Bbabo NET

Wiadomości

Dzielenie się władzą z wojskiem Myanmaru to fantazja

Noeleen Heyzer, specjalna wysłanniczka ONZ w Birmie, w zeszłym tygodniu wywołała oburzenie, kiedy skomentowała, że ​​prodemokratyczni protestujący w tym kraju powinni dążyć do porozumienia o podziale władzy z juntą, która obaliła rząd cywilny w lutym ubiegłego roku. Taki zgiełk jest całkowicie uzasadniony.

Rozsądny kompromis jest pragmatyczną i dojrzałą odpowiedzią na każdy konflikt, więc należy oczekiwać, że rozsądni ludzie spotkają swoich przeciwników w połowie drogi. Poza tym, oczywiście, rzadko zdarza się, aby obie strony w sporze, takim jak wojna domowa w Birmie, były „rozsądne”. I tego rodzaju logika narzuca tym, którzy są usprawiedliwieni w swojej walce, wymagania, aby nie iść na kompromis z ludźmi, których cele i działania są nieuzasadnione przez żadną normę moralną.

Wojsko Myanmaru przejęło rząd w tym kraju na początku zeszłego roku, natychmiast po miażdżącym demokratycznym zwycięstwie partii Aung San Suu Kyi Narodowej Ligi na rzecz Demokracji. Następnie przystąpiła do rozprawiania się z początkowo pokojowymi protestami przeciwko zamachowi stanu za pomocą taktyk stosowanych wcześniej w ludobójstwie przeciwko Rohingya: arbitralne zatrzymania i masowe morderstwa pozasądowe, stosowanie przemocy seksualnej jako taktyki wojennej oraz stosowanie oblężeń głodowych w celu podporządkować sobie ludność cywilną.

Sugestia, że ​​obywatele Myanmaru, którzy walczą o swoją demokrację, powinni iść na kompromis z tymi, którzy w ciągu ostatnich 12 miesięcy dopuścili się wobec nich tak wielu okrucieństw, jest nie do przyjęcia. Taka propozycja po raz kolejny pozostawiłaby dowódców wojskowych u władzy, odpornych na reperkusje za ich zbrodnie, i zmusiłaby zwykłych obywateli do skutecznego porzucenia nadziei na demokrację, dla której tak wiele już poświęcili.

Jak szybko zauważyli przedstawiciele tych, którzy walczą o demokrację w Birmie, ta sugestia jest nie tylko moralnie nie do obrony, ale wręcz stawia ich w trudniejszej sytuacji. Jeśli junta oczekuje, że prodemokratyczni protestujący pójdą na kompromis w ten sposób, mogą spodziewać się bezkarności za każdą z taktyk, które stosują teraz w celu stłumienia protestów. Może to oznaczać, że gdyby istniała jakaś powściągliwość wobec taktyki, którą junta zastosowałaby w tym konflikcie, wszelkie takie powstrzymywanie by teraz zniknęło, ponieważ junta dąży do uzyskania najkorzystniejszej pozycji przed wejściem do stołu negocjacyjnego.

Propozycja zmusiłaby zwykłych obywateli do skutecznego porzucenia nadziei na demokrację, dla której już tak wiele poświęcili.

Ale co więcej – i jest to kwestia, której nawet zwolennicy demokracji nie podnieśli jeszcze – tego rodzaju interwencja nakłada na ofiary tego konfliktu obowiązek bycia „rozsądnym” i „kompromisu”. A jeśli takie wezwania pozostaną zlekceważone, choćby dlatego, że zdecydowanie nie należy ich słuchać, to protestujący na rzecz demokracji mogą zostać rzuceni w oczach społeczności międzynarodowej jako „nieprzejednani” i jakoś winni za trwające okrucieństwa, z jakimi się spotykają z.

Ten rodzaj beztroskiego komentarza wygłoszony przez wysłannika ONZ wprost stawia ofiary za winę cywilów w wojnie domowej w Myanmarze. Dlatego konieczne jest, aby reszta społeczności międzynarodowej szybko i jak najmocniej powtórzyła stanowisko protestujących w terenie, aby zapobiec zakorzenieniu się tego rodzaju narracji w międzynarodowej prezentacji bieżących wydarzeń.

Dobrą wiadomością jest jednak to, że w chwili pisania tego tekstu ruch prodemokratyczny wydaje się powoli zdobywać przewagę w tym konflikcie. Jeśli trend się utrzyma, mieszkańcy Myanmaru mogą mieć jeszcze szansę na ustanowienie prawdziwej demokracji w swoim kraju. Ale na razie nadal polegają na wsparciu społeczności międzynarodowej w swojej walce. Wysłannik odwołał się teraz do swoich początkowych komentarzy, twierdząc, że zostały źle zrozumiane. Niezwykle ważne jest, aby takie nieprzemyślane interwencje były ograniczone do minimum w przyszłości i były szybko i zdecydowanie naprawiane, gdy już się pojawią. Mam nadzieję, że od teraz wszyscy będziemy mogli zachować moralną jasność co do wojny domowej w Birmie.

Zastrzeżenie: Poglądy wyrażone przez autorów w tej sekcji są ich własnymi i niekoniecznie odzwierciedlają punkt widzenia bbabo.net

Dzielenie się władzą z wojskiem Myanmaru to fantazja