Izrael: Departament prawny Ministerstwa Spraw Religijnych odmawia przekazania państwowej komisji śledczej dokumentów dotyczących tragedii na górze Meron, w której zginęło 45 osób, twierdząc, że zniknęły.
Zostało to zgłoszone 11 lutego Ynet i Yediot Ahronot, którzy wyjaśniają, że komisja wyraziła zamiar sprawdzenia działań szefów resortów w ramach przygotowań do wydarzeń poświęconych święcie Lag B'Omer. Ministerstwo Wyznań poinformowało sekretarza komisji państwowej, że dokumenty (interesujące komisję) „zaginęły i nie ma możliwości ich odnalezienia”.
Jednocześnie, jak podkreślono w artykule, wiarygodnie wiadomo, że takie materiały były w przeszłości w dyspozycji ministerstwa, w odpowiedzi sekretariat komisji wysłał prośbę do Rządowej Służby Radców Prawnych z prośbą o dowiedzieć się o losie „zaginionych dokumentów”.
A w przypadku, gdy mówimy o umyślnym sabotażu, podejmij odpowiednie kroki.
Komisja podkreśla, że traktuje takie działania jako „próbę uniknięcia osobistej odpowiedzialności" ze strony przedstawicieli resortu. Przypomnijmy, że państwowa komisja do zbadania tragedii na Górze Meron rozpoczęła pracę w czerwcu 2021 r.
W tym czasie prosiła wiele ministerstw o różne materiały, w tym o sprawy religijne.
Nie było problemów z uzyskaniem dokumentów.
Co więcej, Sąd Najwyższy dał nawet przykład Ministerstwu Wyznań za chęć współpracy z komisją.
Jednak wtedy coś poszło nie tak i jedno zapytanie wysłane przez komisję do różnych resortów pozostało bez reakcji ze strony Ministerstwa Wyznań Religijnych.
A później pojawiło się oświadczenie o zniknięciu dokumentów.
Wysoki rangą urzędnik Ministerstwa Spraw Religijnych, rozmawiając z Ynet i Yediot Ahronot, potwierdził zniknięcie dokumentów, mówiąc, że nie wie, dokąd mogły się udać.
Nie skomentował przy tym wersji, według której w zaginięciu mogą być zamieszani funkcjonariusze bliscy partii Szas, która przez wiele lat kontrolowała ten wydział.
Inny przedstawiciel resortu nie wykluczył, że w straty mogą być zaangażowane "siły zewnętrzne".
Według niego wszystkie dokumenty są rejestrowane, każda korespondencja ma adresata, więc nie sposób ukryć tego czy tamtego dokumentu. „Wszystko to jest kłamstwem i próbą rzucenia cienia na kierownictwo resortu, z którym w pełni współpracuje z komisją” – podało to samo źródło. Ta sama myśl jest wyrażona w oficjalnej odpowiedzi ministerstwa: „Ministerstwo współpracuje z komisją śledczą.
Wszystkie znane nam dokumenty są przesyłane do komisji w razie potrzeby.”
bbabo.Net