Departament Analiz Ministerstwa Finansów opublikował dziś raport o dochodach największych importerów artykułów spożywczych i kosmetycznych. Dane raportu obejmują okres od 2009 do 2019 roku i nie obejmują produktów mlecznych i mięsa. Badacze skarbu pokazują, że przez lata importerzy zgromadzili w kieszeniach wiele miliardów szekli, dlatego ich skargi na rosnące światowe ceny surowców i spadające dochody jako przyczynę wzrostu cen nie mogą być uznane za uzasadnione.
Tym samym według dotychczas zamkniętych sprawozdań finansowych firm rentowność kilkudziesięciu firm na imporcie wynosi 12,5% brutto. Przez 10 lat od 2009 do 2019 ich łączny dochód wyniósł 6,6 miliarda szekli. Większość tych przychodów pochodzi od największych firm importujących żywność i przybory toaletowe. Ich dochody są 2,3 razy wyższe niż drobnych importerów. To głównie pięć firm - Osem-Nestle, Shestovich, Diplomat, Ristretto i Lyman-Schlussel oraz kilku innych dużych importerów. Sprowadzają do kraju tysiące najpopularniejszych produktów.
Pomimo większej rentowności i zwiększonego popytu na produkty w czasie kryzysu koronowego firmy zmniejszają liczbę pracowników. W 2020 roku kilkadziesiąt firm zredukowało zatrudnienie o 5% i wysłało 17% na urlop bezpłatny (szata).
Łącznie w branży importu żywności w 2020 roku zatrudnionych było 32 tys. osób ze średnią pensją 9800 szekli. Jednocześnie w 10 największych firmach zatrudnionych jest 4 tys. pracowników ze średnią pensją 12 100 szekli. Ta ostatnia liczba jest wysoka ze względu na bardzo wysokie pensje kadry kierowniczej wyższego szczebla: 10% „najlepszych” otrzymuje tam 37 tys. miesięcznie, a 10% najniżej opłacanych 3148 NIS.
Różnica między wynagrodzeniami w dużych i małych firmach nie odpowiada różnicy w dochodach (2,3 razy). Wskazuje to, że lwia część wpływów trafia do kieszeni właścicieli.
W 2013 roku udział 10 największych firm w przychodach branży wzrósł o połowę, a w 2019 roku, po wszystkich reformach demonopolizacyjnych, wyniósł 35,7%.
Raport wykazał, że Izrael cierpi z powodu braku importu żywności, co szkodzi konkurencji. Od 2015 do 2019 udział importu wzrósł o 30% w wyniku zniesienia ograniczeń regulacyjnych. Jednak import nadal stanowi bardzo małą część PKB kraju - tylko 1,4%. W wielu krajach europejskich jest to dwa razy więcej.
bbabo.Net