Carimir, 11 lutego (bbabo.net)
Mieszkańcy płowdiwskiej wsi Carimir wczesnym rankiem w tradycyjnych strojach zapełnili wiejski plac. Powodem jest lokalny zwyczaj „Mufkanitsa”, zwany także Własowdenem, a dzień określany jest jako „Dzień zdrowia wołu”. Burmistrz wsi Atanaska Bashlikova pozdrowił ludzi i życzył im w tym roku dobrego zdrowia i pomyślności. Wyjaśniła, że to stary, ludowy obyczaj, będący wyrazem szacunku dla krów i wołów, najlepszych w przeszłości pomocników rolników.
Święto rozpoczęło się rozdawaniem ciast i placków wypiekanych przez młode panny młode z okrzykami „Muuuu”, „Niech woły żyją i mają się dobrze”, „W tym roku jedno lub dwa cielęta, w przyszłym – dziesięć”. Zaraz po tym najstarsi ludzie w wiosce rozpalili ogniska z myślą, że płomienie odstraszą złe duchy i zło od zwierząt. Im wyższy ogień tego dnia, tym zdrowsze będzie bydło, mówią mieszkańcy Carimira.
Święto zamienia się w ludową zabawę, gdy wielcy ludzie wypełniają plac, a dawniej po prostu wyrywają z tańca dziewczynę, wsadzają ją na wóz z fajnym koniem i zabierają do domu najszlachetniejszego kawalera, a on pozdrawia jej słowami - „Jeśli mnie pokonasz, dam ci naszyjnik z pendariów. Jeśli cię pokonam, przeprowadzę cię przez wioskę łańcuchem”. Po tych słowach, ubrana w strój tracki, dziewczyna łapie taniec, a kawaler biegnie za nią.
Podczas gdy dzieci podkreślają ciepłe ciasta, mężczyźni podkreślają czerwone wino i kebaby. Uroczystość trwa do późnych godzin wieczornych przy śpiewie i ludziach.
bbabo.Net