W HBO Max (w Rosji - w "Amediatek") James Gunn "Peacemaker", opowieść o niełatwym związku między idiotą superbohaterem a ojcem wieśniakiem, dobiega końca. Za pomocą markowych żartów i politycznie niepoprawnych żartów Gunn, jak zwykle, rehabilituje wszystkich.
Peacekeeper (były zapaśnik John Cena), najgłupszy członek Suicide Squad, który zginął podczas „misji przez” w finale filmu Jamesa Gunna (2021), pół roku później okazuje się żywy , a rząd mobilizuje go do nowego zadania. Kuratorka Amanda Waller (Viola Davis) powierza drużynie doświadczonych gliniarzy przy pomocy superbohatera, który potrafi zabijać każdą bronią, byleby tylko namalowany był na niej „gołąb pokoju”. Główną cechą tego śmiesznego super jest to, że w celu ustanowienia pokoju jest gotów zniszczyć każdego, kto mu przeszkadza, w tym kobiety i dzieci. Ale w serialu nazwanym jego imieniem wygląda jak najsłodsza osoba na ziemi, a wokół niego tańczy towarzystwo śmiesznych nieudaczników, rzucając kolanami – wydaje się, że ci niezdarni brzuszkowie i dziwacy udają tylko zatwardziałych gliniarzy.
Pomysł, aby wskrzesić dewianta jednym żartem w duszy, a nawet dać mu własny serial, w całości leży na sumieniu Gunna, który zaczynał karierę w pozbawionym skrupułów studiu Troma. To właśnie tam powstał „Toksyczny Mściciel” – najlepsza parodia filmów o superbohaterach, kiedy nie była jeszcze modna. Film o pogardzanym woźnym klubu fitness, który wpadł do beczki z toksycznymi odpadami i naładował się tam super siłą, zaśpiewał hosanna wszystkim wyrzutkom tego świata. To twórcza metoda Jamesa Gunna - to renegatów zawsze stawia na pierwszym planie. Sam Gunn to kolejna postać, której również udało się odwiedzić beczkę toksycznych odpadów: reżyser, którego Marvel próbował „anulować”, a DC kłusować. Te przetasowania zakończyły się tym, że teraz zapisał się do pracy dla obu gigantów komiksu i stworzył serię dla DC, w której królują idiotyczni superbohaterowie i niepoprawne politycznie dowcipy.
Na początek Gunn ożywił sam żart o pacyfistycznym zabójcy, nieznacznie dostosowując go do obecnych realiów. W pierwszym odcinku Rozjemca, udowadniając czarnemu dozorcy w szpitalu, że nie jest rasistą, obiecuje zabić białych w takich samych ilościach, jak czarnych i Azjatów. A potem wyznaje, że nienawidził Aquamana za seks z rybami. Choć nikt nie stanął w obronie praw ryb, warto wskazać pochodzenie Christophera Smitha, który nazywa siebie Rozjemcą. Jako dziecko cierpiał znęcanie się nad własnym ojcem, łajdakiem i rasistą (Robert Patrick). W komiksie Oggy Smith był komendantem obozu koncentracyjnego, a w serialu zamienił się w Białego Orła, przywódcę gangu prawicowych radykalnych wieśniaków. Rozjemca nie dogaduje się dobrze ze swoim tatą, ale żyje według swoich standardów: mieszka w zagraconej przyczepie, traktuje kobiety jak maszyny do seksu, kocha heavy metal i estetykę lat 80., a jako zwierzaka trzyma białego orła.
Więc to właśnie Gunn rehabilituje teraz - czerwonych twarzy wyborców Trumpa, wypełnionego piwem „białego niewypału” z agresywnymi manierami i żartami z toalety. Oprócz innych nieprzyjemnych wspomnień z dzieciństwa, Strażnika Pokoju nawiedza prawdziwy koszmar, kiedy Oggy zmusił go do zabicia starszego brata. W tej scenie Rozjemca wciąż płacze we śnie, a Gunn wydaje się wdzierać w nią dzisiejszego świętego – otwarcie wyśmiewając ideę traumy z dzieciństwa i ogólnie psychotraumy.
Gunn stworzył kiedyś serię internetową zatytułowaną Porn for the Whole Family z hasłem „Wszystko, co kochasz w porno, jest oprócz seksu!” W The Peacemaker postępuje zgodnie z zasadą „W superbohaterach wszystko, co kochasz, tylko bez supermocy” – przygody jego bohaterów są tak niedorzeczne, że nawet przegrani z Doom Patrolu wyglądają na ich tle jak cwaniacy. W jednym z najbardziej fatalnych momentów w serii Strażnik Pokoju musi zastrzelić dziecko. Pomyśl tylko, jakiś mały dupek, poza tym mutant z kosmosu! - ale nasz osiłek już się rozluźnił i płynął, i gdyby nie jego przyjaciel, kretyn Vigilante (Freddie Stroma), całkowicie by się nie powiódł. Wytrawny punk Gunn zadaje ten ostatni cios, jakby sam sobie w brzuch, już kpiąc z własnego sentymentalizmu. Ale jest to równie charakterystyczne dla tych, których tym razem wybrał jako cel do parodii - zahartowanych wyżu demograficznych o czerwonych twarzach, którzy nienawidzą wszystkich innych i seplenią nad „wartościami rodzinnymi”.
Nie ma wątpliwości, że dla Ganna nie ma nic świętego i że drwi ze wszystkich i ze wszystkiego, łącznie ze związkiem ojców i dzieci, nie ma wątpliwości. Ostatnie serie, które dekonstruują sam gatunek superbohaterów – Watchmen, The Boys i ten sam Doom Patrol (wszystkie w taki czy inny sposób wyszły z komiksów DC!) – wciąż nie zaszły tak daleko. Ale dzięki Gannowi, który niezmiennie narusza wszelkie możliwe więzy, każdy może zostać zrehabilitowany i stać się sławny - nawet jeśli jesteś gadającym drzewem lub złym małym zwierzęciem. Co możemy powiedzieć o zapaśnikach i wieśniakach.
Obejrzyj: „Amediateka”
Subskrybuj kanał weekendowy w Telegramie
bbabo.Net