Izrael: Dziewczyna w Holonie otrzyma 190 000 szekli w ramach rekompensaty za uderzenie na przejściu dla pieszych - dzięki zdjęciu, które zrobiła na miejscu zdarzenia.
Kierowca zaprzeczył faktowi kolizji w sądzie, ale zdjęcie obala jego słowa.
Ta historia stała się znana w sobotę, 12 lutego, z artykułu prawnika Shiry Finkelstein na legalnym portalu Psakdin, który opisuje, jak to wszystko się wydarzyło.
W Holonie na przejściu dla pieszych doszło do wypadku, w którym 25-letnia dziewczyna została ranna podczas przechodzenia przez jezdnię.
Ofiara złożyła pozew w sądzie magistrackim w Tel Awiwie.
W sądzie powiedziała, że szła po przejściu dla pieszych, kiedy samochód niespodziewanie nadjechał z prawej strony i uderzył ją.
Dziewczyna upadła.
Badanie lekarskie wykazało pęknięcie łąkotki w prawym kolanie, a po wypadku dziewczynka zaczęła odczuwać bóle pleców.
Ofiara złożyła pozew zarówno przeciwko kierowcy, który ją potrącił, jak i przeciwko funduszowi dla ofiar wypadku „Karnit”.
Wyjaśnijmy, że fundusz ten został założony w 1975 r. w celu wypłaty odszkodowań ofiarom wypadków drogowych, gdy firma ubezpieczeniowa nie mogła wypłacić.
Tu właśnie był taki przypadek: samochód, który uderzył dziewczynę, nie był ubezpieczony, a kierowcy nie mieli na to dokumentów.
Kierowca kategorycznie zaprzeczył, jakoby jego samochód dotknął powoda.
Twierdził, że dziewczyna „upadła sama”, a on tylko zatrzymał się na przejściu dla pieszych i jej pomógł, ale sędzia Idit Kleiman-Balak odrzuciła wersję oskarżonego.
Powodów było kilka, wyjaśnia w artykule prawniczka Shira Finkelstein.
Po pierwsze, sędzia zauważył, że powód „konsekwentnie przedstawiał tę samą historię policji i podczas procesu”.
Ponadto pokazała zdjęcia sądowe wykonane w czasie zajścia - pokazują one, że samochód wjechał daleko w przejście dla pieszych. Ponadto w wersji sterownika było wiele sprzeczności.
Na przykład raz stwierdził, że nie pamięta, czy w chwili wypadku prowadził samochód, a innym razem widział, jak ofiara sama upada, po czym zatrzymał samochód i jej pomógł.
W pewnym momencie postępowania kierowca powiedział nawet niepewnie: „Być może doszło z nią do kolizji”.
Orzeczenie sądu wskazywało, że wersja ofiary została poparta zeznaniami jej matki.
Matka, która rzuciła się na miejsce zdarzenia, zobaczyła w pobliżu swojej córki kierowcę, który przeprosił i zaoferował pomoc.
Rozpoznała go w sądzie.
Sędzia wysłuchał wszystkich stron konfliktu i orzekł, że powód został rzeczywiście poszkodowany w wypadku i ma prawo do odszkodowania za wyrządzoną szkodę.
Ponieważ samochód nie był ubezpieczony, odszkodowanie musi wypłacić fundusz Karnit, który następnie otrzyma zwrot pieniędzy od pozwanego w sposób przewidziany prawem.
Sędzia ustalił wysokość odszkodowania na 190 000 szekli, biorąc pod uwagę doznany ból i cierpienie, utratę zarobków, zmniejszoną zdolność do pracy i koszty leczenia.
Ponadto Fundacja Karnit musi zapłacić koszty prawne i honorarium prawnika w wysokości 33 098 szekli, a kierowca, który go potrącił - 15 561 szekli.
Adwokat nie reprezentował stron w pozwie.
bbabo.Net