Po pierwsze: Siergiej Sznurow ponownie zgorszony. Po drugie: przewód to nie to samo. Być może te dwie główne maksymy stworzyły dzisiaj kalejdoskop nieoczekiwanych wideoklipów-typu-rewelacji-typu-rewelacji, które Siergiej Sznurow i jego obecny wspólnik w tworzeniu muzyki Zoya wrzucili do uszu i głów zdumionej publiczności.
Co więcej, wyrzucono ich nie tylko z oznaczeniem 18+ i selektywną sylabą trzypiętrową (inaczej nie Sznur), ale także z etykietą „Grupa Leningrad”: trylogia „Begłowa” „Do tej pory / Do tej pory 2 / Skruszony” , absurdalnie disco „Rytm i melodia” i wreszcie anty-psi” Szmaraton.
Zatrzymać! Jaki „Leningrad”?.. Podobnie jak Sznur, kiedy zapewniał miasto i świat o „zamknięciu projektu leningradzkiego”, nawet Klaus Meine z grupą Scorpions nie bił się w piersi.
Spoczywaj na słowie „na zawsze”! Pogardliwie prychał na każdego Tomasza Niewierzącego, który usiłował doprowadzić manipulatora do „czystej wody”, zarzucał mu sprytny PR, posądzał o oszustwo i tanie podstępy. Ale! Stara kobieta przez krótki czas cierpiała w przewodach wysokiego napięcia, jak głosiła rymowanka dla dzieci. W końcu, co wolno Skorpionom (a przy okazji nie im samym) z ich „pożegnalnymi” wycieczkami, których liczba zbliżyła się już do pół tuzina, dlaczego nie wolno „wielkim i straszne” Siergiej Władimirowicz? I co? Twórcza natura jest wietrzna: dziś odszedł, jutro przyszedł. W porządku. PR to nie PR, kalkulacja to nie kalkulacja, ale tutaj nie było wyjątku od reguły.
Chociaż nie, było kilka wyjątków. Oto Alla Light Borisovna - ona, jak powiedziała: „Jestem zmęczona, wychodzę” - wyszła. Ona i błogosławionej pamięci Borys Nikołajewicz Jelcyn to dwaj bohaterowie. A teraz nasza Alla siedzi, beztrosko machając nogami z dachu rodzinnego zamku, rozglądając się bystrym okiem i śmiejąc się - czasem z homeryckim śmiechem... Wspominając między innymi, jak serdecznie tańczyła w towarzystwie innych ważne panie, w tym pierwsza dama państwa, kiedy była jedna , pod Sznurową „Drogą” na „Nowej Fali”, śpiewając z całym chórem „Go…”
Dawniej kochany z drugiej strony (i właśnie za to) dyplomowany pijany i lekkomyślny chuligan Siergiej Sznurow, którego waleczność i lubieżność uważano za przewodnika ludzkich dusz w zmierzchu bytu i świadomości swoim „Napój w św. Petersburg”, „Chciałbym iść do nieba” i inne samorodne rewelacje, przekształcił się tymczasem w porządnego „menedżera mediów”. Wysokie szafki, dopasowane garnitury, fryzury, błyskotliwy hollywoodzki uśmiech i inne dodatki. Grał głupca z rzekomo "podchwytliwymi" pytaniami na tronie u najwyższej publiczności prasowej ...
Smutek! Co, jak się wydaje, pokonało nie tylko tych, którzy z zewnątrz obserwowali cudowną przemianę, ale także samego byłego buntownika. Status, pieniądze to pieniądze, ale dokąd zmierza natura? Ona, infekcja, zbiera żniwo, ta zdradziecka pasja i polowanie - na trojce na polu z dzwoneczkami. I jak nie ma mowy. Ale chcę. A jeśli chcesz, ale nie ma mowy, to co? Mogą!
Ale jak? Długotrwały przestój i dojście do władzy (prawie pisałem – przez ból) – no dobra, nie do władzy, ale do jej sąsiedztwa – doprowadziło podobno między innymi do banalnej stagnacji twórczej, śmiertelnej utraty umiejętności zawodowych. Możliwe, że ramię i inne kończyny nadal będą wypchane, powrócą do dawnego tonu, ale jak dotąd cały nowo powstały styczniowy strumień świadomości Sznurowa okazał się kompletnym muzycznym fiaskiem – nie tylko „pod- Leningrad”, ale nawet z jakimś „pod-małym dużym”. Ilja Prusikin może zatriumfować, bo stał się przedmiotem żałosnej imitacji nie jakiegoś nieudolnego prowincjonalnego szeluponia, ale prawdziwego i kultowego petersburskiego eks-chuligana, a teraz prawie dandysa.
Generalnie w muzyce nie było skandalu, ale Cord jest mocny także w innej jakości – mistrza ostrego słowa i „oskarżycielem” władzy, który sam w sobie i niezależnie od muzycznego opakowania prowokował głośne publiczne skandale. Wystarczy przypomnieć epickie starcie z „Ciotką Leroy” (piosenkarka Valeria) i jej mężem Iosifem Prigogine o świcie pandemicznych namiętności.
Cord zmobilizował dawną waleczność i wydał pierwszą porcję poszukiwanego „skandalu” – zbeształ samego gubernatora Petersburga całą trylogią wideoklipów. Wydaje się, że dzieje się to za sprawą – miasto rodem z Siergieja beznadziejnie tonie w błocie, zaniedbaniu, śmieciach, nieoczyszczonej brei, która kiedyś była białym śniegiem. Ale „ekspozycja” okazała się tak niezdarna i nieprzekonująca w skali mistrza Stanisławskiego, że może być tylko wtedy, gdy niechętnie i pod przymusem, ale może za dobrą opłatą, wypracujesz porządek.
Złe języki, oczywiście, natychmiast podejrzewały ten osławiony rozkaz, wyraźnie dając do zrozumienia: wcale nie jest to „słuszny gniew” dawnego „herolda wolności” i brzęczyka, ale drobny (lub nie) zamieszanie wysokich rangą intrygów z „wyższych sfer”, które zjadają się nawzajem, gdzie Sznur działał jedynie jako ślepy instrument cudzej, a nie najczystszej woli. Ups, jak mówią ... To naprawdę było słyszane (jeśli się nie wydawało) - dosłownie w każdej udręczonej nucie i beznadziejnie klerykalne, pomimo całej matowej sylaby. Jakby wysłali temnika i polecili "rozpracować". Jak - cóż, jak możesz, staruszku ...Ale nasz dumny „Varangian” nie poddaje się wrogowi… Wydaje się, że sznur wpadł we wściekłość. A może po prostu obliczono na kalkulatorze? Cokolwiek to było, ale dalej – więcej. Przyszła kolej na jego zaprzysiężoną dziewczynę, petersburską rodaczkę Ksenię Sobczak, która podobnie jak piosenkarka Waleria w swoim czasie, jak mówią, nie spała ani nie miała ducha, znalazła się w roli Ukrainy, która została zdradziecko i bez ostrzeżenia zaatakowana, wkroczył na sacrum.
Wisienką na torcie styczniowej muzycznej zamieci „Leningradu” był klip „Szmaraton” - z pochodną słowa „szmara”, a więc skandaliczny „drenaż” o dziecku, które „wygląda jak Kapkov, ale pielęgniarki Vitorgan”. " Auć! Wygląda na to, że prototyp bohaterki z imienia nie jest nazwany, jak - Oszukany Lace. W przeciwieństwie do prosedochenny na nazwisko gubernatora. Ale wszystkie wzmianki o szkieletach w szafach i bieliźnie w pikantne paski, w tym o głośnym wypadku w Soczi („Myślisz, że zabiła? Spieszyła się w interesach”), nie pozostawiały wątpliwości co do adresata.
Szczególnie złośliwie wyśmiewane są związane z wiekiem fizyczne przekształcenia podstawowych miejsc intymnych, co rodziło wśród obserwatorów pytania o źródło imperatywnej pewności autora co do przedmiotu narracji: czy naprawdę go widzieliście? Gdzie jeszcze? A może po prostu rozpalona wyobraźnia w stylu intymnego horroru?
Ksenia Anatoliewna oczywiście nie weszła do kieszeni ani słowa. Uderzyła sprawcę z fizyki nie gorzej niż sam Cord (czyżby?). Deptała chore modzele i najważniejsze - talent. Na przykład „pijany Sznurow był niegrzeczny, ale pełen wdzięku”, a trzeźwy „wygląda jak obniżony, niespokojny stary zożnik”. Serdecznie napisała do niegrzecznego mężczyzny z ramienia mistrza „trochę szumu” „z powodu ruchu mojego imienia” i odważnie wskazała na najważniejsze, o czym wszyscy teraz mówią: mówią, że to już nie Cord, ale sznurowanie butów innych osób. Przepraszam, nie określiłem - na czyj ...
Inni pospieszyli z wyjaśnieniem, znajdując wskazówkę w samym Szmaratonie („Cyganie informacyjni odeszli, przyszli informacyjni”). Klientów nie podejrzewano już o osławione „wieże Kremla”, jak w przypadku gubernatora, ale nie mniej osławionych „infocyganów”, którzy mieli wciągnąć Sobczak przez sądy za jej ostatnie śledztwo w sprawie tzw. „szkoły internetowe”. Być może wersja jest tak daleka od prawdy, jak Cord pijany z Cord trzeźwy, ale, jak mówią w telewizji, „wszyscy mówią”…
A potem okazuje się, że jeśli wykluczymy wszystkie teksty, wszystkie „ochy i „achy” o „obniżonym talencie”, o beznadziejnie słabnącym ruchu, to zdanie „Sznur nie jest już taki sam” traci sens, ponieważ jest „ ten jedyny”, klasyczny, kultowy i ten sam, którego żaden prawdziwy Cord na wszystkich etapach swojej bogatej, różnorodnej i różnorodnej kreatywności nie umieścił na czele potężnego pionowego, niezmiennego składnika: Jego Królewskiej Mości Rubla. Nie bez powodu nazwano tak również jeden z najgenialniejszych projektów pobocznych artysty, Ruble. W tym sensie, miastotwórcze stałe nie zniknęło. To miłe, jak mówią...
Możliwe, że sam Siergiej, podobnie jak ta Vaska, słucha tych wszystkich bzdur i je, chichocząc. Chociaż może się trudzi… Ale w każdym razie nie nudzi się i nie daje nam.
bbabo.Net