Bbabo NET

Społeczeństwo Wiadomości

Odporność po Omicronie pozostaje tajemnicą: wszyscy chorują

Cokolwiek eksperci powiedzą teraz o odporności, jaką da szczep koronawirusa Omicron, wszystko to będzie wróżeniem z fusów kawy. Jak długie to jest? Chroni przed wszystkimi szczepami czy nie? Omicron również ewoluuje. A jeśli w oryginalnej wersji naliczono ponad 30 mutacji w białku kolca, powierzchniowej kolce, która pomaga koronawirusowi przeniknąć do komórki, teraz jest ich ponad 80.

Koronawirus się zmienia. I jesteśmy z nim. Co będzie dalej, nie jest jeszcze znane. Na świecie odnotowano już przypadki, kiedy ci, którzy zachorowali na Omicron, już po kilku miesiącach zachorują ponownie… na Omicron.

W przypadku Omicron przeciwciała mogą nie chronić przed tym konkretnym szczepem, ponieważ jest ich niewiele i są produkowane. Wirus, dzięki Bogu, jest dość lekki i osadza się, jak potwierdziła dziś szefowa Rospotrebnadzoru Anna Popowa, w górnych drogach oddechowych. Jak wleciał, więc odleciał. Dotychczasowa opcja, w której ci, którzy byli poważniej chorzy, otrzymywali najpoważniejszą ochronę, nie zawsze sprawdza się w tym drugim przypadku. Zdecydowana większość cierpi na „Omicron” jako powszechny ARVI, na który odporność nie jest odporna.

Dlaczego nie wierzę już w żadne prognozy lekarzy? Kiedy w październiku 2020 roku zachorowałem na drugiego koronawirusa, stosunkowo łatwo i bez obciążania opieki zdrowotnej u szczytu drugiej fali, 99% specjalistów, z którymi się wtedy skontaktowałem, stwierdziło, że to niemożliwe.

Istnieje odporność na stado. Istnieje odporność krzyżowa. Co z nimi, jeśli zachoruję, a moja własna odporność indywidualna zawiedzie?

Pod koniec 2020 roku jeden z zamkniętych kanałów TG opublikował prywatne statystyki jednego ze szpitali dotyczące ponownych infekcji. Następnie, według ich danych, na 50 tys. osób przypadało 0,05-0,09% powtórzonych przypadków. Lekarze zapewniali wtedy, że to absolutna bzdura i wyjątek, żarliwie zeznawali, że tak być nie może, bo nigdy nie może być.

W ciągu ostatniego roku naukowcy nie dowiedzieli się absolutnie nic o tym, czym jest silna odporność na koronawirusa i na jakiej podstawie powstaje. Nawet liczba przeciwciał, które zapobiegają nawrotom, nazywana jest losowo – nie przeprowadzono na ten temat żadnych poważnych badań. I powinieneś!

Tymczasem wszyscy chorują na Omicron. Zaszczepione, nieszczepione, podstawowe, powtórne... Całe urzędy i szkoły wychodzą na zwolnienia lekarskie.

A raczej prawie wszystko. Tutaj też są wyjątki.

Ponieważ znam ludzi, którzy nie zachorowali na nią, nawet gdy byli w samym środku infekcji. A jednocześnie, według analiz, w ogóle nie mieli przeciwciał. Znam tych, którzy zachorowali na Deltę, kiedy wszyscy wokół podnieśli Omicron.

Dlatego też w autorytatywnym środowisku naukowym nie ryzykują prognozowania, gdzie sytuacja się potoczy, aby nie podważyć swojej reputacji.

Ale właśnie w kategoriach psychologicznych możemy śmiało powiedzieć: bez względu na to, co stanie się dalej, w naszych umysłach pandemia dobiega końca. Ludzie nie mogą się bać wiecznie. I nawet jeśli wybuchnie jakiś nowy i groźniejszy szczep koronawirusa, panika podobna do tego, co wydarzyło się na świecie dwa lata temu, nie nastąpi.

Ludzie przyzwyczajają się do wszystkiego. Zarówno na dobre, jak i na złe.

Niewiele osób wie, że hiszpanka wcale nie skończyła się w 1919 roku, kilka lat później odnotowano kilka śmiertelnych epidemii w populacji, ale w masowej percepcji były tylko trzy fale, kropka. A azjatycka grypa, która pochłonęła życie ponad miliona osób, pozostała w pamięci epidemii z lat 1957-1958, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych ludzie umierali na nią na początku lat sześćdziesiątych.

Tyle, że w pewnym momencie pandemia mija „punkt bez powrotu”, po czym przechodzi w zanik informacji, niezależnie od tego, co dzieje się w łóżkach szpitalnych. Ktoś już chorował i się nie boi. Ktoś nie zachorował, kiedy wszyscy wokół leżeli - i dlatego też się nie boi.

W końcu ludzie zaczynają martwić się problemami społeczno-gospodarczymi i biznesem, który zwaliła pandemia, co ma w portfelu i na stole na śniadanie, niż płacenie rachunków i edukację dzieci, wszystko to zaczyna się martwić znacznie więcej niż to, czy nabyli trwałą odporność na tę chorobę, czy nie, której śmiertelność w grupie ryzyka wynosi 2%.

Zwłaszcza, gdy istnieją wątpliwości co do skuteczności blokad. Według badania przeprowadzonego przez ekspertów z Johns Hopkins University, surowe ograniczenia nałożone w USA i Europie wiosną 2020 roku zmniejszyły śmiertelność z powodu COVID-19 tylko o 0,2%.

Bardziej skuteczny, jak wynika z konkluzji autorów, był miara samoizolacji chorych. Ostatecznie, biorąc pod uwagę wszystkie plusy i minusy z nim związane, pozwoliło to zmniejszyć śmiertelność z powodu COVID-19 o 2,9%.W rezultacie stwierdzono, że blokady miały minimalny, jeśli nie bliski zeru, wpływ na zdrowie ludności, ale tam, gdzie wprowadzono te środki, pociągały one za sobą katastrofalne konsekwencje gospodarcze i społeczne. Wzrosło bezrobocie, wzrosła liczba przypadków przemocy domowej o 8,1%, spadła jakość edukacji, gdyż uczniowie, zwłaszcza uczniowie szkół podstawowych, nie przyswajają wiedzy zdobytej na odległość.

Liczba zgonów z powodu przedawkowania i niewłaściwego stosowania leków w wyniku samoleczenia wzrosła w Stanach Zjednoczonych w okresie od maja 2020 r. do kwietnia 2021 r. o 28,5% w porównaniu z tym samym okresem, do 78 056 zgonów.

A jeśli jeszcze dwa lata temu ludzie byli gotowi wytrzymać i czekać, bojąc się nieznanego, teraz wszystko się zmieniło. Jeden po drugim, w obliczu katastrofalnej liczby setek tysięcy ludzi dziennie, władze wielu krajów znoszą ograniczenia i wyrzucają przed Omicronem białą flagę. Wymaga tego również zmęczone społeczeństwo. Widzimy siłę protestów przeciwko polityce kwarantanny i segregacji społecznej w wielu krajach UE, zamieszki w Kanadzie, gdzie kierowcy ciężarówek odmawiają siedzenia w samoizolacji.

Cóż, ponieważ zbiorowa odporność wciąż nie jest osiągnięta, lepiej zachorować w pełni i spokojnie niż głodni i wściekli.

Odporność po Omicronie pozostaje tajemnicą: wszyscy chorują