Bbabo NET

Wiadomości

A starcy idą na bitwę

Do rozpoczęcia kampanii prezydenckiej w USA pozostały jeszcze dwa lata, a jej potencjalni uczestnicy, była sekretarz stanu Hillary Clinton i były prezydent Donald Trump, ponownie weszli w konfrontację. Wieloletni przeciwnicy oskarżają się nawzajem o wykroczenia: Donald Trump za nielegalne szpiegowanie, a Hillary Clinton za wzniecenie skandalu w celu zatuszowania własnych wykroczeń. Jednocześnie Donald Trump spodziewa się zwiększenia presji na swojego przeciwnika po tym, jak od poniedziałku odzyska dostęp do sieci społecznościowych. Ze szczegółami - korespondentka w Waszyngtonie Catherine Moore.

Kolejna runda konfrontacji między dwoma potencjalnymi kandydatami na prezydenta w wyborach w 2024 r., Donaldem Trumpem i Hillary Clinton, rozpoczęła się w połowie lutego, kiedy były prezydent został oskarżony o nielegalne zabieranie do domu pudeł z rządowymi dokumentami podczas opuszczania Białego Domu.

Jak się wtedy okazało, w styczniu Donald Trump przekazał Archiwum Narodowemu 15 pudeł z dokumentami rządowymi i innymi materiałami, które zabrał ze sobą do swojej rezydencji w Mar-a-Lago. Niektóre z tych skrzynek mogą zawierać informacje niejawne, w takim przypadku ich usunięcie z Białego Domu byłoby naruszeniem prawa federalnego.

Fakt, że były prezydent mógł postąpić nierozważnie z dokumentami, wywołał oburzenie wśród Demokratów.

Ujawniła się stara uraza, a mianowicie prowadzone przez Republikanów śledztwo FBI w sprawie wykorzystania przez Hillary Clinton prywatnego adresu e-mail i usunięcia tajnych dokumentów z jej komputera. Wielu Demokratów uważa, że ​​to był powód jej porażki w wyborach prezydenckich.

Sam Trump zapewnia, że ​​nie zrobił „nic specjalnego”, a jego byli pracownicy twierdzą, że te dwie historie są tak różne jak niebo i ziemia, ponieważ Hillary Clinton była badana przez FBI i nie było pytań do Trumpa. Jednak według nadchodzącej książki Maggie Haberman z The New York Times, urzędnicy Białego Domu podejrzewali również, że Trump próbował zniszczyć niewygodny materiał.

Tymczasem ustawodawcy już są zainteresowani tym, co się dzieje. Kilka dni temu przewodnicząca Komisji Nadzoru i Reform, Carolyn Maloney, wysłała list do amerykańskiego archiwisty Davida Ferriero, prosząc o informacje, w jaki sposób Donald Trump radził sobie z aktami Białego Domu i czy potwierdził doniesienia, że ​​były prezydent „wielokrotnie próbował zniszczyć akta prezydenckie”. Nie można więc wykluczyć, że rozpocznie się nowy proces przeciwko najpopularniejszemu republikaninowi.

Dla republikanów przygotowujących się do listopadowych wyborów do Kongresu nie była to najprzyjemniejsza wiadomość, zwłaszcza że sama partia przeżywa ciężkie czasy. Na początku tego miesiąca prawodawcy nie zgadzali się co do wydarzeń z 6 stycznia zeszłego roku, kiedy to demonstranci przejęli Kapitol. Dwóm republikanom, Liz Cheney i Adamowi Kinzingerowi, którzy stanowczo potępili te protesty, zabroniono nawet zabierania głosu w ramach śledztwa w Kongresie. Jednocześnie lider republikanów w Senacie Mitch McConnell kategorycznie i ostro potępia to, co się stało. Ale lider partii House, Kevin McCarthy, potępiając przejęcie stolicy, próbuje uzasadnić oświadczenie swojego kierownictwa partii, które niedawno szeroko nazwało wydarzenia z 6 stycznia „uprawnionym dyskursem politycznym”.

Można jednak powiedzieć, że w pewnym sensie Republikanie mieli szczęście.

Gdy wybuchł skandal, specjalny radca prawny John Durham rzekomo znalazł dowody na to, że kampania pani Clinton opłacała ekspertom dostęp do tajnych informacji za „penetrację” serwerów nowojorskiego wieżowca Trump Tower w celu znalezienia powiązania Trumpa z Rosją. Fox News twierdzi, że prawnik Hillary Clinton, uczestnik kampanii, Michael Sussmann, był zaangażowany w organizację inwigilacji, który w szczególności przekazał FBI informacje o istnieniu „tajnego kanału komunikacji” między Trump Organization a Alfa Bank. Według kanału, pan Sussmann jest podejrzany o okłamywanie FBI. W szczególności zarzuca się, że prawnik powiedział śledczym, że przedstawiał informacje jako szanowany obywatel, a nie jako zainteresowana osoba pracująca dla Hillary Clinton, którą naprawdę był.

Donald Trump zareagował błyskawicznie na tę informację. W oświadczeniu cytowanym przez Forbes były prezydent powiedział, że było to poważne przestępstwo popełnione przeciwko niemu. „W bardziej surowym okresie w naszym kraju ta zbrodnia byłaby karana śmiercią” – powiedział Trump. Historię podchwycili przywódcy Partii Republikańskiej, uznając ujawnione fakty za niedopuszczalne.Według Fox News, prawnicy zajmujący się kampanią Clintona złożyli w czwartek wniosek o oddalenie sprawy Sussmanna, argumentując, że było to „nadzwyczajne nadużycie władzy przez prokuratora” i że sprawa była bardzo upolityczniona.

Dzień wcześniej sama pani Clinton wydała oświadczenie, że były prezydent Donald Trump i Fox News „desperacko podsycali skandal, aby odwrócić uwagę od jego prawdziwych skandali”.

Jednak sam prokurator postanowił nieco zdystansować się od tego, co się dzieje, twierdząc, że dokumenty zostały źle zinterpretowane przez prawicowe media i nie ma on za zadanie wysuwania tak poważnych oskarżeń. Ponadto obiecał nałożyć pieczęć tajemnicy na dokumenty, które później przedstawi sądowi, aby nie zagrażać postępom śledztwa i wszystkim zaangażowanym.

Andrew McCarthy, Senior Fellow w National Review Institute, przypomina, że ​​zadanie doradcy specjalnego nie jest łatwe. Kiedy wiosną rozpocznie się proces Michaela Sussmanna, prokurator będzie reprezentował rząd Stanów Zjednoczonych na sali sądowej w Waszyngtonie. Ale dla niego będzie to gra nie na jego polu, bo śledztwo zaczęło się pod jedną administracją, a kończy pod inną. Zdaniem eksperta prawdopodobne jest, że udowodnienie zbrodni nie będzie łatwe i być może poważne naruszenia nie zostaną ujawnione, „chociaż po drodze mogły zostać popełnione stosunkowo drobne wykroczenia”. Jednak zdaniem eksperta może się to okazać „jedną z najbrudniejszych i najbardziej lepkich sztuczek politycznych wszechczasów”.

Tymczasem w walce ze swoimi przeciwnikami Donald Trump otrzyma nową broń informacyjną.

W poniedziałek w AppStore pojawi się mobilna aplikacja dostępu do portalu społecznościowego Truth Social, stworzona z inicjatywy byłego prezydenta USA. Przypomnijmy, że w ostatnich tygodniach sprawowania funkcji prezydenta Stanów Zjednoczonych Donald Trump został pozbawiony możliwości pisania na Twitterze, Facebooku i Instagramie. Stało się to niedługo po tym, jak 6 stycznia 2021 r. zwolennicy republikanów próbowali uniemożliwić zatwierdzenie wyników wyborów prezydenckich 3 listopada 2020 r. w Kongresie.

A starcy idą na bitwę