Ofensywa przeciwko Huti oznacza zmianę w strategii ZEA, która koncentrowała się na konsolidacji siły wspieranych przez nie grup w południowym Jemenie.
Siedząc na dachu swojego rodzinnego domu w stolicy Jemenu Sanie w zeszłym tygodniu, Somaya Abdualla bawiła się wieczorem słuchając muzyki, kiedy nadleciały naloty.
„Usłyszałem lot unoszący się na niebie z przerażającym dźwiękiem” – powiedział 23-letni filmowiec i fotograf.
„Wtedy zobaczyłem cztery światła wypełniające niebo i dźwięk tak straszny, że nie mogę go zapomnieć. Bardzo się bałam, nogi nie mogły mnie znieść, żebym mógł zejść na dół. Poszedłem do łóżka trzęsąc się, nie mogłem spać tej nocy.”
Naloty przeprowadzane przez koalicję pod przywództwem Arabii Saudyjskiej były powracającym tematem w Sanie, podobnie jak na innych obszarach kontrolowanych przez rebeliantów Huti, zabijając dziesiątki od czasu ataku dronów 17 stycznia przez proirańskich bojowników na skład paliwa w stolica Zjednoczonych Emiratów Arabskich Abu Dhabi.
Atak ten zabił trzech cywilów, a po nim nastąpiły co najmniej dwa kolejne ataki rakietowe na cele w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, w tym na oddziały amerykańskie stacjonujące w bazie lotniczej Al-Dhafra w Abu Zabi.
Ataki Huti na ZEA były pierwszymi od 2018 r. i nastąpiły po znacznych stratach terytorium przez rebeliantów z rąk wspieranych przez ZEA sił w jemeńskich guberniach Szabwa i Marib.
Ofensywa przeciwko Huti oznaczała zmianę w strategii ZEA w Jemenie, która od 2018 roku skupiała się na konsolidacji siły wspieranych przez nie ugrupowań w południowym Jemenie, z dala od linii frontu z Huti.
„Niebezpieczny kraj”
Wojna w Jemenie postawiła Huti przeciwko różnym oponentom, w tym rządowi Jemenu, który jest wspierany przez koalicję kierowaną przez Arabię Saudyjską, która obejmuje Zjednoczone Emiraty Arabskie.„Niedawne postępy Houthi w Maribie i wokół niego stanowiły rosnące zagrożenie dla interesów [ZEA]; to skłoniło ZEA do zmuszenia [wspieranych przez Zjednoczone Emiraty Arabskie] Brygad Gigantów do przeniesienia się z zachodniego wybrzeża, gdzie mają swoją bazę, i do konfrontacji z postępami Huti” – powiedział Thomas Juneau, profesor nadzwyczajny na Uniwersytecie w Ottawie.
Podczas gdy ZEA mają wcześniejsze doświadczenia z atakami Huti, wygląda na to, że drony i pociski wystrzelone w Abu Zabi w styczniu pozostawiły władzom zakrwawiony nos i być może element zaskoczenia, jak bezczelne były te ataki.
Emiratczykom trudno byłoby wytrzymać okres ciągłych ataków Huti, nawet jeśli ofiary są ograniczone, a większość pocisków jest przechwytywana.
Zjednoczone Emiraty Arabskie szczyciły się tym, że są bezpiecznym ośrodkiem biznesowym i turystycznym na Bliskim Wschodzie, reputację, którą łatwo zaszkodzić obrazom eksplozji w stolicy.
To słaby punkt, o którym Houthi wiedzą, że mogą celować.
„Ostrzegamy zagraniczne firmy i inwestorów, aby opuścili Emiraty”, powiedział Yahya Saree, rzecznik wojskowy Huti, po ataku Houthi 24 stycznia na ZEA. „To stał się niebezpieczny kraj”.
Władze Emiratów wydawały się wyczulone na tę narrację, a główny prokurator zagroził ściganiem osób filmujących lub zamieszczających obrazy ataków. To nie powstrzymało rynku finansowego Dubaju, który zamknął się o 2 procent po ataku z 24 stycznia.
Wyciągnięta lekcja?
Obserwatorzy zwrócili uwagę na aktywność na linii frontu między siłami Giants Brigades a Huti, aby ocenić, czy ZEA posłuchały przesłania Huti.Od czasu ataków na Abu Zabi, wspierane przez Zjednoczone Emiraty Arabskie ofensywy w Jemenie wyraźnie zwolniły, a oświadczenie wydane przez Brygady Gigantów pod koniec lutego mówiło, że misja została zakończona, wskazując, że jej siły nie będą na razie dalej posuwać się naprzód.
„ZEA uważały, aby nie stracić twarzy, ale spodziewam się, że w przyszłości będą starały się unikać bezpośredniej konfrontacji na dużą skalę, na ile to możliwe, między wspieranymi przez nie milicjami a Huti” – powiedział Juneau.
„Będzie starał się nadal skupiać na budowaniu wpływów na południu i unikać konfrontacji z Huti. Ale to jest trudna do osiągnięcia równowaga”.
Zamiast tego reakcja została w dużej mierze ograniczona do nalotów powietrznych, taktyki, która stała się rutyną w następstwie ataków Huti na Arabię Saudyjską lub ZEA, ale która była szczególnie zabójcza w tej rundzie walk.
„Nikt by się nie dowiedział”
Nalot lotniczy z 21 stycznia zabił dziesiątki osób, w tym wielu cywilów, w więzieniu w Saada. Kolejny atak lotniczy tego samego dnia w Hodeidah zablokował dostęp do Internetu w dużej części Jemenu na cztery dni.Dla Jemeńczyków, takich jak Abdualla, oznaczało to odłączenie od świata i jeden z niewielu sposobów na mentalną ucieczkę od prawie siedmioletniego konfliktu.
Straciła już swojego 16-letniego brata Alhasana, który zginął na froncie w 2020 roku.
„Najgorsze było to, że kiedy słyszeliśmy naloty, nie mogłam wejść online, aby zobaczyć, jakie miejsca zostały trafione i ile było ofiar” – powiedziała.
bbabo.Net