Nauczycielka i poetka Serafima Saprykina, która stała się bohaterką opowieści o zwolnieniu z powodu wierszy „wroga ludu” Charmsa, w rozmowie z nią zdementowała pogłoski o jej kryminalnej przeszłości. Udzieliła też odpowiedzi na twierdzenie dyrektora gimnazjum, że powód opuszczenia szkoły był inny.
Przypomnijmy, że nauczycielka jednego z petersburskich gimnazjów czytała dzieciom wiersze poetów Charmsa i Wwiedeńskiego, represjonowanych w 1941 r. i zrehabilitowanych w latach 60. XX wieku. Według niej 80-letnia reżyserka oskarżyła ją o czytanie wierszy „wrogów ludu” i „wspólników nazistów” i zaproponowała rezygnację. Później reżyser zaprzeczył słowom nauczycielki, mówiąc, że wręcz przeciwnie, kocha poetę Charmsa, a powodem było to, że nauczyciel naruszył program nauczania.
Ponadto w prasie pojawiły się informacje, że rzekomo nauczycielka i poetka Serafima Saprykina, podejmując pracę, ukryła swoją kryminalną przeszłość. Jakieś anonimowe źródło podało, że zmieniła swoje nazwisko, co pomogło jej podszywać się pod osobę niekaraną.
„Bardzo się boję” – przyznał Serafima – „okazuje się, że ktoś może wziąć i narysować w Photoshopie wszystko, na przykład sfabrykować zaświadczenie rzekomo otrzymane z prokuratury. Okazuje się, że każdy nieżyczliwy w ten sam sposób zbierze kartki i oświadczy, że jestem narkomanem, że jestem osobą transpłciową i tak dalej. I jest pewna liczba ludzi, którzy w to uwierzą. Byłem jednak gotowy na to, że zaczną mnie oczerniać - nawet czekałem, aż to się stanie.
Serafima Saprykina pokazała dokument o niekaralności, otrzymany pod koniec lipca ubiegłego roku w Dyrekcji Głównej MSW na Sankt Petersburg i Obwód Leningradzki - z podpisem i pieczęcią (jest na do dyspozycji redakcji).
- Nie mam absolutnie żadnego osądu. Nie możesz sfałszować takiego oświadczenia. Znajduje się na portalu usług państwowych. Tak, zmieniłem imię, drugie imię i nazwisko. Ale wyobraź sobie: zgodnie z tą logiką każdy seryjny maniak może zmienić nazwisko, zamówić taki certyfikat i nie zostać osądzonym? Gdyby to zadziałało, cały kraj nie byłby oceniany. Czy siedzą tam głupcy i rozdają wszystkim certyfikaty w rzędzie? Wszystko jest sprawdzane.
Serafima zakłada, że „źródłem”, które przekazało prasie informacje o jej rzekomej kryminalnej przeszłości, jest jeden nieszczęśnik z przeszłości, z którym obecnie nie komunikuje się.
„Nie podam jego imienia, bo to go jeszcze bardziej wkurzy”. Poza tym nie jestem w 100% pewien, że to on, więc nie byłoby miło bezkrytycznie oczerniać osobę.
Jak myślisz, dlaczego to może być on?
- Kiedy jeszcze rozmawialiśmy, zagroził, że zniszczy moją karierę i powiedział: „Tutaj wezmę i wyślę do twojej szkoły, żebyś natychmiast został zwolniony! Najwyraźniej nadeszła jego najlepsza godzina. Dobrze, że przynajmniej nie jestem oskarżony o pedofilię.
Serafima wyjaśnia, że nie zamierza domagać się kary dla osoby, która ją oczerniła.
„Nie możesz założyć szalika na wszystkie usta. Nie mogę cały czas chodzić i potrząsać referencjami” – wyjaśnia. „Nie pozwę w żadnym sądzie, nie chcę tarzać się w tym błocie.
- Czy po wyjściu z gimnazjum dostałaś pracę?
- Mam inną pracę, która towarzyszy mi cały czas, od bardzo dawna - Jestem korektorką w jednej gazecie i bardzo kocham tę pracę. To mój główny dochód i mam nadzieję, że mnie nie opuści. Wszędzie piszą „Teraz zostanie przydzielona do takiej pracy! Dyrektor szkoły! Właściwie nikt mi nic nie zaoferował. Dosłownie dzisiaj przyszedłem na wywiad do jednego z większych muzeów w Petersburgu, z którym negocjowałem jeszcze wcześniej, i tam mi powiedzieli: „No cóż, zadzwoniliśmy do ciebie, gdy nie wiedzieliśmy, że jesteś tak „sławny”. ”. Teraz nie jesteś już z nami. Opuścić." W ten sposób „dostałem pracę”. Tak właśnie jest „hypanula”.
- W prasie pojawiły się informacje, że administracja gimnazjum zaproponowała ci powrót i dalszą pracę, ale odmówiłeś. To prawda?
- Nie, nikt stamtąd do mnie nie dzwonił ani nie pisał. I nigdy w tym czasie nie rozmawiałem z reżyserem. Widzisz, nawet gdybym chciał, ta rozmowa jest w zasadzie niemożliwa. Oboje (ja i reżyser) znamy prawdę. I co, powie mi w twarz, że nic się nie stało, a ja - co się stało? Będzie to coś w stylu „Jak Iwan Iwanowicz pokłócił się z Iwanem Nikiforowiczem”. W głębi duszy spodziewałem się, że zaraz po moim poście na portalu społecznościowym zadzwonią do mnie i powiedzą: „Serafima Olegovna, dlaczego taki jesteś?”. Gdyby dyrektor powiedziała, że bardzo jej przykro z powodu tego, co powiedziała o poetach, skończyłbym to wszystko i odpowiedziałby jej: „Swietłana Andrejewna, incydent się skończył”.
- Co powiesz na oświadczenie dyrektorki gimnazjum, że nie było mowy o „wrogich poetach”, a powodem jej niezadowolenia było to, że zmieniłeś temat lekcji?- Administracja podkreśla, że zamiast jednej lekcji uczyłam drugiej. Ale Tydzień Chwały, o którym mówią, był w innym czasie. Nauczyłem lekcji podczas Tygodnia Dostojewskiego. Ta lekcja była poświęcona jego pracy. Tematem przewodnim jest „Dostojewski jako wielki poeta awangardy”. Rozmawialiśmy z chłopakami o poetach Oberiut, za których uważali siebie Charms i Vvedensky, i że Oberiutowie są w rzeczywistości zwolennikami kapitana Lebiadkina, postaci z „Demonów” Dostojewskiego. Kiedy był ten „bohaterski tydzień”, o którym mówi reżyser, w ogóle nie było mnie w szkole – chorowałam na covid.
- Czy po tym wszystkim, co się wydarzyło, myślisz o pracy w którejś ze szkół?
- Nie w rządzie. Kto mnie zabierze po takim incydencie? A propos, zadzwoniła do mnie kobieta. Wyjaśniła, że jest z komisji oświatowej. Powiedziała, że ma dla mnie wakat w jednej szkole, ale postawiła warunek: „Mów naszemu korespondentowi, że kłamałeś i nic nie mówiłeś”. Nie zaakceptowałem tych warunków.
bbabo.Net