, przez gęstą roślinność.
Przez cztery dni śledziłem grupę mężczyzn, którzy patrolują region tego rozległego kambodżańskiego lasu deszczowego, chroniąc teren i dzikie zwierzęta przed nieustannymi zagrożeniami ze strony nielegalnych drwali i kłusowników. Głęboko w południowo-zachodniej prowincji Koh Kong, w pobliżu granicy z Tajami, brodziliśmy przez rzeki, ugrzęzliśmy w dżungli i walczyliśmy zarówno z pijawkami, jak i nieznośną wilgocią.
bbabo.Net