Bbabo NET

Społeczeństwo Wiadomości

Czas wprowadzić w Rosji „kulturę anulowania”

Tak zwana „kultura anulowania”, która w ostatnich latach rozprzestrzeniła się po świecie z prędkością wirusa, stała się przedmiotem zaciekłych kontrowersji zarówno w krajach, w których powstała, jak i w naszym kraju, w którym od kompletnego , jeśli nie służalczą, akceptację kultury Zachodu na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego stulecia, teraz doszli do niemal całkowitego jej zaprzeczenia.

Sam termin „kultura anulowania” jest dosłownym tłumaczeniem angielskiego wyrażenia anulować kulturę i można go bezpiecznie umieścić w wielu potwornych wyrażeniach, które wkradły się do naszego języka, które w oryginale, dla ucha angielskiego, brzmią całkiem naturalnie, aw dosłownej reprodukcji w języku rosyjskim zamieniają się w coś strasznego, jak „zrobiłem mój dzień” lub „słyszałem cię”. Myślę, że mało kto by się nimi nie denerwował. I tak naprawdę nie ma nic nowego w samej „kulturze anulowania”, a w istocie jest to tylko unowocześniona i unowocześniona technicznie forma ostracyzmu, czyli zbiorowego potępienia moralnego. Przypomnijmy, że „ostracyzm” lub po grecku „dwór skorupiaków” został wynaleziony w starożytnej Grecji jako forma powszechnego głosowania na szeroką skalę, przeprowadzanego przez składanie glinianych skorup, rodzaj ówczesnych kart do głosowania, za pomocą których osoba została określona jako pozornie nie przestępca, ale niebezpieczna dla egzystencji miasta i zgodnie z wynikami głosowania została wydalona, ​​nie pozbawiając go wolności ani mienia.

Przy pomocy nowoczesnych „odłamków” – smartfonów i możliwości masowej komunikacji bezprecedensowej w historii ludzkiej cywilizacji „kultura anulowania” może szybko zniszczyć lub, jak mówią jej działacze, „wymazać”, „anulować” reputację niemal każdej społeczności osoba znacząca - od kultury figuralnej po politykę. Przeciwnicy „kultury anulacyjnej” twierdzą, że jest to niedopuszczalna ingerencja w prywatność, ogranicza wolność słowa, zachęca do zbiorowego zastraszania znanych osób, co tworzy niezdrową atmosferę, a nawet atmosferę strachu w społeczeństwie. Co więcej, jest to właśnie współczesna forma ostracyzmu, która funkcjonuje nieoficjalnie, pochodzi bezpośrednio ze społeczeństwa, nie jest związana z mediami, a więc jest praktycznie poza kontrolą państwa. Przeciwnicy wskazują również, że przyczyną współczesnego ostracyzmu komputerowego są nie tylko ukierunkowane wrogie wypowiedzi celebrytów, ale także po prostu „nieostrożne”, jak wypowiedzi JK Rowling o kobietach czy Whoopi Goldberg o Holokauście, za co celebryci później usprawiedliwiają się i mówią że ich „nie zrozumieli”.

Zwolennicy twierdzą, że jest to bezpośrednia popularna, a więc najbardziej demokratyczna forma publicznej kontroli nad celebrytami, i że sława, podobnie jak bogactwo, jest wyraźną formą wpływu na społeczeństwo, a zatem jest to duża odpowiedzialność i jeśli raczej niepoprawna politycznie Wypowiedzi nieznanych osób z kręgu przyjaciół po prostu pozostają na ich sumieniu, wtedy każde słowo celebryty transmitowane przez tysiące mediów jest oblane granitem i może wywołać poważny konflikt w społeczeństwie. I dlatego zwolennicy „kultury anulowania” mówią, że celebryci we wszystkich dziedzinach muszą uważać na swój język, wybierać wyrażenia, nie być osobistym, a tym bardziej nie wyrzucać, jak ta sama Whoopi Goldberg, swoich cennych myśli w niezwykle bolesnych obszarach , a nawet w tych, w których nic nie rozumiesz.

Generalnie ogólnie cieszę się, że w ostatnich latach zaczęliśmy przyglądać się Zachodowi i tym krajom, które do niedawna nazywaliśmy „rozwiniętymi” i „cywilizowanymi”, bez różowych okularów. Wielu podróżowało po całym świecie i zdało sobie sprawę, że na przykład zdanie „zobacz Paryż i umrzyj” stało się ostatnio coraz bardziej dosłowne od entuzjastycznego. Najważniejsze, że nie popadamy w drugą skrajność i nie zaczynamy na złość Zachodowi mówić, że dwa równa się pięć, chociaż wszyscy wiemy, że równa się cztery i nic więcej.Oczywiście jest bardzo duża różnica w mentalności, w postrzeganiu tych samych zjawisk iw manifestowaniu naszych uczuć między nami, mieszkańcami Rosji, a mieszkańcami USA i Europy. Mają zupełnie inny kontekst historyczny i są znacznie bardziej skłonni do przesadnego manifestowania swoich uczuć niż my, ludzie w ogóle są znacznie bardziej powściągliwi. Czasami nie rozumiemy, dlaczego Zachód przeżywa teraz tak gwałtowny wzrost walki o swoje prawa, czasami przybierając niestety brzydkie formy. A to dlatego, że przynajmniej w naszym życiu nie spotkaliśmy się z tak poważnymi formami dyskryminacji płciowej, rasowej i religijnej, jak całkiem niedawno na Zachodzie. Tam na poziomie oficjalnym kobiety otrzymywały przeciętnie o 30% niższe zarobki niż mężczyźni, musiały walczyć o równe głosowanie i inne prawa, a ostatnie ograniczenia dotyczące ludności murzyńskiej, na przykład w prawach wyborczych, zostały zniesione dopiero w Lata 70. ubiegłego wieku! Nie trzeba dodawać, że czarna ludność nie miała czasu, aby podzielić się bogactwem narodowym Ameryki (tak jak my zrobiliśmy to przy prywatyzacji w latach 90.), a teraz naprawdę bogaci czarni, jeśli nie są artystami i sportowcami, są bardzo rzadcy w Ameryka. A czarni i ogólnie „nie-biali” całkiem niedawno nie byli oficjalnie dopuszczeni w Stanach Zjednoczonych z „białymi” w zakładach transportowych i gastronomicznych. Naturalnie rozpoczął się teraz energetyczny proces odwrotny, w trakcie którego są oczywiste, jak mawiano w naszym kraju, ekscesy w terenie. Ale jednocześnie w szczególności ruch Black Lives Matter wspiera Kubę przy każdej okazji i opowiada się za całkowitym zniesieniem z niej sankcji, a także traktuje Rosję całkiem pozytywnie.

Oczywiście nie rozumiemy, dlaczego powinniśmy klękać przed Afroamerykanami. Co więcej, w ogóle nie powinniśmy tego robić. My, w przeciwieństwie do niektórych, zdecydowanie nie jesteśmy winni niczego przed nimi. Pamiętam mecz Rosja-Belgia na ostatnim mundialu, w którym Belgowie uklękli na jedno kolano w związku z BLM, a nasz nie – i obie drużyny miały rację! Ponieważ, niestety, Belgia była jednym z najokrutniejszych kolonizatorów, a Rosja, ZSRR wręcz przeciwnie, bardziej niż ktokolwiek inny przyczynił się do upadku systemu kolonialnego na świecie i promowania praw ludzi wszystkich ras i kolory skóry.

A poza tym, jak powiedziałem, cywilizacja zachodnia, a zwłaszcza Stany Zjednoczone, charakteryzuje się nadmiernym, ostentacyjnym wyrażaniem swoich uczuć, na granicy, a czasem poza hipokryzją. I ci sami Afroamerykanie doskonale zdają sobie sprawę, że ci, którzy dziś klękają z szacunkiem dla BLM, jutro, gdy zmieni się sytuacja polityczna, bez zmiany wyrazu twarzy, mogą założyć białe czapki i wbiec do Ku Klux Klanu.

Dlatego „kultura anulowania” w swojej zachodniej manifestacji często wydaje nam się brzydka i często tak jest. Jednocześnie nie neguje to jego wartości i istoty – możliwości publicznej kontroli nad znanymi, znaczącymi społecznie osobami. Tak, my na szczęście nie mamy takich problemów rasowych, płciowych i religijnych jak w krajach zachodnich, nie mamy prześladowanych mniejszości i nie byliśmy prześladowani na poziomie oficjalnym w naszym życiu. Tak, a do postaci kultury i sztuki (jeśli mogę tak powiedzieć w naszych czasach) teraz poświęcamy znacznie mniej uwagi i większość z nich nazywamy, jak w czasach sowieckich lub przedrewolucyjnych, „władcami myśli” jakoś język. nie skręcaj.

Ale czy temat, delikatnie mówiąc, nieostrożne wypowiedzi nie ma znaczenia dla naszego kraju? Wydaje mi się, że teraz większość czytelników mimowolnie zacisnęła pięści – jakie to istotne! Czy temat „odwoływania” niektórych postaci, które dopuszczają sformułowania typu „łobuz” w stosunku do osób, które nie zarabiają tyle, co różne prominentne osoby, nie jest istotny? Albo wygłaszanie przemówień w tym sensie, że „ludzie nie są tacy sami” i „nie prosiliśmy cię o poród” – i dalej na liście. Wygląda na to, że jedno zestawienie tych irytujących ludzi wypowiedzi może zająć całą stronę gazety. I szczerze mówiąc bardzo chciałbym „anulować” te liczby. W końcu myślą, że wznoszą się ponad ludzi iz góry mogą o nich mówić uwłaczająco. Pamiętam pewną historyczną anegdotę (a może i prawdziwą historię), kiedy nasz syn, który lubił koszykówkę, powiedział do naszego noblistka z fizyki Lwa Landaua: „Tato, jestem wyższy od ciebie”, odpowiedział: „Nie wyższy ale dłużej!”

Bardzo chciałbym „odwołać” „optymalizatorów” medycyny, a także autorów szeregu innych wątpliwych reform. A ludzie, którzy „beztrosko” wypowiadają się o symbolach świętych dla ludu, na przykład o Dniu Zwycięstwa lub o roli narodu radzieckiego w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, czy o integralności terytorialnej naszego kraju, ja osobiście bym nie pojechał w politykę, ale w tramwaj.

Czas wprowadzić w Rosji „kulturę anulowania”