Bbabo NET

Wiadomości

„Samolubni, głupi” Protestujący przeciwko COVID w Wellington nie mają nic do roboty

Mieszkańcy wyrażają rosnącą frustrację kilkusetosobową grupą zajmującą tereny w pobliżu parlamentu przez drugi tydzień.

Wellington, Nowa Zelandia – Pomimo ostrzeżeń przed ulewnymi deszczami w wyniku cyklonu Dovi, protesty przeciwko rządowym środkom pandemicznym w stolicy Nowej Zelandii wkraczają w drugi tydzień, ponieważ wśród mieszkańców miasta rośnie frustracja.

Wellington boryka się z opóźnieniami w ruchu i zamkniętymi ulicami od 8 lutego, gdy protestujący – zainspirowani tak zwanym „konwojem wolnościowym” w Kanadzie – zaparkowali samochody, furgonetki i autobusy w stolicy, próbując zająć trawnik przed parlamentem.

33-letnia Charlotte Hall pracuje w Hunters and Collectors, designerskim sklepie vintage w mieście.

Mówi, że życie było już trudne dla branży detalicznej, ponieważ ludzie pracowali w domu i „nie mieli pewności, czy wychodzić, ani co nas czeka na przyszłość”, a protestujący pogorszyli sytuację.

Zaszczepiona, ponieważ nie chce zarażać się COVID-19, Hall mówi, że „nie ma problemu” z rządem i jego polityką COVID-19.

„Robią wszystko, co mogą w danych okolicznościach, a my nie mieliśmy takiej liczby blokad, jakie widzieliśmy za granicą” – powiedział Hall. „Ograniczenia, które obowiązują, nie są nowe ani wyjątkowe, zdarzają się wszędzie, ponieważ ludzie dosłownie umierają”.

Protestujący, których obecnie jest kilkaset, są „samolubni, ignorantami, głupimi i nieziemskimi”, mówi.

Policja nadal monitoruje i powstrzymuje działalność na terenie parlamentu, mówi komendant okręgu Wellington, Corrie Parnell.

„Policja zidentyfikowała szereg różnych przyczyn i motywacji wśród protestujących, co utrudnia otwarcie jasnych i znaczących linii komunikacyjnych”.

Około 122 osób zostało aresztowanych w czwartek, kiedy policja próbowała oczyścić teren. Wszystkim grozi umyślne wkroczenie i grozi im kara do trzech miesięcy więzienia lub grzywna w wysokości 1000 dolarów nowozelandzkich (662 dolarów).

Rada Miejska Wellington wydała ponad 100 naruszeń zasad parkowania, ale ilość środków potrzebnych do tego i skuteczność reakcji były brane pod uwagę, powiedział rzecznik.

„Zdajemy sobie sprawę, że bilety mają niewielki wpływ. Drogi wokół parlamentu pozostają zablokowane, a autobusy musiały zostać zmienione. Martwią nas teraz warunki w parlamencie – które są przerażające i niehigieniczne” – powiedzieli.

„Wpływ na firmy w okolicy staje się desperacki i jest wiele skarg ze strony Wellingtonów. Nie ma wątpliwości, że chcą, aby to się skończyło.

„The Kiwi way”

14 lutego potwierdzono 4057 przypadków koronawirusa. Nowa Zelandia zgłosiła tylko mniej niż 20 000 przypadków i 53 zgony od początku pandemii, przy czym inne kraje o podobnej wielkości zgłosiły znacznie więcej przypadków i zgonów.

Hall martwi się, że protestujący rozprzestrzenią COVID-19 w Wellington.

„Nie są szczepione. Są w dużym tłumie, zdemaskowani i nie są typem ludzi, których można poddawać testom. Chodzą też do supermarketów po zapasy, a reszta Wellington tam idzie” – powiedziała.

„Myślałem, że do tej pory wszystko się skończyło, ale wydaje się, że bawią się zbyt dobrze. Widziałem filmy, na których tańczą do Boba Marleya, to tak, jakby byli na festiwalu. W pewnym sensie ma to sens, ponieważ nie mogą nigdzie iść, jeśli nie są zaszczepione, więc są towarzyskie.

„Tylko pięć procent populacji nie jest zaszczepionych. Mówią, że „to nie jest sposób Kiwi”, aby być zmuszanym do czegokolwiek, ale 95 procent jest zaszczepionych, co najwyraźniej sugeruje, że jest to sposób Kiwi”.

Lokalny Tane Morris w Wellington czuje się sfrustrowany, że protestujący przyciągają tak wiele uwagi.

„Protestujący stanowią mniejszość, ale mają najgłośniejsze głosy” – powiedział. „Musi być miejsce na odmienne opinie, ale trzeba zadać sobie pytanie, czy jest to szkodliwe?

„Celem nakazów i szczepień jest przyspieszenie procesu, w którym możemy swobodnie i bezpiecznie podróżować i żyć w świecie, w którym nie musimy nosić masek. Wszyscy chcemy cieszyć się tymi wolnościami. Dotrzemy tam, ale musimy być czujni i cierpliwi.

John* jest właścicielem lokalnego biznesu i boi się protestujących. Zna firmy, które zostały zamknięte i takie, które boją się otworzyć, ponieważ martwią się o bezpieczeństwo swoich pracowników.

„Ruch na tej stronie miasta jest wolny, to jest moja zwykła droga do domu. Uważam również, że jawna obecność protestujących przeciwko wolności jest onieśmielająca, a ludzie boją się podejść lub być blisko niej”.

Mówi, że w proteście jest arogancja.

„Czuje się samolubnie, ponieważ nie myślą o dobrobycie innych – takich jak osoby niepełnosprawne, z obniżoną odpornością lub osoby starsze. Mandaty nie dotyczą tylko ograniczania niewielkiej mniejszości ludzi, którzy są przeciwni szczepieniu, ale dbania o dobro całej społeczności”.

„Nie potrzebuję dźgnięcia”

Nicky Booth podróżowała ponad sześć godzin z miasta Cambridge, aby dołączyć do protestu, ponieważ „chce, aby nasz kraj był demokratycznym krajem, w którym dorastałem. chcą mojej wolności, co oznacza brak mandatów, obowiązkowych szczepień, swobodę podróżowania i wolność gromadzenia się”.

Mówi, że planuje zająć ten obszar, dopóki ich żądania zniesienia ograniczeń pandemicznych nie zostaną spełnione. Pracownik pomocniczy wziął tydzień wolnego, aby przyjść na protest i zostanie „tak długo, jak to będzie potrzebne”.

Nie jest przeciwna szczepieniom, ale nie chce być zmuszana do umieszczania w swoim ciele „trującej substancji chemicznej”.

„Jestem traktowany jak parias towarzyski, nie mogę chodzić do biblioteki w moim mieście, płacić rachunków, chodzić na basen czy chodzić do kawiarni. Z pasją mam kontrolę nad swoim ciałem i zdrowiem i czuję, że jestem dyskryminowany z powodu moich wyborów medycznych.

„Jestem w wieku, w którym jestem sprawny i zdrowy. Nie łapię grypy, nie potrzebuję szczepu”.

Kolega z protestów Leighton Baker początkowo był niezdecydowany co do szczepień, ale teraz ogłasza, że ​​jest nieugięty w kwestii szczepień. „Powinienem móc wybrać, co włożę do swojego ciała. Rząd sprawuje całkowitą kontrolę, co dla wielu ludzi jest utrapieniem. Co gorsza, nie chcą z nami rozmawiać.

„Chcę, aby rząd wziął na siebie odpowiedzialność. Ludzie są naprawdę sfrustrowani i źli. Ludzie chcą być słyszani i powinni być słyszani w demokratycznym społeczeństwie”.

Wbrew powszechnemu przekonaniu protest był niezwykle pokojowy, mówi. „Policja dokonała aresztowań, ale w jakim celu? Staliśmy na swoim miejscu, nie oddając odwetu. Po prostu rozejrzyj się dookoła.

Jacinda Ardern powiedziała, że ​​​​żadni politycy nie rozmawiali z protestującymi, ponieważ rząd koncentruje się na przygotowaniach do wariantu koronawirusa Omicron.

„Ludzie mają prawo do protestów, ale kiedy to wpływa na biznes, zdolność ludzi do poruszania się, zdolność dzieci do chodzenia do szkoły lub zdolność poruszania się służb ratunkowych, oczywiście policja musi sobie z tym poradzić.

„Oczywiście każdy Nowozelandczyk ma prawo do protestu, ale istnieją również zasady dotyczące tego, co może się wydarzyć na dziedzińcu parlamentu i oczywiście spodziewalibyśmy się, że ludzie zachowują się w sposób, który nie zakłóca zdolności innych do dalszego życia także."

„Samolubni, głupi” Protestujący przeciwko COVID w Wellington nie mają nic do roboty