Bbabo NET

Wiadomości

„Cierpliwość narodu czeczeńskiego nieograniczona”: Grozny postawił ultimatum

Są też źli, podstępni ludzie. Udało im się wypaczyć nawet myśli deputowanego Dumy Państwowej Adama Delimchanowa, czyste jak woda z górskiego źródła. No tak, na pierwszy rzut oka naprawdę można zarzucić słowom Adama Sułtanowicza. „Będziemy cię ścigać, dopóki nie odetniemy ci głów i nie zabijemy”. Ale, jak powiedział przy podobnej okazji szef Czeczenii Ramzan Kadyrow, „ci, którzy nie rozumieją, zrozumieją”: wybór szanowanych ludzi oczywiście nie oznaczał niczego nielegalnego.

Ale wszystko jest w porządku. Wydaje się, że wszyscy już doskonale zdają sobie sprawę z konfliktu między kierownictwem Czeczenii a rodziną byłego sędziego Sądu Najwyższego Czeczeńskiej Republiki Saidiego Jangulbajewa. Wypowiedzi Delimchanowa na temat Jangulbajewów są kolejnym epizodem tej długiej sagi, ale nieubłaganie zmierzającym do jej rozwiązania.

Aby nie było żadnych zarzutów, że słowa są wyrwane z kontekstu, odtwórzmy to zdanie w całości. Zabrzmiała podczas streamu, transmisji na żywo polityka na jego blogu na Instagramie.

Dosłownie powiedziano więc: „Wiedz, że dniem i nocą, nie oszczędzając życia, majątku i potomstwa, będziemy was prześladować, aż odetniemy wam głowy i nie zabijemy. Naprawdę mamy z tobą wrogość i krwawą kłótnię! Dotyczy to również tych, którzy przetłumaczyli ten film na rosyjski!”

Tak, bez wątpienia, mówi się mocno. Tak więc kolega z Dumy Delimchanowa, wiceprzewodniczący Komisji Dumy Państwowej ds. etyki parlamentarnej, deputowany Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej Nikołaj Arefiew był poważnie zaniepokojony: „Myślę, że takie sprawy powinny być rozpatrywane nie przez komisję etyki, ale przez prokuratora generalnego. Biuro ... Taka osoba, niebezpieczna dla społeczeństwa, powinna być rozliczana, kontrolować swoje działania.

Warto jednak zauważyć, że ani Prokuratura Generalna, ani żadne inne właściwe organy ścigania w żaden sposób nie zareagowały. Równie beznamiętnie oglądali poprzednie odcinki tej wendety, choć już wtedy brzmiały dość podżegające przemówienia.

„Ta rodzina czeka na miejsce albo w więzieniu, albo w podziemiu” – powiedział na przykład Ramzan Kadyrow. Nazywając dodatkowo „terrorystami” tych dziennikarzy i obrońców praw człowieka, którzy chronią „rodzinę”. I nie dostał nie tylko czeku prokuratorskiego i/lub śledczego, ale nawet nagany na linii partyjnej. Dla porównania: Ramzan Kadyrow jest członkiem Rady Najwyższej Jednej Rosji; Adam Delimchanow jest członkiem prezydium rady politycznej czeczeńskiego oddziału regionalnego partii.

Na „spontaniczne” masowe akcje wstrząsające Czeczenią przeciw wrogom Kadyrowa wysokie władze partyjne i państwowe reagują z nawiązką – a dokładniej nie reagują wcale. Apoteozą tej kampanii był środowy wiec w Groznym.

Przemawiając w niej, przewodniczący Izby Publicznej Rzeczypospolitej Ismail Denilchanow zwrócił się do Władimira Putina w imieniu „narodów Czeczenii”, domagając się: 1) „natychmiastowego zaprzestania działalności takich wrogich mediów jak Nowaja Gazeta, Dożd” ( uznany za agenta zagranicznego -), a także Komitet Przeciwko Torturom (uznany za agenta zagranicznego -); 2) „aresztować i postawić przed sądem takich agentów zachodnich służb wywiadowczych i podżegaczy, jak Elena Milashina (dziennikarz Nowej Gazety. -), Igor Kalyapin (szef Komitetu przeciwko Torturom, członek HRC. -) i inni”; 3) podjąć kroki w celu „bezwarunkowej ekstradycji ideologów terroryzmu i ekstremizmu – członków rodziny Jangulbajewa”. „Cierpliwość narodu czeczeńskiego nieograniczona”, ostrzegał Denilchanow.

To prawda, że ​​panuje opinia, że ​​mężowie stanu i żony milczą nie dlatego, że nie widzą problemu w tym, co się dzieje, ale ze strachu o swoje bezpieczeństwo. Wersja, ściśle mówiąc, nie jest całkowicie bezpodstawna. Autor miał kiedyś osobiste spotkanie z państwowym mężem (z Ministerstwa Oświaty i Nauki), ogarniętym tego rodzaju lękiem.

Podczas naszej rozmowy chodziło o fałszywe rozprawy polityków i urzędników. I wszystko szło dobrze i żwawo, dopóki posłuszny sługa nie mówił o osiągnięciach naukowych czeczeńskich przywódców. Mój rozmówca kategorycznie odmówił wypowiedzenia się na ten temat, twierdząc, że sam już żył, ale miał dzieci i wnuki.

Ale to jest Ministerstwo Edukacji i Nauki. Dzielni przedstawiciele naszych dzielnych organów ścigania - faceci są oczywiście znacznie mniej niż tuzin nieśmiałych. A nasza partia rządząca nie boi się niczego, nawet agresywnego bloku NATO. Krótko mówiąc, wersja strachu znika.

Gdyby nasze organy ścigania i inne władze podejrzewały choćby ślad pogwałcenia prawa w słowach i czynach Kadyrowa i jego zespołu, z pewnością by interweniowali, prawda? Jeśli nie interweniują, nie ma powodu do interwencji. Tak więc prezydencki sekretarz prasowy, po raz kolejny komentując sprawę Jangulbajewa, wezwał nas „abyśmy opierali się na fakcie, że żyjemy w państwie prawa”.Pozostaje jednak zrozumieć, w jaki sposób odcinanie głów łączy się z rządami prawa. Ale łatwo znaleźć wytłumaczenie tego. Kto powiedział, że mówimy o obecnym prawodawstwie? Poseł, jak można przypuszczać, proponuje ukarać znienawidzonych Jangulbajewów na podstawie znowelizowanych i uzupełnionych ustaw, które przewidują m.in. wprowadzenie instytucji waśni krwi, wznowienie kary śmierci i zwiększenie liczba jego odmian. Cóż, wydaje się, że liczba „śmiertelnych” kompozycji jest również proponowana do znacznego uzupełnienia.

Ale skoro taki gorzał trwa, to nie byłoby źle jednocześnie korygować Konstytucję. A potem gdziekolwiek rzucisz - solidne bariery: „Każdy ma prawo do życia… Nikt nie powinien być torturowany… Nikogo nie można zmusić do wyrażania swoich opinii i przekonań lub ich wyrzeczenia…” Nie ma absolutnie żadnego miejsca wędrować odziany w moc jeźdźców.

Nadszedł czas, najwyższy czas, aby Ustawa Zasadnicza była zgodna z wymogami epoki. Pamiętam, że dobry projekt konstytucyjny zaproponował swego czasu - we wspaniałym 1993 roku - satyryk Arkady Arkanow. Zasugerował to jako żart, ale życie zmusza nas do poważnego potraktowania tego pomysłu.

„Zgodnie ze strukturą państwa nasz kraj jest Dumą-parlamentarną, autorytarno-demokratyczną, nieograniczoną sztywnymi ramami cywilizowanej anarchii i regionalnego bezprawia… Obywatele naszego kraju mają prawo do wyboru i do wydalenia… mają zagwarantowaną wolność słowa. Wolność dwóch, trzech lub więcej słów jest zgodna z egzekwowaniem prawa”.

Cóż, musisz przyznać: byłby to urok, a nie Konstytucja! I odpowiadałoby to naszym realiom. A co najważniejsze, sekretarz prasowy prezydenta nie musiałby ciągle odpowiadać na pytania o nowe przygody i wypowiedzi czeczeńskiego przywódcy i jego przyjaciół. Jakie mogą być pytania, jeśli mamy zalegalizowane „regionalne bezprawie”?

Tymczasem: Głośne wypowiedzi czeczeńskich urzędników i wiec tysięcy w Groznym zostały sprowokowane przez nagranie audio, które pojawiło się w sieci, którego autor (według telewizji Grozny jest to jeden z braci Jangulbajewa – Ibragim) w nieprzyzwoity sposób określenia „obraża i zniesławia honor” religijnych postaci Kaukazu, w tym Kunta-hadżi Kiszyjewa.

Ten szejk u szczytu wojny kaukaskiej był przeciwnikiem przemocy, za którą prześladował go Imam Szamil, który opowiadał się za wojną do zwycięskiego końca. Był często nazywany „czeczeńskim Gandhim” i jest bardzo popularny we współczesnej Czeczenii. Jego imieniem nazwano Uniwersytet Islamski w Groznym.

„Cierpliwość narodu czeczeńskiego nieograniczona”: Grozny postawił ultimatum