Sezon 1 Księgi Boby Fetta, spin-off Mandalorian, zakończył się w Disney+, koncentrując się na próbach międzygwiezdnego łowcy nagród, aby zostać szefem przestępczości na planecie Tatooine. Krytyk filmowy Pavel Voronkov wyjaśnia, dlaczego serial był tak kontrowersyjny. Dwa sezony The Mandalorian były, jeśli nie najlepszą rzeczą, jaka przytrafiła się Gwiezdnym Wojnom od czasu oryginalnej trylogii, to przynajmniej najlepszą rzeczą, jaka przytrafiła się serii pod marką Disneya. Boba Fett Book, pierwszy z kilku planowanych spin-offów serialu, zaczyna czerpać z tej wiarygodności. Serial podaje wiele powodów do pokochania siebie, ale wydaje się, że wciąż nie znajduje odpowiedzi na główne pytanie: po co były łowca nagród, który zwrócił się do ojców chrzestnych Tatooine, potrzebował pełnoprawnego projektu solowego.
Dochodzi do absurdu: na kilka odcinków tytułowy bohater niemal całkowicie znika z własnego programu, jakby potwierdzając swoją porażkę jako punkt centralny. Wtedy Księga Boby Fetta zamienia się w drugi sezon Mandalorianina z kucykiem - iw tej symptomatycznej formie wygląda najatrakcyjniej. Przez resztę czasu „Księga” wyraźnie się ześlizguje, przeskakując między słabo rozwiniętym gangsterskim dramatem o redystrybucji władzy i walce z syndykatem narkotykowym (te rzeczy, które chciałem tylko zobaczyć w pierwszej kolejności) i przeciągającymi się retrospekcjami zwiotczenie z plemieniem Tusken natychmiast po wydarzeniach z Powrotu Jedi. W tym sensie szczególnie niepokojące jest myślenie o tym, co miało być w The New Republic Rangers, kolejnym spin-offie The Mandalorian, który został ostatecznie anulowany, a pozostałe wydarzenia wydają się być wdrażane w kolejnych sezonach flagowego pokazu, jeśli taka „Księga Boby Fetta” była nadal uważana za odpowiedni dodatek do linii. Martwimy się o Ahsokę, ogłoszoną na przyszły rok.
Jednak pomijając całkowicie niespójny scenariusz, za który całą złość należy skierować na showrunnera Jona Favreau, serial jest bliski świetnego. Jest jeszcze jedna kupa mrugnięć na westernową klasykę, jeszcze jeden magazyn odniesień i pisanek - jest jeszcze jeden luksusowy motyw muzyczny Ludwiga Johanssona - jest. Wspaniale widzieć w tej sprawie Roberta Rodrigueza, którego ręka producenta jest tu wyraźnie widoczna - i który wyraźnie lubi bawić się w tej piaskownicy (żart o Tatooine): osobliwe upodobania reżysera „Desperado” wyglądają bardzo zabawnie w kontekście "Gwiezdnych wojen" (fani niejednoznacznie zaakceptowali gang młodych motocyklistów-cyborgów na przyciągających wzrok odrzutowcach, ale George Lucas prawdopodobnie by to zaakceptował). Danny Trejo w końcu został zatrzymany – jakie może być twierdzenie?
Na tym etapie nie jest jasne, co przyniesie serialowi przyszłość: najprawdopodobniej spotkamy się z jego bohaterami w trzecim sezonie The Mandalorian (zacznie się prawdopodobnie pod koniec 2022 roku), ale bezpośrednio o drugim sezonie Księgi, dopóki nic nie usłyszysz. Disney trzyma gębę na kłódkę w typowy sposób. Jest nadzieja, że zaangażowani nadal opamiętają się i nie będzie żadnego sezonu, a rozpoczęte wątki zostaną rozwinięte w kolejnych odcinkach The Mandalorian, ponieważ tam oczywiście należą. Jon Favreau, dla którego kilka lat temu błagaliśmy o nagrodę noworoczną, teraz radzę poleżeć w kapsule spa na dzień lub dwa (sam Boba Fett spędza w niej godną pozazdroszczenia ilość czasu), zbierz jego siły (niech Moc będzie z tobą), zastanów się nad jego zachowaniem. Ale to nam wcale nie przeszkadza.
bbabo.Net